"Plan B" Państwa Islamskiego. Czy dżihadyści są gotowi na swój upadek?
• Państwo Islamskie nie rozwija się już tak dynamicznie jak w latach 2014-2015
• Dżihadyści tracą ziemię, do kalifatu napływa mniej rekrutów
• Czy ISIS przygotowało "plan B" na wypadek niepowodzenia?
• Magazyn "Foreign Policy" przeanalizował potencjalne alternatywne strategie dżihadystów oraz ich plusy i minusy
Państwo Islamskie już nie rośnie w siłę. CIA już w ubiegłym miesiącu informowała, że maleje liczba bojowników, którzy zjeżdżają z całego świata na dżihad pod flagą ISIS. W szczytowym okresie przybywało ich nawet ok. 2 tys. miesięcznie, a teraz napływają w ok. 10 razy mniejszym tempie. Co więcej, rośnie liczba dezercji, a ci, którzy zostają wierni al-Bagdadiemu coraz częściej giną na polach bitew z rąk Kurdów, sił Baszara al-Asada czy amerykańskich nalotów. Równocześnie samozwańczy kalifat utracił panowanie w Ramadi i Palmirze.
Choć dżihadyści nadal kontrolują jedno z najważniejszych miast Iraku - Mosul, duże połacie ziemi w prowincji Niniwa oraz sunnickie enklawy w prowincji Anbar: Faludzę, Hadithę i Hit - to jednak islamski blitzkrieg, który zafundowało ISIS Bliskiemu Wschodowi w latach 2014-2015, wyraźnie traci na dynamice.
Dlatego prestiżowy amerykański magazyn "Foreign Policy" przewiduje, że Państwo Islamskie wkrótce może zacząć wcielać w życie "plan B", czyli strategię, która pozwoli mu przetrwać, mimo wyraźnych zmian na niekorzyść dżihadystów.
"FP" uważa, że ten scenariusz jest więcej niż pewny, ponieważ ISIS - w przeciwieństwie do innych znanych powstańczych ruchów - jest skazane na walkę do samego końca, ponieważ nikt nie będzie traktował ich jako partnerów do negocjacji z uwagi na bezkompromisowy ekstremizm. Dlatego w przypadku porażki dotychczasowej koncepcji kalifat będzie musiał się przeobrazić.
Dżihad podziemny
Wśród opcji, jakie może wybrać Państwo Islamskie, "FP" wymienia zejście do podziemia. Chodzi o stworzenie sieci fundamentalistycznej, która działałaby jako alternatywa wobec rządów. Zakładana zmiana jest więc naśladownictwem talibów w Afganistanie.
** Magazyn dostrzega jeden poważny mankament - zagranicznym zaciągom ciężko byłoby przetrwać w realiach walki podziemnej na obczyźnie, której nie znają i nie rozumieją lokalnych zależności.
Plusem jest czas, który zyskują dżihadyści, bo służby wywiadowcze i aparat bezpieczeństwa Iraku i Syrii musiałyby najpierw odbudować struktury na odbitych terenach, a dopiero później mogłyby brać się za zwalczanie siatek islamistów z ISIS.
Dżihad mobilny
Straciliśmy ziemię? To nic, obok są przecież kolejne nieprzebrane piaski i osady, w których dżihadyści zdążyli stworzyć parapaństwowe struktury. Ta strategia zakłada przeprowadzkę dżihadu. Oczywistym celem ekstremistycznego exodusu jest upadała Libia, teren rozpoznany przez ISIS, bo na jej terenie islamiści szkolą rekrutów.
"FP" ocenia, że taka strategia byłaby nie na rękę Zachodowi, który nie chciałby otwierać wojny z terroryzmem w kolejnym kraju.
