PolskaPogotowie sprawdza, czy handel informacjami o zgonach trwa

Pogotowie sprawdza, czy handel informacjami o zgonach trwa

Listy do kilkuset rodzin, które straciły
bliskich, z pytaniem, czy sanitariusze lub lekarz pogotowia nie
proponowali im usługi firmy pogrzebowej, rozsyła dyrekcja
Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Jak powiedział dyrektor łódzkiego pogotowia Bogusław Tyka, sprawa ma związek z docierającymi do niego sygnałami, że proceder handlu informacjami o zgonach może trwać. Dodał, iż nie wierzy w to, ale - jak powiedział - "woli się upewnić".

Początkowo chcieliśmy skontrolować - tak na wszelki wypadek - 10-proc. próbę. Jednak w związku z tym, że pojawiły się osoby, które twierdzą, że proceder ma nadal miejsce, postanowiliśmy wysłać listy do wszystkich rodzin zmarłych w tym roku, których śmierć stwierdzili lekarze pogotowia. W sumie dotyczyć to będzie kilkuset osób - poinformował.

Zaapelował jednocześnie, by osoby, które słyszały o konkretnym takim przypadku, powiadomiły dyrekcję pogotowia. Interesują nas konkrety. Jeżeli taki fakt miał lub ma miejsce, to ja chciałbym poznać nazwisko i okoliczności, w jakich to się zdarzyło - dodał.

Tyka zaznaczył, że w tym roku lekarze pogotowia stwierdzili kilkaset zgonów; to wielokrotnie mniej, niż przed ujawnieniem w 2002 r. afery "łowców skór". Mniejsza ich liczba ma związek z tym, że obecnie zgony stwierdzają przede wszystkim lekarze Podstawowej Opieki Zdrowotnej, a pogotowie jeździ do zgonów dopiero po godz. 18.00 - wyjaśnił. O listach do rodzin zmarłych napisała w piątek "Gazeta Wyborcza" w Łodzi.

Informacje o tym, że proceder handlu informacjami o zgonach może trwać nadal pojawiały się w zeznaniach niektórych świadków w toczącym się przed łódzkim sądem procesie "łowców skór". Zeznali tak dwaj byli przedsiębiorcy pogrzebowi podejrzani o wręczanie przez kilka lat pieniędzy pracownikom pogotowia; obaj przyznali się do tych czynów.

Były szef firmy pogrzebowej "Styks" Tomasz W. zeznał, że według niego handel informacjami o zgonach trwa nadal, tylko "stawki są znacznie niższe". Natomiast Włodzimierz F. mówił przed sądem, że wszystkie firmy pogrzebowe "płaciły, płacą i będą płacić" za informacje o zgonach. W sądzie obaj nie podali jednak żadnych konkretnych przykładów, nie mówili też, skąd mają informacje, że ten proceder może trwać nadal.

W procesie toczącym się przed łódzkim sądem okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiada dwóch b. sanitariuszy i dwóch b. lekarzy pogotowia. B. sanitariusze są oskarżeni o zabójstwa w latach 2000-2001 pięciu pacjentów przez podanie im pavulonu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Przed sądem nie przyznali się do popełnienia zbrodni. Obaj przyznali się do brania pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach oraz fałszowania recept na pavulon.

Dwóch lekarzy prokuratura oskarżyła o narażenie w sumie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. Obaj nie przyznają się do winy. B. sanitariuszom grozi dożywocie; b. lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy, do 10 lat wiezienia.

Prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w aferze "łowców skór".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)