Podgrzewanie, nie spalanie. Jak zmieni się globalny rynek tytoniowy do 2050 roku?

– Rozwijając produkty tytoniowe nowej generacji chcemy zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób wywołanych paleniem, przy jednoczesnym zachowaniu wrażeń, jakie palaczom daje sięganie po papierosa – tłumaczy James Murphy z British American Tobacco. Koncern, który jest liderem na polskim rynku e-papierosów wprowadza właśnie kolejny produkt – podgrzewacz tytoniu o nazwie glo.

Podgrzewanie, nie spalanie. Jak zmieni się globalny rynek tytoniowy do 2050 roku?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Martyna Dmowska

Rozmowa z Jamesem Murphym, dyrektorem ds. badań nad produktami o zmniejszonym ryzyku w British American Tobacco:

Dużo się dziś mówi o produktach tytoniowych nowej generacji: podgrzewaczach tytoniu, e-papierosach, snusie… Równocześnie około miliarda ludzi na świecie codziennie sięga po papierosa. Czy produkty te rzeczywiście mają szansę zmienić wieloletnie przyzwyczajenia palaczy?

Oczywiście, że tak. W British American Tobacco wierzymy, że w 2030 roku, a więc w ciągu najbliższych 12 lat takie produkty, jak glo (podgrzewacz tytoniu już dostępny na polskim rynku – dop. Red.), e-papierosy czy snus (popularna w Skandynawii używka nikotynowa, którą umieszcza się pod dolną lub górną wargą – dop. red.) będą miały 30-procentowy udział w rynku. Zakładamy, że w 2050 roku będzie to już 50 proc. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakie to jest wyzwanie, bo rynek w tej chwili jest zdominowany przez tradycyjne papierosy. Wiemy też, że w jednych częściach świata będzie się to działo szybciej, w innych wolniej. Dziś obserwujemy, jak radzi sobie glo w Japonii, tam mówimy już o blisko 5-procentowym udziale w całym rynku wyrobów tytoniowych. W Wielkiej Brytanii jeszcze pięć lat temu mieliśmy 12 mln palaczy. Dziś jest ich 9 mln, a 3 mln to użytkownicy e-papierosów. Polska jest jednym z największych rynków e-papierosów, drugim co do wielkości w Europie i trzecim na świecie. Szacuje się, że nad Wisłą jest dziś około pół miliona użytkowników liquidów.

Obraz
© Materiały prasowe

James Murphy, dyrektor ds. badań nad produktami o zmniejszonym ryzykiem w British American Tobacco

I – według danych GUS – około 9 mln tradycyjnych palaczy.

Są też szacunki, które mówią o 7,7 mln palaczy. Istnieją różne dane, ale jedno nie ulega wątpliwości – ten rynek szybko się zmienia. To już się dzieje. I jako BAT także chcemy mieć w tym swój udział. W Polsce zainwestowaliśmy w firmę Chic, lidera rynku e-papierosów, wraz z grupą wspaniałych ludzi, którzy przez lata pracowali nad rozwojem produktów nowej generacji. Obecnie wprowadzamy do Polski glo. Tym samym jesteśmy pierwszą firmą, która w swojej ofercie ma tak szeroką gamę potencjalnie mniej szkodliwych produktów tytoniowych. Taki wachlarz możliwości należy wykorzystać do zmniejszenia ryzyka zachorowań i przedwczesnych zgonów wywołanych paleniem papierosów.

BAT mówi o transformacji rynku tytoniowego. Co to znaczy?

W BAT pracuję od 15 lat. Kiedy dołączałem do zespołu w firmie funkcjonowało kilka departamentów. W ciągu ostatnich pięciu lat sytuacja całkowicie się zmieniła. Do firmy weszły nowoczesne technologie, powstały laboratoria naukowe wykorzystujące w swojej pracy zaawansowane techniki, zaczęto przeprowadzać na większą skalę badania populacji palaczy i tych, którzy po papierosy nigdy nie sięgnęli, a także całe mnóstwo testów potwierdzających korzyści, jakie niosą ze sobą produkty nowej generacji… Długo można by wymieniać. Z perspektywy badacza mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z niesamowitym rozwojem nowych możliwości.

Jak dużo BAT wydaje na badania nad produktami nowej generacji?

W ciągu ostatnich pięciu lat wydaliśmy 2,5 mld dolarów na testowanie i rozwój nowych technologii, w tym na ocenę naukową, różnego rodzaju badania dotyczące składu i poziomu ewentualnych substancji szkodliwych czy badania kliniczne. To wszystko po to, by konsumenci mogli mieć pewność, że produkt, który oferujemy jest potencjalnie mniej szkodliwy dla ich zdrowia.

Jednak w Polsce ustawa antynikotynowa zabrania mówienia o tym. Nie możecie Państwo promować produktów nowej generacji, informować o ich właściwościach.

W Polsce potrzebujemy niezależnych badaczy, którzy potwierdzą to, o czym dziś mówimy. W Wielkiej Brytanii mamy całą rzeszę naukowców zgłębiających tematykę związaną z produktami nowej generacji. Gdyby w taki sam sposób udało się zaangażować polskich naukowców, gdyby prowadzili oni własne badania, to ich wyniki mogłyby być prezentowane rządowi. Im większa byłaby to grupa, tym dyskusja wokół potencjalnie mniej szkodliwych wyrobów tytoniowych byłaby bardziej merytoryczna, a w mniejszym stopniu oparta na emocjach. To byłby doskonały start, z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych.

Co konsumenci powinni wiedzieć o produktach nowej generacji? Co na ten temat mówią badania?

Pozwoli Pani, że zacznę od odwołania się do przykładu elektronicznych samochodów. U podstaw produkcji i wprowadzenia na rynek pojazdów na prąd leżała konieczność zmniejszenie poziomu zanieczyszczenia powietrza. Samochody nowej generacji miały dostarczać użytkownikom takiej samej radości z jazdy, pokonywania dystansu, osiągania określonych prędkości. W przypadku koncernów tytoniowych mamy ten sam sposób działania. Naszym głównym celem jest ograniczenie szkodliwości produktów tytoniowych i nikotynowych, zniwelowanie ryzyka narażenia konsumentów na działanie substancji toksycznych przy jednoczesnym zapewnieniu im dostępu do nikotyny i satysfakcji z palenia. Produkty takie jak glo podgrzewają, a nie spalają tytoń. Mówimy o temperaturze 240, a nie 900°C, jak przy tradycyjnych papierosach. Ta różnica sprawia, że produkty nowej generacji zawierają o 90-95 proc. mniej substancji szkodliwych niż papierosy. Osiągamy więc to, na czym najbardziej nam zależy – staramy się obniżyć ryzyko wystąpienia chorób i przedwczesnych zgonów, ale nie pozbawiamy palaczy, którzy nie są w stanie zerwać z nałogiem, doświadczenia związanego z paleniem.

Rozmawiała Martyna Dmowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)