Pochwały i krytyka akcji ratunkowej w Katowicach
Informacje o katastrofie budowalanej w
Katowicach i przebiegu akcji ratowniczej znajdują się od soboty na
pierwszym miejscu wszystkich serwisów informacyjnych niemieckich
mediów elektronicznych.
Telewizja publiczna oraz największe stacje prywatne wysłały na miejsce wypadku specjalnych korespondentów, którzy w audycjach informacyjnych relacjonowali na żywo przebieg prac ratowniczych. Nadawano także obszerne wypowiedzi naocznych świadków wypadku oraz osób, którym udało się uciec z walącej się hali. Komentatorzy podkreślali sprawny przebieg akcji ratowniczej i zaangażowanie i profesjonalizm polskich ratowników.
W niedzielę po południu pojawiły się pierwsze głosy krytyczne. Agencja dpa oraz stacja telewizyjna n-tv podkreśliły, że według relacji świadków oraz niemieckich ratowników większość wyjść awaryjnych z hali była zamknięta. Drzwi były faktycznie zamknięte. Stwierdziliśmy to już w piątek, gdy chcieliśmy przez pomyłkę wyjść przez takie drzwi. Były jak zaryglowane. Nie wiem, czy można je było otworzyć od zewnątrz- powiedział dpa Wolfgang Rekowski z Nadrenii Północnej-Westfalii.
Robert Schmitt z prywatnej monachijskiej firmy ratowniczej MKT potwierdził, że wyjścia awaryjne były niedostępne. Ludzie tłukli szyby, żeby wydostać się na dwór - opowiadał. Jego zdaniem nie wiadomo, czy wyjścia były zamknięte, czy też zostały zablokowane w związku z osunięciem się dachu.
N-tv podała, że dopływ prądu do hali przerwano prawdopodobnie dopiero w godzinę po wypadku. Ofiary katastrofy, które usilowały wydostać się z rumowiska, mogły doznać porażenia prądem - powiedział korespondent stacji telewizyjnej.
Niemieckie media podkreślają, że do Katowic przyjechało spontanicznie kilka ekip ratowniczych z Niemiec. Zdaniem Schmitta na miejscu wypadku było 41 niemieckich ratowników. Polskie władze podziękowały im za dobre chęci, jednak nie skorzystały z ich pomocy ze względu na wystarczającą liczbę własnych ekip ratowniczych - podała telewizja n-tv.
Jacek Lepiarz