Poczta Polska pod lupą
Kierownictwo państwowej Poczty Polskiej
próbuje zatuszować nieprawidłowości w jednym z największych
przetargów pocztowych w ostatnich latach - wynika z ustaleń
"Rzeczpospolitej".
Chodzi o zakup mundurów dla listonoszy za ponad 80 milionów złotych, który niedawno skontrolowała komisja złożona z pocztowców i urzędników Ministerstwa Infrastruktury. Przetarg na dostawę mundurów dla pocztowców od kilku miesięcy wzbudzał kontrowersje. Kilka firm zarzuciło Poczcie ustawienie przetargu, wymieniając m.in. zbyt krótki termin dostaw. Protesty przedsiębiorców spowodowały, że przebieg przetargu badali kontrolerzy Poczty i Ministerstwa Infrastruktury - przypomina gazeta.
Kontrolerzy twierdzili, że firmę Arlen ogłoszono zwycięzcą... w wyniku błędu w podliczaniu punktów. W rzeczywistości powinna wygrać inna oferta. Co więcej, już po przetargu Poczta zgodziła się przesunąć Arlenowi termin dostarczenia ubrań. Tymczasem gdyby wyegzekwowała kary umowne, zyskałaby kilka milionów złotych. Warto dodać, że krótki termin dostaw był ważnym argumentem w warunkach przetargu - podaje dziennik.
Kilka dni po sporządzeniu raportu szefostwo Poczty zaczęło naciskać na kontrolerów, żeby złagodzili jego wymowę. "Kontrolerzy zostali zasypani opiniami prawników i interpretacjami przepisów. Przegrzebano ich życiorysy, żeby wykazać, iż nie mają kompetencji do prowadzenia kontroli. Szukano nawet ich związków towarzyskich na potwierdzenie teorii o spisku" - mówi proszący o zachowanie anonimowości pracownik Poczty. Kiedy, mimo nacisków, szef Biura Kontroli i Audytu Wewnętrznego Marek Naziębło podtrzymał ustalenia kontroli, wyrzucono go z pracy - pisze "Rzeczpospolita".
Zdaniem kontrolerów warunki przetargu na dostawę odzieży zostały sformułowane niejasno. Podczas kontroli wyszły także na jaw okoliczności obrazujące dobre stosunki pocztowców z szefem zwycięskiej firmy. "Kilka miesięcy przed przetargiem Poczta organizowała mocno zakrapianą imprezę dla pocztowców. W spotkaniu brał udział szef Arlenu. Notabene budżet imprezy z ogniskiem, przejażdżką bryczką i występami artystycznymi został przekroczony dwukrotnie. Wszystko kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi rozmówca "Rzeczpospolitej". (PAP)