Po śmierci Kubusia: Czego nie robią lekarze?
Co zabiło małego Kubusia? To będą się starali ustalić śledczy. Czy zawinili lekarze, nie zlecając dodatkowych badań? Znając polską służbę zdrowia możliwe jest wszystko. Oto największe grzechy polskich lekarzy.
Młody lekarz, który przepisał dziecku dwa syropy – na obniżenie gorączki i na kaszel – zostanie przesłuchany już w najbliższych dniach przez prokuratora. Śledczy będą ustalać, czy gdyby pobrano malcowi do badania krew i wymaz z gardła – a potem zastosowano odpowiednie leczenie – dziecko dziś dochodziłoby do zdrowia.
Nie od dziś wiadomo, że nasza służba zdrowia nie jest doskonała. Że nie robi wszystkiego, co trzeba. Zebraliśmy jej wszystkie grzechy:
Lekarze nie zlecają dodatkowych badań
- Lekarze nie wypisują pacjentom skierowań na dodatkowe badania, aby skonsultować się z innymi specjalistami, nie wysyłają na badania krwi. Przepisują antybiotyki, choć nie wiedzą, jakie bakterie mają zamiar zwalczać, bo nie robią m.in. wymazów z gardła.
Kierują się biurokratyczną oszczędnością
Dodatkowe badania kosztują, a szefowie przychodni tną koszty, dlatego lekarze nie wysyłają pacjentów na badania laboratoryjne czy tomograf. Kierownicy przychodni liczą pieniądze, aby nie stracić kontraktu z NFZ. Kontrakt dostaje ta poradnia, która jest najtańsza.
Nie tłumaczą pacjentom, na czym polega choroba
Lekarze są oburzeni, jeśli pacjent pyta na co dokładnie choruje i prosi o wytłumaczenie, jaka jest przyczyna i konsekwencje, kiedy odzyska sprawność, czego musi się w przyszłości wystrzegać, by choroba czy schorzenie nie powróciło.
Lekarze nie dokształcają się
Lekarze z długoletnim doświadczeniem bazują na swojej wiedzy sprzed lat, jeszcze ze studiów. Wielu przechwala się nawet, że nie czyta ulotek dołączanych do lekarstw i zapisuje tylko to, co zna od lat.
Przedkładają prywatę nad pracę w przychodni
Wizyta w przychodni trwa kilka minut. W tym czasie pacjent nawet nie zdąży powiedzieć, co mu dolega, a lekarz już wypisuje receptę. Chodzi o to, by jak najszybciej wyjść z pracy i dotrzeć do prywatnego gabinetu.
Spóźniają się
Zapisałeś się w systemie na konkretną godzinę? To nie szkodzi. Lekarz jest panem w twojej przychodni i może przyjść o dowolnej porze. Przyjmie cię wtedy, kiedy będzie mieć ochotę. Dlatego w korytarzach poradni zawsze są kolejki.
Są nieuprzejmi
Miłego lekarza można spotkać tylko w prywatnym gabinecie, gdzie uśmiecha się do pacjenta i traktuje go jak klienta biznesowego. Praca w państwowej poradni jest dla lekarza przykrym obowiązkiem, a swoją frustrację przenosi na chorego.
Wymuszają dowody wdzięczności
Bardzo ci zależy na skierowaniu? Chcesz, by na recepcie pojawił się napis „cito"? Musisz się postarać. Wszyscy wiedzą, że koniak albo gruba koperta mogą wiele załatwić w służbie zdrowia.
W szpitalu zajmują się tymi, których leczą prywatnie
Najlepszym przykładem są kobiety ciężarne. Jeśli przyszła mama chce, by lekarz dobrze się nią zaopiekował podczas porodu, już w czasie ciąży płaci za prywatne wizyty o ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego, gdzie będzie rodzić. Ma wtedy gwarancję, że lekarz przyjedzie do akcji porodowej. W innym wypadku często nawet nie wyjdzie z dyżurki.
Najbardziej interesują ich rozmowy z przedstawicielami medycznymi
W przychodni bardzo często można spotkać przedstawicieli handlowych, którzy są bardzo mile widziani w gabinetach. Tajemnicą Poliszynela jest, że za wypisywanie konkretnego leku, lekarz może spodziewać się wymiernych korzyści (wycieczki zagraniczne, laptopy itp.). Dlatego pacjent w kolejce zawsze przegra z przedstawicielem farmaceutycznym.
Lekarze zapisują bardzo drogie leki
Lekarze nie mogą w większości narzekać na niskie dochody, więc i pacjentom przepisują drogie leki. Zazwyczaj wynika to z układu, jaki nawiązali z przedstawicielem farmaceutycznym.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Mama 14-latka: Wychowam dziecko nauczycielce