PolskaPodejrzany o wyłudzenia ksiądz wciąż wykorzystuje ludzką naiwność

Podejrzany o wyłudzenia ksiądz wciąż wykorzystuje ludzką naiwność


Podejrzany o wyłudzenia ksiądz wciąż wykorzystuje ludzką naiwność. Przeniósł się tylko z Osobowic do Leśnicy. Lech K. zapewnia, że nie sprzedaje ziół, nie leczy dotykiem i nie obiecuje nikomu wyjazdu za granicę. Tymczasem na policję zgłaszają się kolejni ludzie, którzy stracili powierzone mu pieniądze.

Podejrzany o wyłudzenia ksiądz wciąż wykorzystuje ludzką naiwność

O Lechu K. zrobiło się głośno w lipcu ubiegłego roku. W wynajętym domu przy Lesie Osobowickim we Wrocławiu prowadził Instytut Jerozolimski Świętego Jana Umiłowanego Ucznia. Jako polskokatolicki ksiądz odprawiał tam msze, udzielał porad duchowych i sprzedawał lecznicze zioła. W osiedlowych gazetach oferował pomoc w załatwieniu wyjazdu do Australii. – Dałem się na to nabrać – opowiada ze złością pan Piotr, wrocławianin. Woli zachować anonimowość, bo mówi, że nie ma się czym chwalić. – Chciałem ze znajomym trochę dorobić. Zapłaciłem za dwie osoby 2800 zł. Ale po kilku dniach stwierdziłem, że w tym może tkwić jakiś kant. W umowie był zapis, że klient może się z niej wycofać i odzyskać pieniądze. Pan Piotr poszedł do Lecha K., który wówczas ogłaszał się jako ojciec Mateusz L., i zażądał zwrotu gotówki. Na próżno. Więc zgłosił sprawę policji.

Rzymskokatolicka kuria metropolitalna uznała, że działalność Lecha K. jest niebezpieczna i ostrzegła przed nim swoich wiernych. – Chcę tylko pomagać, leczyć ziołami. Ale jak widzę, zioła mogą być katolickie lub nie. Pewnie to, co ja rozdaję chorym, to jakieś diabelskie ziele – szydził wówczas. Lechem K. zainteresowała się też policja. Sąd aresztował go na dwa miesiące pod kilkoma zarzutami. Wśród nich było oszustwo w pośredniczeniu przy załatwianiu pracy, przywłaszczenie samochodu i groźby karalne.

Prokurator nic nie może

Prokuratura jeszcze nie zamknęła śledztwa w jego sprawie. Lech K. nie trafił do aresztu, ale pozostaje pod policyjnym dozorem. Co tydzień musi się meldować w komisariacie na Psim Polu. Robi to, a później, w wynajętym w Leśnicy domu, znowu obiecuje wyjazdy do Australii. – Wiemy o tym, bo zgłaszają się kolejni poszkodowani – przyznaje prokurator Elżbieta Orzeł. – Ale ciągle jeszcze brakuje nam dowodów, które przesądziłyby o jego winie. Nieoficjalnie wiemy, że prokuratura czeka na dokumenty z ambasady Australii w Warszawie.

Tylko rejestruje

Lech K. daje ogłoszenia w gazetach powiatowych. Sygnały o tym bez przerwy docierają do proboszcza parafii św. Jadwigi w Leśnicy. – Po trzydziestym telefonie od ludzi z okolic Jeleniej Góry i Wałbrzycha, pytających, czy znam tego księdza, wybrałem się do niego z wizytą – opowiada ks. Krzysztof Szuwart. – Powiedział mi, że jest księdzem polskokatolickim i że założył stowarzyszenie św. Jana Ewangelisty. Lech K. mieszka przy al. Klonowej we Wrocławiu. Na jego domofonie widnieje napis: Johanniter International. To charytatywna organizacja międzynarodowa, która zrzesza stowarzyszenia chrześcijańskie z różnych krajów. Jej siedziba znajduje się w Brukseli.

Obrona przez atak

– Pracuję nad zarejestrowaniem filii we Wrocławiu – wyjaśnia Lech K., ubrany w czarną koszulę i spodnie, ale bez koloratki. Tłumaczy, że napis umieścił z myślą o zagranicznych gościach, którzy przyjeżdżają do niego raz w miesiącu. Przyznaje, że czuje w sercu potrzebę pomagania ludziom, ale na razie nic nie robi. Nie leczy dotykiem, nie pośredniczy w wyjazdach dokądkolwiek. – Tym bardziej nie sprzedaję ziółek, bo ukradli mi je policjanci wraz z szatami liturgicznymi – mówi mężczyzna. – Stało się to po moim aresztowaniu. W sumie straciłem 43 tysiące zł. O tworzonej we Wrocławiu komórce Johanniter International nic nie wiedzą w Stowarzyszeniu Joannici Dzieło Pomocy, które do niego należy. – Musimy skontaktować się z tym panem jak najszybciej i wyjaśnić sprawę – powiedziała nam Roksana Wereszka z zarządu stowarzyszenia. •

Ksiądz bez teczki

Kuria biskupia Kościoła polskokatolickiego potwierdza, że Lech K. odebrał święcenia w 1971 r., ale w tej chwili jest już tylko byłym księdzem. Najpierw sprawował posługę kapłańską w Kielcach, prowadził parafię polskokatolicką w Kosarzewie, potem poprosił o zgodę na wyjazd do USA. Dostał ją. Nie wiadomo dokładnie, kiedy został przeniesiony do stanu świeckiego, bo teczka z jego aktami zaginęła. Dokumentów nie przekazał do archiwum zmarły bp Tadeusz Majewski. Są jedynie prywatne notatki biskupa o wydalonym z Kościoła Lechu K. Ten mężczyzna nie ma więc prawa używać habitu ani tytułować się księdzem.

Kościół polskokatolicki

Nazywany Polskim Kościołem Narodowo-Katolickim, powstał w 1898 r. w USA, po nieporozumieniach pomiędzy amerykańską Polonią a jej biskupami. Poszło o zarząd dobrami kościelnymi, a także sprawy duszpasterskie. Polacy wysłali do Rzymu delegację. Nie spodobała im się odpowiedź Stolicy Apostolskiej, więc w grudniu 1898 r. wierni z parafii św. Stanisława w Scranton wypowiedzieli kanoniczne posłuszeństwo biskupowi i papieżowi. Zostali ekskomunikowani.

Anna Gabińska, Anna Waszkiewicz )

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)