Po rozruchach w Berlinie
(PAP)
Policyjna taktyka "deeskalacji" nie zapobiegła
pierwszomajowym burdom, sprowokowanym w Berlinie przez grupy agresywnej młodzieży.
Po zakończeniu oficjalnych pochodów pierwszomajowych w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg, liczące po około dwieście osób grupy chuliganów przewracały i podpalały samochody, wybijały szyby i niszczyły przystanki autobusowe. Zdemolowano firmowy salon samochodowy Opla. Zamaskowani demonstranci obrzucali policjantów kamieniami, butelkami i petardami. Siły porządkowe użyły gazu łzawiącego oraz armatek wodnych. Zdaniem wielu mieszkańców Kreuzberga, policja zwlekała zbyt długo z interwencją, pozwalając na wybuch przemocy.
Siły porządkowe opanowały sytuację dopiero na krótko przed północą. Jak podała ZDF, zatrzymano co najmniej 30. najbardziej agresywnych demonstrantów. Liczba rannych nie jest jak na razie znana. Porządku w stolicy Niemiec strzegło 7,5 tys. funkcjonariuszy policji.
Do starć z policją doszło już w przeddzień święta 1 Maja. W Berlinie i w Hamburgu młodzież obrzuciła policję kamieniami i butelkami. W obu miastach zatrzymano łącznie blisko 200 osób. Podczas rozpędzania tłumu w Berlinie obrażenia odniosło 29 policjantów - jeden z nich został poważnie ranny.