Podpalał, bo chciał być strażakiem
W jednej z miejscowości k. Tarnowa (Małopolska)
policjanci zatrzymali 20-latka, który tak bardzo chciał być
strażakiem, że najpierw podpalał stodoły, a potem uczestniczył w
ich gaszeniu. Grozi mu od roku do 10 lat więzienia - poinformował rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Dariusz Nowak.
Dziadek, ojciec i bracia zatrzymanego 20-latka byli lub są ochotnikami straży pożarnej. Pracujący w sklepie chłopak też o tym marzył. Zaczął od podpalania kontenerów na śmieci i traw, po czym dzwonił na numer alarmowy. Wielokrotnie zgłaszał też fikcyjne pożary - mówił Nowak.
W kwietniu zeszłego roku chłopak zabrał ze sobą 16-letniego brata, który go ubezpieczał i podpalił stodołę w sąsiedniej miejscowości. Potem zadzwonił na nr 112, powiadamiając anonimowo o pożarze. Jadące na sygnale wozy strażackie chłopcy minęli na przedmieściach swojej miejscowości, zawrócili i aktywnie gasili pożar. Stodoła niemal doszczętnie spłonęła, a straty wyniosły blisko 20 tys. zł.
W tej samej miejscowości stodoły płonęły jeszcze dwukrotnie - w sierpniu i listopadzie 2007 r. Zniszczone zostały maszyny rolnicze i płody rolne.
Podpalacza szukała specjalna grupa policjantów z Komendy Miejskiej w Tarnowie. Zatrzymany 20-latek i jego brat od razu przyznali się do trzech podpaleń i wielu fałszywych alarmów.