PolskaPogotowie antykoncepcyjne - legalne, ale niedostępne

Pogotowie antykoncepcyjne - legalne, ale niedostępne

Choć „postinor” i „escapelle” – zwane też „tabletkami po stosunku” są w Polsce legalne, kobiety, przerażone możliwością zajścia w ciążę, nadal nie mają do nich łatwego dostępu. Wielu lekarzy ginekologów, zasłaniając się religią lub klauzulą sumienia nie chce ich przepisywać - informuje "Gazeta Krakowska".

16.08.2007 | aktual.: 16.08.2007 08:01

Zdając sobie sprawę z upływu czasu (tabletkę należy przyjąć w czasie nie dłuższym od 72 godzin po stosunku), nie informują przeważnie kobiet, gdzie mają szukać pomocy. Dlatego z inicjatywy dr Medarda Lecha we współpracy z węgierskim koncernem farmaceutycznym Gedeon Richter Ltd. powołano w naszym kraju całodobowe pogotowie antykoncepcyjne. Zaproszono do niego chętnych lekarzy, których dane kontaktowe umieszczono m.in. na stronie internetowej www.wpadka.pl.

Najpierw telefon

Wystarczy zadzwonić do ginekologa pracującego najbliżej naszego miejsca zamieszkania i poprosić o pomoc. Lekarze w możliwie najkrótszym czasie zaproszą na badania i wypiszą na receptę tabletkę „po”. Będą też w kontakcie w przypadku ewentualnych powikłań. W Warszawie, Gdańsku, Gdyni, Sopocie i Stargardzie Gdańskim lekarze z pogotowia antykoncepcyjnego mogą nawet przyjechać do klienta. W Krakowie spotykają się w gabinetach lub w kawiarniach. Pomoc lekarza i tabletki nie są jednak bezpłatne. Za wizytę trzeba zapłacić od 40 do 200 zł. Za tabletki ok. 70 zł.

To rzeczywiście trzeba zmienić – uważa jedna z lekarek krakowskiego pogotowia antykoncepcyjnego. Leki te powinny być przynajmniej w części refundowane. Tak funkcjonuje to np. we Francji– mówi nasza rozmówczyni.

Pomoc z ukrycia

Niestety, istnienie takiego pogotowia jest w Polsce ciągle tajemnicą poliszynela– mówi inna krakowska ginekolog, prosząca o zachowanie anonimowości. W Krakowie lekarzy wypisujących na receptę „postinor” i „escapelle”, jest oficjalnie tylko trzech. Przepisywanie „tabletki po” w dalszym ciągu nie jest w Polsce dobrze postrzegane. Pokutuje uznanie tych leków za preparaty wczesnoporonne.

Doktor z krakowskiego pogotowia przypomina, że „tabletki po” nie wywołują poronienia. Podane zgodnie z zaleceniami zapobiegają owulacji i zapłodnieniu. Jeśli zostały podane po owulacji mogą spowodować zmiany w bonie śluzowej macicy i zmniejszają możliwość zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej w macicy. Jeśli jednak zagnieżdżenie zarodka nastąpiło, lek ten podtrzyma ciążę i stanie się jej sprzymierzeńcem.

Ginekolodzy nadal boją się jednak złej sławy i jak przekonuje nasza rozmówczyni – utraty kontraktu z NFZ. Zdaniem Jolanty Pulchnej, rzecznika prasowego NFZ to bardzo osobliwa teoria. Zerwanie kontraktu może nastąpić jedynie w po skargach pacjentów lub po kontrolach wykazujących nieprawidłowości. Nie słyszałam aby ktoś stracił kontrakt za wypisywanie „tabletek po” – zapewnia. Tomasz Filarski, rzecznik praw pacjenta także jest zaskoczony tymi zarzutami. Nie mieliśmy dotąd skarg na nieprzepisywanie tych tabletek przez ginekologów– twierdzi.

O postrzeganie wypisywania tabletek oraz gdzie można znaleźć oficjalną listę lekarzy mogących pomóc zapytaliśmy też w Ministerstwie Zdrowia. Niestety, na odpowiedź, z powodów urlopowych wielu pracowników musimy poczekać.

Etyczne, nieetyczne

O tym, że są jednak w naszym kraju kłopoty z otrzymaniem recept na „postinor” czy „escapelle” świadczą choćby dyskusje młodych Polek na forach internetowych. Na stronie Dyskusje Antykoncepcja czytamy m.in. wypowiedź Blac Daisy z Warszawy „... pielęgniarka z Karowej tłumaczyła mi, że wystawienie postinoru jest dla niektórych sprzeczne z sumieniem i lekarz ma prawo odmówić. A co mnie to obchodzi!!! Nie przychodzi się do nich prosić o «skrobankę», tylko o lek, który jest w Polsce legalny i każda kobieta ma prawo go otrzymać!...”.

We wtorek usiłowaliśmy znaleźć lekarza w Krakowie (spoza listy internetowej) gotowego wypisać postinor. W telefonicznej informacji medycznej podyktowano nam telefony do trzech szpitali, w których dyżurowali ginekolodzy. W żadnym nie udało się nam uzyskać pomocy. W szpitalu im. S. Żeromskiego pani doktor kazała nam dzwonić na „Ujastek”, tam ponoć działa pogotowie postinorowe. Niestety, już po chwili dowiedzieliśmy się, że zostało zlikwidowane. Doktor Agnieszka Janczak ze Szpitala Położniczo–Ginekologicznego „Ujastek” powiedziała nam, że postinoru nie wypisze, wyjaśniając, że pracuje na ostrym dyżurze.

Jesteśmy nastawieni na ostre interwencje. Każdej z pacjentek, która pojawiłaby się po postinor trzeba poświęcić czas. Przeprowadzić z nią wywiad. W tym czasie możemy być potrzebni na oddziale. Nie możemy tak ryzykować. To nie jest nasza złośliwość. Zapraszamy do przychodni. Kobieta ma przecież 72 godziny. 100 procentowej gwarancji, że każdy z lekarzy w przychodni wpisze receptę dać jednak nie mogę. Każdy ma prawo do klauzuli sumienia – mówi lekarka.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)