"PO wychodzi z liberalnego narożnika"
Po fiasku negocjacji rządowych PO ogłosiła,
że chce być "twardą opozycją". Długo nią nie była. Z dwóch
powodów. Po pierwsze, w Platformie silne było lobby zwolenników
powrotu do rozmów z PiS-em. Po drugie, podczas kampanii wyborczej
Donald Tusk ogłosił, że odzyskał wiarę, a Platforma jest partią
konserwatywno-liberalną - pisze "Gazeta Wyborcza".
29.11.2005 | aktual.: 29.11.2005 08:18
W zeszłym tygodniu pierwsza z przeszkód do "twardej opozycji" została usunięta. Podczas zamkniętego dla mediów spotkania parlamentarzystów w Ożarowie PO pożegnała się z nadzieją na wejście do koalicji rządowej. Podtrzymała jednocześnie wybór konserwatywno-liberalny. Będziemy krytykować PiS za złą jakość rządzenia, ale nie będziemy wchodzić z nim w spory ideowe - podsumował jeden z liderów Platformy.
PO próbuje jednocześnie wyjść z liberalnego narożnika, w który zapędzają ją Kaczyńscy. Na przykład przejmując ich retorykę. Po Ożarowie przywódcy PO zaczęli mówić o potrzebie "solidarności społecznej". Ich sztandarowym pomysłem jest tu wydłużenie urlopów macierzyńskich i takie zmiany (np. w ZUS), które przełamią opór pracodawców przed ponownym przyjmowaniem matek do pracy.
Nie chcemy, by postrzegano nas jako partię miejską, elitarną. Chcemy przekonać do siebie wieś - mówi poseł Rafał Grupiński. Jak? - pyta dziennik. Docierając do kształcącej się wiejskiej młodzieży, tworząc wiejską młodzieżówkę, współpracując ze stowarzyszeniami producentów rolnych, wreszcie podejmując rozmowy z PSL, jeśli ludowcy będą nimi zainteresowani - wylicza Grupiński.
Plan PO jest więc następujący: skoro z pomocą Samoobrony PiS dotarł do elektoratu wiejskiego, lękającego się modernizacji, to my szukajmy dróg do rolników, którzy modernizacji się nie boją... - informuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)