Platynowy zasiłek
Polska okazała się eldorado dla bezrobotnych zza zachodniej granicy. Tylko u nas za średniej wysokości europejski zasiłek mogą oni żyć jak królowie. Korzystają z tego Polacy z podwójnym obywatelstwem
Spełniają się marzenia bezrobotnych: dostają już większe zasiłki niż zarobki dyrektorów urzędów pracy. Niestety, dotyczy to tylko bezrobotnych z zachodnim obywatelstwem.
Gra w złoty zasiłek
Celem gry jest spędzenie trzymiesięcznych luksusowych wakacji w Polsce na koszt podatnika zachodnioeuropejskiego. W grze mogą brać udział tylko bezrobotni obywatele Unii Europejskiej. Zwycięzca może otrzymać na wypoczynek od 1046 do 5206 złotych. Na największe dofinansowanie wakacji mogą liczyć obywatele najbogatszych krajów UE, w których zasiłki dla bezrobotnych są najwyższe. Pierwsi gracze pojawili się już w Olsztynie, Gdańsku i Lęborku - głównie Polacy z podwójnym obywatelstwem, którzy przed laty wyjechali z kraju.
Początek gry
By rozpocząć grę, potrzebny będzie formularz E 303 - przepustka do raju i gwarancja udanych wakacji. Możesz go pobrać w rodzimym urzędzie pracy. W całej zjednoczonej Europie wygląda identycznie. Zapisana jest tam historia twojego bezrobocia. Na miesiąc przed wyjazdem musisz poinformować w pośredniaku, że przez następny kwartał będziesz poszukiwał pracy w Polsce. Taka deklaracja może zdziwić urzędnika w Holandii, Danii lub Anglii, który wie, że w Polsce zarobki są zazwyczaj kilkakrotnie niższe od zachodnioeuropejskich zasiłków. Ale spokojnie, nikt nie będzie sprawdzał, że za pieniądze zachodniego podatnika jedziesz odpocząć na wschodnie rubieże UE.
Teraz najtrudniejsze zadanie. Gdy już dotrzesz do Polski, musisz się zameldować, choćby czasowo. Jeśli tego nie zrobisz - nici z luksusowego urlopu. Dlatego największe szanse na wygraną mają Polacy z podwójnym obywatelstwem, dobrą znajomością terenu, realiów, języka i urzędników rzucających kłody pod nogi.
Pierwsze przeszkody
Gdy masz już meldunek, od razu kieruj się do wojewódzkiego urzędu pracy. Tu przeliczą twój zachodnioeuropejski zasiłek z euro na złotówki i prześlą twoje dokumenty do powiatowego urzędu pracy. Właśnie ten urząd będzie co miesiąc wysyłał na twój rachunek wygraną, czyli zasiłek.
Uwaga: Twoje wakacje może zakłócić wysłannik z urzędu pracy, ale nie częściej niż raz w miesiącu. Na każde jego wezwanie musisz stawić się w polskim pośredniaku i zapewnić, że nadal szukasz pracy, choć wszyscy wiedzą, że nie pójdziesz do roboty za 170 euro jako pomoc dentystyczna czy za 190 euro jako sekretarka. Przecież straciłbyś wtedy cztery lub pięć razy większy zasiłek.
Zresztą nikt nie będzie cię zmuszał do pracy. Ani w Gdańsku, ani w Lęborku, ani w Olsztynie, gdzie bez pracy jest co trzeci Polak.
Pierwsi wygrani
21-letnia Katarzyna Polakowski z Paderborn zarejestrowała się w Powiatowym Biurze Pracy w Olsztynie 30 czerwca. Do Niemiec wyjechała 14 lat temu razem z rodzicami na dwutygodniowy urlop. Nie mieli dokąd wrócić, bo podczas urlopu PGR w Marunach zabrał im mieszkanie, a rodzina wyprzedała meble.
Po skończeniu niemieckiej podstawówki Kasia pracowała w pralni, sprzątała pociągi, montowała klamki samochodowe. Od ponad roku jest bez pracy. Teraz mieszka na wsi pod Barczewem. - Za 200 euro zasiłku trudno jest przeżyć w Niemczech. Co innego w Polsce - mówi Kasia, która dostaje w Olsztynie 1046 złotych zasiłku dla bezrobotnych. Choć jest to najniższy zasiłek w Niemczech, to i tak dwa razy większy niż przysługujący polskiemu bezrobotnemu. Kasia chce być w Polsce krawcową albo sklepową. Zdaje sobie sprawę, że może zarabiać mniej, niż bierze dziś zasiłku.
Pod koniec lipca przyjedzie do Polski cała rodzina Kasi. Tata, który jest na bezrobociu, bo od czasu wyjazdu do Niemiec choruje, i mama, która pracowała chwilę przy produkcji marmolady, również będą pobierać niemiecki zasiłek dla bezrobotnych w Polsce.
Zszokowany urząd
W Polsce chce też zostać 38-letni Darius Hemmerling z Gdańska. Wyjechał z Polski 26 lat temu. Przez 16 lat pracował w niemieckiej stalowni. O tym, że może wyjechać na zasiłek do Polski, dowiedział się od swoich znajomych, którzy w podobny sposób wyemigrowali do Francji.
Co miesiąc pobiera 2767 złotych z polskiego urzędu pracy. - W Gdańsku jako pierwszy starałem się o unijny zasiłek - mówi Hemmerling. - Po 10 razy musiałem chodzić do urzędu, bo urzędnicy nie mieli o niczym pojęcia.
3375 złotych zasiłku dostaje 25-letni Robert Gałęziecki z Lubeki, który po sześciu latach wrócił do rodzinnej wsi pod Lęborkiem. - Sam byłem zdziwiony, że zasiłek jest aż tak wysoki, bo miejscowi dostają dużo mniej.
W osłupienie wprawił jednak urzędników 25-letni bezrobotny Duńczyk polskiego pochodzenia, który zarejestrował się w olsztyńskim urzędzie pracy. Duńczyk dostaje co miesiąc 5206 złotych - prawie pięć razy więcej, niż średnio zarabiają zatrudnieni tu urzędnicy. - Wiedzieliśmy, że na Zachodzie są wysokie zasiłki, ale nie przypuszczaliśmy, że są wyższe od dyrektorskich pensji - mówi Janina Migdalewicz, dyrektor olsztyńskiego urzędu.
Na Polskę!
Najazd bezrobotnych na Polskę finansują podatnicy krajów europejskich. Koszty wypłaty zasiłków pokrywa kraj, z którego przyjechał bezrobotny, a pieniądze mają być zwracane polskim urzędom po trzech miesiącach. Nasi bezrobotni, którzy szukają pracy w Europie, mogą liczyć tylko na 115 euro (czyli równowartość polskiego zasiłku) z zachodnioeuropejskich urzędów pracy.
Cezary Łazarewicz, Łukasz Sokołowski
Współpraca Piotr Kowalczyk