Po strzelaninie w centrum lotów kosmicznych, NASA zwiększy środki bezpieczeństwa
Pracownik jednej z firm kooperujących z agencją NASA zastrzelił w centrum lotów kosmicznych im. Johnsona w Houston mężczyznę, którego wziął jako zakładnika, po czym popełnił samobójstwo. Kobiecie, która była zakładniczką, udało się zbiec. Rzecznik NASA Doug Peterson zapowiedział, że agencja zrewiduje swoje systemy bezpieczeństwa, aby nie dopuścić do podobnych incydentów w przyszłości.
Napastnika zidentyfikowano jako 60-letniego Williama Phillipsa, pracownika firmy Jacobs Engineering z Pasadeny (Kalifornia). Nie wiadomo jakie motywy nim kierowały - oświadczył rzecznik policji w Houston, kpt. Dwayne Ready.
Phillipsowi udało się przemycić rewolwer na teren centrum i zabarykadować się na drugim piętrze budynku nr 44, w którym znajduje się aparatura telekomunikacyjna i systemy nadzorujące loty wahadłowców.
Zdaniem policji, między Phillipsem i zastrzelonym zakładnikiem, pracownikiem NASA Davidem Beverly, najprawdopodobniej doszło do kłótni. Beverly został postrzelony w klatkę piersiową i zmarł po kilku minutach.
Phillips wziął również zakładniczkę, Fran Crenshaw, którą przywiązał do krzesła taśmą samoprzylepną. Mimo to udało jej się zbiec.
Policja i służby bezpieczeństwa NASA niezwłocznie otoczyły budynek i zablokowały wszystkie drogi na terenie centrum. Napastnik strzelił sobie w głowę po trzech godzinach.
Pracownikom NASA oraz uczniom i nauczycielom pobliskiej szkoły zabroniono podczas konfrontacji z napastnikiem opuszczać budynki. Zablokowano też czasowo dostęp do sali kontroli lotów kosmicznych.
O incydencie poinformowano prezydenta Busha.
Obecnie, żeby wjechać na teren centrum, pracownicy pokazują jedynie strażnikowi identyfikator, który upoważnia do dotarcia do konkretnego budynku.