Pogotowie nie zabrało umierającej kobiety do szpitala
65-letnia Halina Goss zmarła w nocy. Kilkanaście godzin wcześniej lekarz pogotowia, który przyjechał do chorej, stwierdził, że pacjentka nie kwalifikuje się do szpitala - pisze "Express Ilustrowany".
Byłem przerażony i bezradny, bo mama była w fatalnym stanie - miała bardzo niskie ciśnienie, bardzo wysoki puls, nie mogła oddać moczu- mówi ze łzami w oczach Adam Goss, syn. Pogotowie odjechało, a ja popędziłem do lekarza rejonowego. Wypisał mi skierowanie na badania. Wróciłem do domu, z mamą było coraz gorzej. Ponownie pojechałem na rejon i lekarz wezwał karetkę prywatnej firmy. Mamę przewieziono do szpitala im. Kopernika. Lekarz na oddziale powiedział, że stan jest ciężki i być może mama nie dożyje następnego dnia. Niestety nie mylił się.
W karcie ze szpitala Haliny Goss lekarze napisali, w jakim stanie trafiła do nich pacjentka: niewydolność nerek, niewydolność krążeniowo-oddechowa, niedokrwistość w przebiegu choroby, wstrząs, patologiczne złamania kości miednicy. Co na to Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi, której lekarz nie zabrał chorej do szpitala? Przedwczoraj wpłynęła do nas skarga rodziny zmarłej - mówi Danuta Korcz, rzecznik prasowy. Sprawa zostanie wyjaśniona - dodaje.
Zdaniem lekarzy ze szpitala im. Kopernika, chora była w bardzo ciężkim stanie, ale gdyby trafiła na oddział wcześniej, udałoby się ją uratować. U pacjentki stwierdzono wstrząs spowodowany niewydolnością oddechowo-krążeniową- mówi Adrianna Sikora, rzecznik prasowy szpitala. Gdyby pogotowie przywiozło ją do szpitala natychmiast, lekarze wyprowadziliby ją z tego. Problem w tym, że pierwsze objawy, do jakich rodzina wezwała karetkę, to bóle brzucha i wymioty. Niewykluczone więc, że lekarz pogotowia nie rozpoznał wstrząsu albo chora jeszcze w nim nie była... (PAP)