Po co komu monitoring?
Codziennie na Krupówkach dochodzi do kradzieży kieszonkowych. Ofiarami kieszonkowców są najczęściej turyści. W walce z nimi miały pomóc policji kamery zainstalowane na deptaku. Nie pomagają...
05.08.2006 08:45
Jeszcze przed zainstalowaniem kamer w Zakopanem komendant zakopiańskiej Straży Miejskiej, Henryk Ziemianek przekonywał, że kamery na Krupówkach i w rejonie dworców są wyjątkowo potrzebne, by jak twierdził, wypłoszyć wszystkich kieszonkowców z deptaku i spod dworców.
Kamery zostały zainstalowane na ulicach, ale ich rola w ograniczaniu przestępczości i ilości wydaje się być bez znaczenia. Policyjne statystyki prawie codziennie informują o kolejnych, często bardzo zuchwałych przypadkach kradzież na deptaku, czasem i na dworcach.
Nie mieliśmy w ciągu dwóch lat, odkąd jest monitoring żadnych zgłoszeń od funkcjonariuszy Straży Miejskiej, by kamery zauważyły kieszonkowców - mówi asp. Monika Broś, rzecznik prasowy KPP Zakopane.
Nie tylko kieszonkowców kamery, nie wiedzieć dlaczego, nie wychwytują. "Naganiacze" spod dworców tak samo oferują pokoje, jak wtedy, gdy monitoringu nie było. Ich liczba nie zmniejszyła się. Po co więc Zakopanemu były kamery? Bardzo zdenerwowany komendant Ziemianek odmówił rozmowy na ten temat.
Sprawa monitoringu na ulicach i dworcach Zakopanego już rok temu była omawiana na posiedzeniu komisji Rady Miasta. Wtedy dwaj zakopiańscy radni Janusz Majcher oraz Wojciech Solik zarzucili Straży Miejskiej, że nie nadzorują pracy kamer rozmieszczonych na Krupówkach.
Komendant Ziemianek nie zgadzał się wtedy z tymi zarzutami. Strażnicy 24 godziny na dobę, świątek, piątek, także w weekendy, nadzorują pracę kamer - wyjaśniał. Dlaczego więc nie ma efektów ich pracy? Dlaczego przez dwa lata nie zdołali wyśledzić na ekranie ani jednego kieszonkowca?