Pod Tybetem ścierają się dwie płyty litosfery
Kilkadziesiąt kilometrów pod Tybetem dwa fragmenty dawnych wielkich kontynentów toczą ze sobą morderczy pojedynek. Przegrywający roztapia się we wnętrzu Ziemi. Na razie na tej walce najlepiej wychodzą Himalaje.
Od kilkuset milionów lat niemal wszystkie ziemskie lądy wędrują na północ: Afryka napiera na Europę, Ameryka Południowa coraz śmielej przekracza równik. Podobnie zachowuje się Australia. W wyniku tej ucieczki w pobliżu południowego bieguna pozostaje coraz bardziej osamotniona Antarktyda otoczona przez powiększające się oceany.
Ruch odbywa się też na kierunku wschód - zachód: Afryka, przybliżając się do Europy, ucieka równocześnie od Azji. Linię podziału stanowi tu Morze Czerwone, które stale się rozszerza. Natomiast bliskie nam Morze Śródziemne czeka powolna agonia - za kilkadziesiąt milionów lat pozostaną po nim pewnie słone bajora. Powiedzmy jeszcze, że zbliżeniu się Europy i Afryki towarzyszy oddalanie się obu tych kontynentów od Ameryki. To efekt kurczenia się Pacyfiku i rozszerzania Oceanu Atlantyckiego, którego północna część powiększa się w tempie 2 cm rocznie.
Wszystkie te ruchy kontynentów są efektem przemieszczania się skorupy ziemskiej i górnej części płaszcza Ziemi (tzw. warstwy perydotytowej). Obie te struktury tworzą razem litosferę, która jest chłodna i sztywna. Jej mała elastyczność sprawia, że łatwo pęka, dzieląc się na płyty. Te właśnie płyty litosfery przesuwają się - albo wraz z leżącymi na nich kontynentami albo bez nich - po powierzchni globu. Jedną z konsekwencji dryfu kontynentów jest powstanie Himalajów. Ich istnienie to efekt uboczny zderzenia się Indii i Tybetu - dwóch fragmentów "starych lądów". Ta potężna kolizja zaczęła się ponad 50 mln lat temu i trwa do dziś. Dla geologów Indie i Tybet, choć dziś połączone ze sobą, pochodzą z dwóch różnych "bajek".
W ubiegłym roku dwaj naukowcy - Peter Molnar i Vinod Gaur z Uniwersytetu Colorado - oszacowali na podstawie obserwacji satelitarnych, że tempo przemieszczania się Indii na północ wynosi dwa metry rocznie. Obaj badacze przewidują, że z tego powodu w Himalajach może w każdej chwili nastąpić potężne trzęsienie ziemi. Objęłoby ono również obszary zamieszkiwane przez dziesiątki milionów ludzi. To między innymi z tego powodu rejon ten jest tak pilnie obserwowany przez sejsmologów. (aka) Więcej: Gazeta Wyborcza - Zapasy starych lądów