Po maturze pójdzie do sądu. Sprawa uczestniczki Strajku Kobiet
Tegoroczna maturzystka z Wrocławia Wiktoria Korzecka wzięła udział w proteście pod komisariatem policji. Przez megafon skandowała hasła wspierające jednego z uczestników Strajku Kobiet zatrzymanego przez policję. Za użycie urządzenia odpowie teraz przed sądem.
Sprawę Wiktorii opisała "Gazeta Wyborcza". Maturzystka czynnie wyraża swój sprzeciw wobec polityki rządu, organizując i uczestnicząc we wrocławskich protestach. Po jednej z takich demonstracji zatrzymany został Tomasz Franckiewicz ze Strajku Kobiet. Wiktoria wraz z wieloma innymi osobami ruszyła pod policyjny komisariat by wesprzeć zatrzymanego.
- Miałam wtedy w ręku megafon. Skandowaliśmy, że nie będzie szedł sam, a solidarność jest naszą bronią. Daliśmy do zrozumienia policji, że nie opuścimy tego miejsca, dopóki Tomek nie zostanie wypuszczony - opisuje w rozmowie z "GW"
Przesłuchanie w terminie matury
To właśnie megafon stał się przyczyną, dla której Wiktoria ma teraz kłopoty. Postawiono jej zarzut naruszenia ustawy o ochronie środowiska, czego miała dopuścić się używając urządzeń nagłaśniających w na terenie miasta. Wezwanie na przesłuchanie w tej sprawie dostała podczas jednej z lekcji online. - Kiedy siedziałam na lekcjach online i słyszałam dzwonek do drzwi, od razu z tyłu głowy pojawiała się myśl, że za drzwiami stoi policjant albo listonosz z wezwaniem - relacjonuje Korzecka.
Na wezwaniu widniała data przesłuchania, która kolidowała z maturami. Wiktoria postanowiła postarać się o przełożenie terminu, by nie dodawać sobie stresu w czasie egzaminów. Udało się. Na komisariacie stawiła się już po maturach. Nie przyznała się do winy. Teraz jej sprawą zajmie się sąd.
- Liczę na przychylną decyzję sądu, ale nawet jeśli będę musiała zapłacić, w żaden sposób mnie to nie zniechęci do dalszych protestów. Nie zamierzam milczeć i godzić się na to, co wyprawia nasza władza - podkreśla Wiktoria w "GW"
Zobacz też: Tarcia w PiS. Nowa rola marszałek Witek?
Źródło: "Gazeta Wyborcza"