Planujemy przestępstwo!
Gabinet dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), Lubomira Glinieckiego. Przy stole kilku wójtów, starostów i dziennikarz Gazety Wrocławskiej. Dyr. Gliniecki zaczyna: - Zamierzam złamać prawo - mówi. W procederze tym uczestniczą przedstawiciele gmin. Przestępstwo popiera Gazeta Wrocławska oraz poseł Jan Szymański.
14.08.2003 10:44
Jakie są polskie drogi, każdy widzi. Ci, którzy mają samochody wiedzą najlepiej, bo odbija się to na stanie ich portfeli. Wyjątkowo nędznie wyglądają drogi gminne. Tymi ciężko przejechać nawet przy dobrej pogodzie. Kiedy natomiast spadnie deszcz, staje się to wręcz niemożliwe. Budowa kilku kilometrów takiej “autostrady” kosztuje co najmniej pół miliona złotych. A takich dróg w każdej gminie jest kilkaset kilometrów. - Gmin nie stać na drogę asfaltową – tłumaczy Aleksander Bąk, wójt gminy Kostomłoty.
Zapas na ćwierć wieku, czyli zapłaci podatnik
I dochodzimy do sedna. Jest szansa, aby gminy wybudowały drogi. Szansa jest, ale... prawo na to nie pozwala. - Przyjdzie inspektor Najwyższej Izby Kontroli i kieruje sprawę do prokuratury – mówi dyr. Gliniecki. Zarzut: niegospodarność.
A oto dlaczego
Każdego roku GDDKiA zdziera miliony ton nawierzchni z autostrad. Jest ona stara, nie spełnia norm, trzeba ją wymienić. Faktycznie owa nawierzchnia będąca odpadem, zwana już frezowiną, jest majątkiem Skarbu Państwa. Teoretycznie przydaje się przy budowie autostrad, robi się z niej pobocza. GDDKiA posiada jej nadmiar. Dokładnie ok. 73 tys. ton. Zapas na ćwierć wieku.
- Wykorzystujemy około 3 tysięcy rocznie – mówi Lubomir Gliniecki. Co z resztą? Prawo mówi, że frezowinę trzeba składować. Wygląda to tak: materiał zwozi się z autostrady, trzy kilometry zdartej powierzchni, to ok. 15 tys. ton owej frezowiny. Potrzeba 750 ciężarówek, po 20 ton udźwigu każda. To pierwszy koszt. Następne to składowanie. Ustawa o ochronie środowiska nakazuje robić to na specjalnie przygotowanych do tego terenach, a dodatkowo, takich miejsc po prostu nie ma! Asfalt leży więc na słońcu, po kilku miesiącach do niczego się nie nadaje. Ustawa nakazuje utylizację. Jej koszt: ok. 50 złotych za tonę. Tak nakazuje postępować z frezowiną prawo. Asfalt marnuje się, a za te straty płaci Skarb Państwa, czyli tak naprawdę my - podatnicy.
Zarobią wszyscy
- O, tutaj kładziemy dzisiaj frezowinę - Ryszard Stępien z urzędu gminy w Kostomłotach pokazuje polną drogę. Półtora kilometra dalej są zabudowania. Mieszka w nich 6 rodzin, wielodzietnych. Wiosną czy jesienią droga jest nieprzejezdna. Frezowina to zmieni. - A tu będzie osiedle na 45 domków – Ryszard Stępień stoi już na hałdce asfaltu, jutro asfalt ma ubić specjalna maszyna. Frezowinę gmina otrzyma za darmo od GDDiK. Musi tylko zapłacić za transport, później za jej utwardzanie.
- Jeśli nie dostaniemy bezpłatnie materiału, to dróg nie będzie - mówi A. Bąk wójt Kostomłotów. Tyle że zarówno wójt, jak i GDDiK łamią prawo. Dyrekcja dróg przecież pozbywa się za darmo majątku Skarbu Państwa.
- Weźmiemy każdą ilość frezowiny – dodaje Barbara Bogulska, z urzędu gminy Długołęka. Uwaga! Ta gmina też łamie prawo. - Mamy kilkaset kilometrów dróg, które trzeba zagospodarować. Wczoraj uczestniczyły w planowaniu przestępstwa (!) także inne gminy: Oborniki, Krośnice, Oleśnica, Środa Śląska, Miękinia. No i Gazeta Wrocławska. Wójt Kostomłotów liczy, ile zaoszczędzi: - Dwa kilometry drogi kosztowało mnie 15 tys. zł. Gdyby musiał kupić frezowinę, to zapłaciłbym pół miliona.
Jeszcze więcej w rzeczywistości zyska Skarb Państwa. Nie musi frezowiny przewozić, później składować i jeszcze potem utylizować. Tyle że prawo, takie działanie traktuje jako przestępstwo.
Zmienić prawo
- Jan Szymański
- poseł SLD, komisja infrastruktury Niestety, prawo nakazuje frezowinę najpierw składować, a później ustawa o ochronie środowiska każe ją utylizować. Na tym Skarb Państwa traci gigantyczne pieniądze. W kraju każdego roku trzeba utylizować miliony ton frezowiny. Prawo bowiem zabrania ją rozdawać. Dyr. Gliniecki postanowił przekazywać nieodpłatnie gminom materiał, który jest im bardzo potrzebny. W praktyce zarabia na tym Skarb Państwa, znikają niepotrzebne koszty. Zyskują gminy. Absurd polega na tym, że prawo zabrania takiej działalności. Zaraz po urlopie wyjdę z inicjatywą ustawodawczą, aby te przepisy zmienić.
Marcin Gąsiorowski