Po trzech dniach ugaszono podziemny pożar
Po trzech dobach prowadzonej pod ziemią akcji ratownikom udało się zlikwidować zagrożenie, spowodowane przez pożar w wydrążonym blisko sto lat temu, nieużywanym chodniku kopalni "Jankowice" w Rybniku. Pożar przejawiał się zwiększonym stężeniem tlenku węgla.
06.07.2010 | aktual.: 06.07.2010 11:06
Górniczy specjaliści podkreślają, że incydent w rybnickiej kopalni potwierdza, iż także stare, odcięte od pozostałej części kopalń wyrobiska, mogą być groźne i wymagają monitorowania. Tzw. chodnik podstawowy, gdzie doszło do samozagrzania węgla, pochodzi z pierwszych lat istnienia kopalni.
- Chodnik 250 m pod ziemią został wydrążony w 1917 roku i odizolowany w latach 50. ubiegłego wieku. Przyczyną pożaru było samozagrzanie węgla. Ujawniły go prowadzone pomiary stężenia tlenku węgla - wyjaśniła rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Jolanta Talarczyk.
Rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia "Jankowice", Zbigniew Madej, przypomniał, że w najstarszych kopalniach są setki kilometrów dawnych wyrobisk. Często znajdują się one dość płytko - dziś kopalnie prowadzą eksploatację znacznie głębiej.
- Odizolowanie jakiegoś chodnika czy rejonu kopalni nie oznacza, że się o nim zapomina. Takie rejony są zinwentaryzowane i monitorowane pod kątem zagrożeń, które mogłyby tam się ujawnić, wpływając na bezpieczeństwo w czynnej części kopalni - zapewnił Madej.
Pożary endogeniczne (czyli takie, które nie powstały z przyczyn zewnętrznych, np. od iskry z kombajnu) to typowe zjawisko w podziemnym górnictwie. Takim pożarom z reguły nie towarzyszy otwarty ogień, ale głównie podwyższone stężenia gazów, czasem także podwyższona temperatura lub zadymienie.
Niewykryty na czas pożar może być bardzo groźny dla górników, bo w krótkim czasie atmosfera w chodnikach w zagrożonej strefie może stać się niezdatna do oddychania. W kopalni "Jankowice" nie było takiego ryzyka, bo chodnik był od dawna nieużywany.
Akcję w kopalni prowadziło na każdej zmianie sześć zastępów ratowniczych oraz zastęp pomiarowy z okręgowej stacji ratownictwa w Wodzisławiu Śląskim. W niedzielę zakończono budowę tam pożarowych, zamykających zagrożony rejon. W poniedziałek późnym popołudniem można było zakończyć akcję. Teraz prowadzone będą prace profilaktyczne i kontrole otamowanego rejonu.
Pożar spowodowany samozagrzaniem węgla to stosunkowo częste zjawisko w kopalniach. W tym roku podobne miały miejsce w kopalniach "Zofiówka", "Murcki-Staszic" i "Knurów-Szczygłowice". Taki pożar jest wykrywany najczęściej przez czujniki.
Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest ich odizolowanie od pozostałej części kopalni tamami przeciwwybuchowymi. W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając powietrze przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa; może to trwać nawet kilka miesięcy.