"PO nie będzie miała najlepszych stanowisk w rządzie"
W koalicyjnym rządzie PO-PiS Platforma nie
będzie miała premiera, ministra finansów i szefa dyplomacji;
takiej koalicji nie będzie - oświadczył kandydat PiS na prezydenta
Lech Kaczyński na wtorkowym spotkaniu z korpusem dyplomatycznym.
13.09.2005 | aktual.: 13.09.2005 16:39
"Jeżeli PO ma premiera i ministra finansów, to my mamy szefa dyplomacji" - doprecyzował potem. Zastrzegł, że tego stanowiska nie obejmie jego brat Jarosław Kaczyński; nie powiedział, kto jest kandydatem PiS na szefa MSZ.
Jest sprawą oczywistą, że koalicja będzie się składać z dwóch silnych partii - taka sytuacja, w której trzy najważniejsze miejsca w rządzie będą w ręku jednego koalicjanta ... to być może z kimś innym koalicja, nie z nami - podkreślił Kaczyński.
Przedstawiając założenia polityki zagranicznej swojej formacji, Kaczyński dużo miejsca poświęcił Niemcom. Ocenił, że w naszych obecnych stosunkach z tym krajem "są pewne kłopoty". Jak dodał, leżą one w dwóch "głęboko niepokojących płaszczyznach".
Za pierwszą z nich uznał panujący w niektórych niemieckich środowiskach historyczny rewizjonizm w postrzeganiu II wojny światowej. Tutaj mamy do czynienia z tendencjami niebezpiecznymi, z tendencjami, które, uskrajniając może nieco, mogą doprowadzić do wniosku, że poza Żydami, którzy byli główną ofiarą II wojny światowej, następną ofiarą byli Niemcy - powiedział Kaczyński. Opinie, że Niemcy były ofiarą II wojny światowej, określił jako "bardzo głębokie nieporozumienie". Jak zaznaczył, nie ma też akceptacji dla poglądów, że Żydów na terenie Polski wymordowali naziści, a nie Niemcy, a Polacy im pomagali.
Jako drugą, niepokojącą w stosunkach z Niemcami, płaszczyznę Kaczyński wskazał relacje niemiecko-rosyjskie. W tym kontekście zapowiedział, że nie ma mowy, by Polska zgodziła się na przeprowadzenie gazociągu bałtyckiego przez swoją strefę ekonomiczną. Mamy prawo, przy wykorzystaniu środków przewidzianych przez prawo międzynarodowe, nie zgadzać się na przedsięwzięcia, które muszą być związane np. z polską strefą ekonomiczną na Bałtyku, a które nie leżą w naszym interesie (...) Jeżeli tak jest, to bez najmniejszej wątpliwości się nie zgodzimy. Nie ma w ogóle mowy żebyśmy się zgodzili - podkreślił.
Kaczyński zadeklarował jednocześnie, że "bardzo głęboko" chciałby harmonijnej współpracy Polski i Niemiec. Przypomniał, że kraj ten w latach 90. był w dużym stopniu reprezentantem naszych interesów w Europie. My w PiS mamy świetną pamięć historyczną i świetnie to pamiętamy - mówił.
Zaznaczył też, że "bardzo istotną sprawą jest dla Polski Rosja". Był taki czas, szczególnie po wejściu do NATO, kiedy liczyliśmy, że uda nam się stworzyć dobre stosunki z Rosją. Niestety, te nadzieje zawiodły. Doszło do wielu gestów symbolicznych - nie sądzę, żeby można było uznać za przypadek, że narodowym świętem Rosji jest dzisiaj dzień wypędzenia Polaków przed blisko 400 laty z Moskwy - powiedział. Wspominał też m.in. niedawne pobicia polskich dyplomatów w stolicy Rosji.
"To wszystko wróży źle i to wszystko też wskazuje na to, że polityka asymetrii, którą prowadziły obecne władze RP (...) nie dała rezultatu" - ocenił. Dodał, że występują między Polską i Rosją wspólne interesy; Rosja musi jednak przestać traktować Polskę jak swoją strefę wpływów. "To są dwa odrębne państwa, które mogą ze sobą współpracować" - dodał Kaczyński. Zapewnił równocześnie, że on i PiS nie są "z natury rusofobami".
Jak podkreślił, "za swojego podstawowego strategicznego partnera jeśli chodzi o bezpieczeństwo uważamy USA, a także szerzej NATO". "Dla Polski podstawowym sojuszem strategicznym jest sojusz z NATO i USA" - powtórzył. Sprzeciwił się prowadzeniu konkurencyjnej polityki bezpieczeństwa przez UE i USA.
Poza USA na drugim miejscu trzeba wymienić UE - mówił kandydat PiS na prezydenta. Zaprzeczył opiniom, że PiS traktuje Unię "jako zło konieczne". Przyznał, że nasza dotychczasowa obecność w UE dała lepsze rezultaty, niż PiS się spodziewało. "Chcemy Unii solidarnej, chcemy powrotu do korzeni, do tego co mówili ojcowie- założyciele. Do przywrócenia w większym niż w tej chwili stopniu ducha solidarności" - oświadczył.
Kaczyński opowiedział się natomiast przeciw traktatowi konstytucyjnemu UE i przeciw Unii jako federacji, bo - jak zaznaczył - nie ma tożsamości europejskiej oraz europejskiej opinii publicznej. Nie wykluczył, że czas na europejską federację nadejdzie w następnym pokoleniu.
Za strategicznego partnera uznał też Ukrainę. Poparł też jak najbliższą współpracę m.in. w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Zadeklarował, że jego formacja chce zrobić "jak najwięcej", aby relacje polsko-izraelskie były "jak najlepsze".