Pod kołami "Brzechwy" wcześniej zginął człowiek
Na intercity TLK "Jan Brzechwa" fatum ciążyło już od wyjazdu z Warszawy. W sobotę wczesnym rankiem "Brzechwa" wyruszył w trasę ze stolicy do Przemyśla. Tuż za granicami miasta... pod kołami lokomotywy zginął 47-letni mężczyzna. Kilkanaście godzin później, w drodze powrotnej, ten sam feralny skład zderzył się czołowo z pociągiem jadącym do Krakowa.
07.03.2012 | aktual.: 07.03.2012 15:41
- Ledwie zdążyłem się rozsiąść wygodnie na swoim miejscu i wyjąć książkę, gdy nagle poczułem gwałtowne szarpnięcie, pisk, zaczęliśmy gwałtownie hamować. Było około godz. 6.30. Kilka minut później ktoś przyszedł i powiedział, że pod kołami zginął człowiek - wspomina Krzysztof Galicki, który jechał "Brzechwą" z Warszawy do Krakowa.
Śledczy ustalili, że pod kołami pociągu zginął Edward T. Jak dowiedział się "Super Express", było to samobójstwo. - Praca śledczych trwała niemal 2,5 godz. Ruszyliśmy około godz. 9 - dodaje Galicki.
Opóźniony przez wypadek pociąg zamiast do Przemyśla, dojechał jedynie do Krakowa. Tam zaczekał na pasażerów z Podkarpacia, których do stolicy Małopolski dowiózł skład zastępczy.