Pojednanie się zaczyna, ale nigdy się nie kończy
Przebaczamy i prosimy o przebaczenie - te
słowa z pamiętnego listu biskupów polskich do niemieckich z
listopada 1965 roku odegrały ogromną rolę w dziele pojednania z
naszym zachodnim sąsiadem - pisze w "Rzeczpospolitej" Ewa K.
Czaczkowska.
18.06.2005 | aktual.: 18.06.2005 07:24
Po czterdziestu latach te same słowa padają we wspólnym liście biskupów polskich i biskupów ukraińskich z Kościoła greckokatolickiego z okazji aktu wzajemnego pojednania i przebaczenia. Ten akt, wyrażony symbolicznymi gestami, nastąpi w niedzielę podczas mszy na placu Piłsudskiego w Warszawie. Kilka dni później, 26 czerwca, zostanie powtórzony we Lwowie.
Stanie się to więc zaledwie dwa dni po odsłonięciu pomnika na lwowskim Cmentarzu Orląt. Zbieżność dat jest przypadkowa, niemniej wpisują się one w długi proces, w którym był zarówno powrót pamięcią do mordu wołyńskiego z 1943 roku, jak wsparcie przez Polskę ukraińskiej pomarańczowej rewolucji.
Publicystka "Rz" podkreśla, że ten akt pojednania i przebaczenia jest ukoronowaniem procesu zapoczątkowanego już w latach 80., któremu nowy impuls dał Jan Paweł II podczas pielgrzymki na Ukrainę w 2001 roku, a który kontynuowali kardynał Lubomyr Huzar, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie oraz kardynał Józef Glemp.
Z drugiej strony ów akt jest dopiero do tego procesu wstępem. Jeszcze do wczoraj wydawało się, że list ogłoszony zostanie w imieniu biskupów katolickich Polski i Ukrainy, a zatem zarówno obrządku łacińskiego, jak i greckokatolickiego. Niestety, okazało się, że ze strony Ukrainy będzie reprezentowany jedynie Kościół greckokatolicki. Do Warszawy nie przyjedzie kardynał Marian Jaworski, arcybiskup większy Lwowa Kościoła obrządku łacińskiego.
Jestem jak najbardziej za pojednaniem - powiedział "Rz" kardynał Jaworski. Ale to wszystko działo się ponad nami i poza naszym udziałem, czyli przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie. Nie można odnosić się do przeszłości i przyszłości, nie podejmując obecnych, realnych problemów mówi kardynał. Te problemy dotyczą kwestii wspólnego użytkowania świątyń na Ukrainie, w tym m.in. konfliktu w Komarnie pod Lwowem, gdzie grupa grekokatolików nie chce dopuścić katolików do ich byłego kościoła. (PAP)