PolskaPo raz drugi nie ruszył warszawski proces "króla żelatyny"

Po raz drugi nie ruszył warszawski proces "króla żelatyny"

Po raz drugi nie ruszył warszawski proces
Kazimierza G., zwanego "królem żelatyny" - oskarżonego w sprawie
upadku Fabryki Żelatyny w Brodnicy, na czym Skarb Państwa miał
stracić 4,5 mln zł. Nowo ustanowiony adwokat G. nie zdążył się
zapoznać z obszernymi aktami sprawy.

16.10.2007 | aktual.: 16.10.2007 12:40

Proces G. ciągnął się od czterech lat przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Dopiero w styczniu 2006 r., po trzech latach procesu, tamtejszemu sądowi udało się odczytać akt oskarżenia. Do tego czasu obrona i oskarżony składali zaświadczenia o złym zdrowiu G., wnioski o zmianę obrońcy lub o przeniesienie procesu. Wiosną tego roku sprawę przeniesiono do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, bo choroba kręgosłupa G. wykluczyła jego dojazdy do Torunia.

We wtorek okazało się, że nowy adwokat G. mec. Jan Stefanowicz nie zdążył zapoznać się z aktami sprawy - poprzedni wypowiedział pełnomocnictwo podsądnemu, co uniemożliwiło rozpoczęcie procesu dwa tygodnie temu.

G. nie zgodził się na odczytanie aktu oskarżenia pod nieobecność swego obrońcy (reprezentował go aplikant). W tej sytuacji sprawę odroczono do 29 października. "Znowu się powtarza historia z Torunia" - oświadczył sędzia Piotr Janiszewski. Nic podobnego - skomentował G. Po raz drugi straciliśmy cały dzień - replikował sędzia.

G. jest oskarżony o nadużycia z lat 1995-99 przy prywatyzacji państwowego przedsiębiorstwa Fabryka Żelatyny w Brodnicy (Kujawsko- Pomorskie). Chciał ją kupić w 1995 r., ale nie zgodził się na to Urząd Antymonopolowy, gdyż G. był właścicielem innych wytwórni żelatyny w Polsce. Wówczas większościowy pakiet akcji objął uważany za "człowieka króla żelatyny" Józef D. W umowie leasingowej zobowiązał się on do zainwestowania w zakład 2,5 mln zł i wprowadzenia nowych technologii, ale nie wywiązał się z tego.

Fabryka przez kilka lat wyprodukowała tylko 160 ton żelatyny; przede wszystkim magazynowano i paczkowano żelatynę produkowaną w innych fabrykach G. W 1999 r. firma zupełnie podupadła - przerwano produkcję, rosły długi, energetyka groziła odcięciem prądu. Józef D. swe akcje odsprzedał G. Wówczas załoga na własna rękę rozpoczęła produkcję żelatyny. W 2000 r., gdy umowa leasingowa wygasła, załoga wydzierżawiła wytwórnię i zmieniła nazwę na Brodnickie Zakłady Żelatyny.

Od marca do grudnia 2001 r. G. przebywał w areszcie, gdzie targnął się na życie, ale - według więzienników - próba z góry była skazana na niepowodzenie. Wyszedł po wpłaceniu 600 tys. zł kaucji.

Pod koniec 2001 r. Prokuratura Okręgowa w Toruniu oskarżyła Kazimierza G., przedstawiając mu 10 zarzutów. Najpoważniejsze to: doprowadzenie do upadku fabryki, na czym Skarb Państwa miał stracić 4,5 mln zł oraz oszustwa na szkodę BGŻ w Radomiu, któremu G. nie spłacił 29 mln zł kredytu. G. nie przyznaje się do zarzutów. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Wraz z G. oskarżono byłych członków zarządu brodnickiej fabryki. Poddali się już oni dobrowolnie karom: od dwóch lat i dwóch miesięcy więzienia do dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz grzywnom: od 50 do 10 tys. zł

Jestem całkowicie niewinny - przekonuje G., według którego jego sprawa to "polityczne działanie AWS na korzyść konkurencji, by zniszczyć produkcję żelatyny w Polsce". Oskarżony przyjął taką a nie inną linię obrony, ale materiał dowodowy ewidentnie wykazuje, że popełnił on zarzucane mu czyny - mówi prok. Cezary Krauze.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)