Planeta Hip-hop

Choć uchodzi za subkulturę przemocy i nienawiści, dokonał czegoś, co nie udało się jego miłującemu pokój starszemu bratu, rock and rollowi. Rap – te częstochowskie rymowanki pseudogangsterów – łączy młodych na całym globie, niezależnie od kraju, języka, kultury, o kolorze skóry nie mówiąc.

26.11.2007 | aktual.: 26.11.2007 11:49

W dusznych wnętrzach nocnego klubu w sercu jednego z najdynamiczniejszych miast świata możecie usłyszeć dźwięki przyszłości. Setki ludzi kołyszą się rytmicznie, kiedy didżej zapuszcza gorące bity. Na scenie dwaj raperzy stają naprzeciw siebie z mikrofonami w dłoniach, przerzucając się improwizowanymi rymowankami. W szerokich spodniach i bejsbolówkach wyglądają jak typowi hiphopowcy. Ale jeśli posłuchacie uważniej, zauważycie coś niezwykłego: rymują po chińsku.

Jeden wyrzuca z siebie słowa z charakterystycznym pekińskim akcentem, besztając drugiego za to, że nie posługuje się poprawnym dialektem mandaryńskim. Jego przeciwnik z Hongkongu odszczekuje się w rytm muzyki w trójjęzycznym potoku kantońskiego, angielskiego i mandaryńskiego, w niewybrednych słowach wyrzucając raperowi z Pekinu, że nie reprezentuje ludzi. Tłum zaczyna szaleć, hałaśliwie wyrażając zachwyt albo konsternację.

Najważniejszy jest cipher

Ta doroczna rapowa bitwa, pod nazwą Iron Mic (Żelazny Mikorofon), nie odbywa się w Nowym Jorku ani Los Angeles, ale w Szanghaju, gdzie twórca imprezy, 32-letni Dana Burton, nieoczekiwanie znalazł sławę i powodzenie. Wychowany w Detroit, do Chin przyjechał w 1999 roku, by pracować jako nauczyciel angielskiego. W pierwszym tygodniu swojego pobytu poszedł do klubu nocnego, gdzie według reklamy miał być grany hip-hop. Ale najbliższe hip-hopu było tego wieczoru miejscowe wcielenie Michaela Jacksona produkujące się na scenie. I tak Burton postanowił pokazać w Państwie Środka, co to jest prawdziwy rap. – Myślałem o tym, co mogę zaoferować od siebie Chinom – mówi. Zaczął dorabiać jako raper i wkrótce miał już fanów. Nie tylko występował sam, ale pomagał też w rozkręceniu kariery innym, cudzoziemcom i Chińczykom, organizując koncerty i hiphopowe imprezy takie jak Iron Mic. Wielbiciele nazwali go ojcem chrzestnym chińskiego hip-hopu. Wkrótce Burton został promotorem tras koncertowych słynnych artystów przyjeżdżających
ze Stanów Zjednoczonych. Dziś międzynarodowe korporacje – Intel, Coca-Cola czy Adidas – zwracają się właśnie do niego, gdy potrzebują dla swoich produktów marketingowej pomocy na rozkwitającym rynku młodych chińskich konsumentów. Burton sięga wtedy do swojej bazy danych ponad 300 chińskich raperów, didżejów, tancerzy i grafficiarzy.

Jeff Chang Żródło: Facts Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)