Pojemniki z radioaktywnymi odpadami stanęły w Brukseli
Spektakularną akcję przeciwko odpadom nuklearnym przeprowadzili działacze Greenpeace'u przed wejściem do Parlamentu Europejskiego w Brukseli, gdzie dostarczyli dwa pojemniki z niezabezpieczonymi radioaktywnymi odpadami z różnych części świata.
W ten sposób Greenpeace chciał wykazać, że odpady nuklearne wcale nie są tak dobrze zabezpieczone i nieszkodliwe dla środowiska i człowieka, jak zapewniają władze. Protestowano także przeciwko nowej unijnej dyrektywie o odpadach nuklearnych, którą Parlament Europejski zajmie się w przyszłym miesiącu i która - zdaniem Greenpeace - wcale nie nie poprawi sytuacji.
- Jest skandalem, że takie odpady, jakie Greenepace dostarczył dzisiaj pod PE, trafiają do naszych mórz, rzek i w miejsca, gdzie żyją ludzie. Przemysł nie ma pojęcia, co z nimi zrobić, poza najgroźniejszymi i najtrwalszymi odpadami, których także stale przybywa. A ponieważ ogromna większość z nich pochodzi z elektrowni atomowych, to jedynym logicznym krokiem jest odejście od energetyki nuklearnej - powiedział ekspert Greenpeace'u Jan Haverkamp.
Greenpeace podał, że dostarczone radioaktywne odpady zostały zebrane z niezabezpieczonych miejsc w Wielkiej Brytanii, Belgii, dna morskiego we Francji oraz miasteczka przy kopalni uranu w Nigrze. Zamknięte w dwóch ołowiano-betonowych pojemnikach, trafiły przed same drzwi do PE pod "ochroną" licznych aktywistów organizacji, którzy najpierw otoczyli teren taśmą, a potem skuli się kajdankami wokół pojemników.
Na stojących obok masztach z flagami krajów UE Greenpeace rozwiesił transparenty "Odpady nuklearne - nie ma rozwiązania". Wybrano przy tym 16 krajów, w których - zdaniem Greenpeace - produkowanych jest najwięcej odpadów. Wśród nich nie było Polski.
Już na miejscu Greenpeace poinformował o zawartości pojemników służby porządkowe PE, a także belgijskie władze, do których należy zabezpieczenie odpadów.
Michał Kot