Po wyborach rośnie poparcie dla Platformy
PiS traci poparcie, zyskują natomiast Platforma Obywatelska i jej przyszły koalicjant PSL - wynika z sondażu "Rzeczpospolitej". Przeprowadziła go GfK Polonia 26 października na reprezentatywnej grupie 1000 dorosłych Polaków.
PO (44%) jest o włos od samodzielnych rządów. Do pełni szczęścia brakuje jej zaledwie siedmiu posłów. Takiej większości po 1989 roku nie miała żadna partia w Sejmie. Rosną też notowania PSL. Tydzień temu na Stronnictwo głosowało 8,9% Polaków. Teraz liczba jego sympatyków wzrosła do 12%.
Ale przed pospiesznym ogłaszaniem kolejnego sukcesu przestrzega politolog dr Marek Migalski. Jego zdaniem, zwycięskie ugrupowania, które zaangażowały się w rozmowy na temat wspólnych rządów, dostają premię od wyborców. To nagradzanie tych partii, które są najbardziej obecne w mediach. Prezentują się jako ci, którzy dążą do porozumienia. A do tego jeszcze unosi się nad nimi nimb zwycięzcy - tłumaczy Migalski.
Według niego, sytuacja podobnie wyglądała dwa lata temu i notowania PiS przez kilka miesięcy utrzymywały się na wysokim poziomie. Dlatego właśnie po kilku miesiącach Jarosław Kaczyński myślał o doprowadzeniu do kolejnych wyborów. Liczył na pewną wygraną. Dziś partia Kaczyńskiego nie ma powodów do zadowolenia. Jeszcze tydzień temu na PiS głosowałoby 32,1% Polaków. Dziś chęć oddania na nie głosu deklaruje 23% badanych.
Spodziewaliśmy się tego - zapewnia rzecznik PiS Adam Bielan. Według niego, partia jest przygotowana na sytuację, w której przez kilka miesięcy jej notowania będą spadać. To naturalne, że wyborcy obdarowują zwycięzców kredytem zaufania - twierdzi Bielan.
Miesiąc miodowymiodowy PO i PSL nie będzie jednak trwać wiecznie. Migalski przypomina, że AWS i SLD przekonały się kiedyś, jak szybko wyborcy przestają premiować zwycięzców. A poza tym sondażami trzeba się średnio przejmować, a tymi przeprowadzanymi na cztery lata przed wyborami, to w ogóle nie należy się przejmować - mówi Migalski "Rzeczpospolitej". (PAP)