"Pobity lekarz był przerażony, chciał wyjechać z Polski"
Pobity przez dwóch pseudokibiców ciemnoskóry lekarz był po zdarzeniu tak przerażony, że zadeklarował chęć wyjazdu z Polski - zeznali przed sądem policjanci z Elbląga, którzy zatrzymali oskarżonych.
10.03.2009 15:24
Ciemnoskóry lekarz z Elbląga (sąd na jego wniosek nie zgodził się na podawanie personaliów) został pobity 30 kwietnia 2008 roku w parku Bażantarnia w Elblągu po meczu miejscowego klubu. Lekarz z ogólnymi potłuczeniami ciała i wstrząsem mózgu trafił do szpitala.
Kilkanaście minut po zdarzeniu policja zatrzymała kilku pseudokibiców, z których dwaj - Rafał W. i Mariusz S. - są oskarżeni o to, że pobili lekarza, gdy ten w towarzystwie żony spacerował po parku. Obaj nie przyznają się do winy.
Sąd Rejonowy w Elblągu przesłuchiwał świadków - policjantów, którzy ochraniali mecz i uczestniczyli w zatrzymaniu sprawców pobicia lekarza, oraz kolegów oskarżonych.
Policjanci z patrolu, który odwiózł pobitego lekarza do szpitala, twierdzili, że ofiara była po pobiciu przerażona. Jeden z nich zeznał, że lekarz zwierzył mu się, iż "zamierza wyprowadzić się z Polski". - Mówił, że mieszka w Polsce kilkadziesiąt lat i nigdy nic podobnego mu się nie wydarzyło - zeznawał policjant.
Inni policjanci zeznali, że pseudokibice, którzy zostali zatrzymani w związku z pobiciem lekarza, na widok policji uciekali. Policjanci twierdzili także, że pokrzywdzony osobiście rozpoznał sprawców swojego pobicia.
- Zanim trafił do szpitala był z nami w radiowozie i przez okno przyglądał się grupom pseudokibiców przemieszczających się w okolicach parku. Wskazał nam sprawców - zeznał jeden z policjantów.
Przesłuchiwani przez sąd koledzy oskarżonych zgodnie twierdzili, że po meczu wspólnie biesiadowali w parku, pili alkohol, rozmawiali o piłce nożnej i nikogo nie wyzywali. Świadkowie zapewniali sąd, że oskarżeni cały czas przebywali w ich towarzystwie i "na pewno nie brali udziału w żadnym pobiciu czy wyzywaniu". Koledzy oskarżonych twierdzili także, że "widzieli jakieś zajście jedynie z daleka", a na widok policji uciekali, ponieważ "nie chcieli żadnych kłopotów".
Poszkodowany w sprawie lekarz, Nigeryjczyk z polskim paszportem, nie uczestniczył w rozprawie.