ŚwiatPlama substancji chemicznych dotarła do ujęć wodnych Chabarowska

Plama substancji chemicznych dotarła do ujęć wodnych Chabarowska

Płynąca Amurem plama substancji chemicznych, w tym benzenu, powstała na skutek wybuchu w chińskich zakładach chemicznych, dotarła do ujęć wodnych rosyjskiego Chabarowska - poinformował gubernator Kraju Chabarowskiego Wiktor Iszajew.

Skażona woda z zakładów w mieście Jilin zaczęła docierać w rejon Chabarowska w czwartek - część plamy, zawierająca najwięcej trujących substancji, przepływać będzie Amurem przez miasto w piątek i sobotę.

Jak przekazała rosyjska agencja ITAR-TASS, Iszajew zakomunikował, że władza miasta zostały zmuszone do "odłączenia ujęć wodnych na kilka godzin i zastosowania procedur sytuacji nadzwyczajnej".

Gubernator - relacjonuje rosyjska agencja - jednocześnie skrytykował stanowisko władz federalnych, które jego zdaniem za późno uświadomiły sobie wagę sytuacji. "Straciliśmy wiele czasu" - powiedział, wskazując na potrzebę zastosowania nowych metod monitorowania stanu wody w Amurze.

Wyciek trujących substancji do rzeki Sungari, które dotarły do Amuru, nastąpił 13 listopada. Do wody, według chińskich danych, przedostało się 100 ton toksycznego benzenu.

Plama trujących chemikaliów, której czoło dotarło do Chabarowska, rozciąga się obecnie na długości 190 km.

Władze liczącego 580 tysięcy mieszkańców Chabarowska po raz kolejny w piątek zaapelowały do mieszkańców o spokój i zapewniły, że poradzą sobie z sytuacją. Według agencji Associated Press, miejscowe władze nadają jednak sprzeczne sygnały na temat konsekwencji zanieczyszczenia wód Amuru, a także współpracy ze stroną chińską. W przeciwieństwie do Iszajewa, zapewniającego mieszkańców, iż woda w kranach nadaje się do picia, regionalny szef federalnego biura ds. surowców i zasobów naturalnych, Władimir Ott, ostrzegł ludzi, by w żadnym wypadku nie korzystali z wody dostarczanej przez wodociągi.

Nieoczekiwanie pojawiły się nowe kontrowersje, dotyczące współpracy z Chinami w zmniejszaniu skutków tej ekologicznej katastrofy. Strona chińska zbudowała m.in. specjalna tamę, mającą zapobiec rozprzestrzenianiu się trujących substancji. W czwartek przedstawiciel rosyjskich federalnych służb ekologicznych Oleg Mitwol oskarżył stronę chińską, że budując zaporę wykorzystała ten fakt do "pewnego przesunięcia" linii granicznej na swoją korzyść. Jak podaje agencja ITAR-TASS, pełnomocnik prezydenta Federacji Rosyjskiej na Dalekim Wschodzie Kamil Ischakow uznał podobne twierdzenia za "całkowicie nieprzemyślane" i "śmieszne". Zrugał swego kolegę, mówiąc mu, że każdy winien zajmować się swoimi sprawami. Dodał, że przebieg granicy jest ustalony, a poza tym nie jest to sprawa ekologów.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)