Po 25 latach odnalazł się w stolicy grzechu
Arthur Gerald Jones został oficjalnie uznany za zmarłego 25 lat temu. Policjanci odnaleźli go jednak właśnie w stolicy grzechu. 72-latek miał nową pracę i nową rodzinę - czytamy w "Rzeczpospolitej".
26.07.2011 | aktual.: 26.07.2011 08:34
Jones miał długi hazardowe. Potrafił przegrać 30 tysięcy dolarów w czasie jednego meczu koszykówki. W końcu w 1979 roku zaginął. Policja podejrzewała, że mógł uciec przed gangsterami. Jednak, gdy po siedmiu latach nie udało się go zlokalizować, został oficjalnie uznany za zmarłego.
Po latach okazało się, że nie dość, że żyje, to w dodatku całkiem nieźle sobie radzi.
Parokrotnie zmieniał nazwisko i miejsce zamieszkania. W końcu osiadł w Las Vegas jako Joseph Richard Sandelli. Wyrobił sobie nowe dokumenty. Policjanci trafili na jego ślad, podejrzewając, że coś dziwnego dzieje się z kartą Social Security Sandellego. Wtedy okazało się, że w rzeczywistości to zaginiony Arthur Gerald Jones.
72-latek usłyszał m.in. zarzut oszustwa i kradzieży tożsamości. Jego proces zacznie się pod koniec sierpnia.