Mankamentem byłaby z kolei trudność z ideologiczno-PR-owym rozegraniem takiego wycofania. Przede wszystkim byłby to jasny sygnał dla stronników dżihadu: "przegrywamy i musimy szukać schronienia gdzie indziej". Nie bez znaczenia byłoby też ideologiczne powiązanie ISIS z syryjską ziemią, która jest obiektem apokaliptycznych przepowiedni, wieszczących ostateczne starcie sił dobra i zła na terenie dzisiejszej Syrii.
Jeszcze ważniejszym problemem we wdrażaniu takiej koncepcji byłaby sama rola, w którą musiałby wcielić się Abu Bakr al-Bagdadi. Nie byłby już "panem na włościach", z własną ziemią i miastami, którymi może zarządzać. Stałby się za to figurą pokroju Ajmana al-Zawahiriego, lidera Al-Kaidy, który choć jest kompasem ideologicznym i ostateczną instancją w swojej organizacji, nie dzierży jednak aż tak scentralizowanej władzy. "Model zarządzania" zgodny z dżihadem w ujęciu ekstremistycznym jest z resztą jednym z ważniejszych elementów ideologicznego sporu pomiędzy ISIS a Al-Kaidą.
Dżihad na całego
Ostateczna ofensywa jako odpowiedź na serię niepowodzeń. "FP" rozważa w tym przpadku frontalny atak i kampanię terroru. ISIS może z całych sił uderzyć na Bagdad, Damaszek i cały szereg metropolii w regionie, w tym na Rijad i Mekkę, o czym zresztą niedawno mówił Abu Bakr al-Bagdadi.
Amerykański magazyn przytacza przy tym dobrze znany przykład - wietnamską ofensywę Tet z 1968 roku, która choć z punktu widzenia militarnego nie była sukcesem, politycznie przyniosła wielki sukces komunistom. Atak wstrząsnął amerykańską opinią publiczną, która zobaczyła rebelię Wietkongu w sercach miast i przestała popierać udział USA w wojnie.
Czy ISIS w podobny sposób podkopie morale wrogów i doprowadzi do destabilizacji w regionie? Zagrywka jest pokerowa, bo Państwo Islamskie straciłoby w szeroko zakrojonej kampanii terroru wielu swoich popleczników. W zamian mogłoby jednak liczyć na ogólnoświatowy rozgłos i pokaz siły, który mógłby uzmysłowić tym radykalnym muzułmanom, którzy jeszcze wątpią czy się do nich przyłączyć, że ISIS jest silne i nie zawaha się przed nikim.
Dżihad upadły
Terytorium to kontrola i pieniądze. Państwo Islamskie jest bardzo zasobną organizacją terrorystyczną, bo nie jest uzależnione wyłącznie od wpłat zamożnych ekstremistów islamskich z państw Zatoki Perskiej i działalności terrorystycznej spod znaku "porwij i wymuś okup". Wpływy z szybów naftowych, fundusze wygenerowane z przemytu czy w końcu podatki i opłaty nakładane na mieszkańców - to wszystko kluczowe składowe w budżecie ISIS.
Wobec dalszych strat terytorialnych Bagdadi może mieć problem ze zbilansowanej budżetu, a tym samym utrzymaniem w ryzach "struktury prawcowniczej" Państwa Islamskiego - ocenia "FP". Magazyn sądzi, że jeśli ISIS znajdzie się u schyłku, będzie przypominało dużą korporację przed fuzją lub na skraju bankructwa. "Atmosfera wewnętrzna może stać się desperacka. Pojedynczy ludzie porzucają etos współpracy zespołowej i skupiają się na indywidualnym przetrwaniu".
Dlatego "FP" sądzi, że nawet jeśli samozwańczy kalif ma swój "plan B", to w obliczu poważnego kryzysu jego wdrożenie może przegrać z samorzutną dekompozycją dżhadystycznego obozu lub nawet ze zdradą i wydanie kalifa przez podwładnych. Chociaż Zachód nie może przy tym liczyć na to, że zwycięstwo zostanie podane na tacy i musi przygotować się na wszelkie ewentualności.