Plaga żebraków
Na ulicach Krakowa, jak i innych miast Polski coraz więcej żebrzących. Nie tylko Rumunek i Cyganek, ale i naszych rodaków oraz ich dzieci. Dość często żebrzą chorzy i ułomni, demonstrując swoje kalectwo i usiłując wzbudzić ludzkie współczucie i litość, a przez to dotrzeć do sakiewki. Łatwiej w ten sposób chwycić przechodniów za serce.
Umrzeć za złotówkę!
Tak można zatytułować historię znajomej nagabywanej przez żebrzącą Cygankę. Znajoma wygląda elegancko i żebrzącej w głowie się nie mieściło, że nie chce jej odpalić choć złotówki. Na odmowę, że akurat naprawdę nie ma żadnych pieniędzy i nie może jej dać, zareagowała groźbą: niech cię szlag trafi, żebyś wpadła pod pierwszy samochód! Chyba nikt nie poczułby się dobrze po takich życzeniach natychmiastowej śmierci za złotówkę.
Na dziecko
Wczesnym rankiem przed poranną mszą na placyku przed kościołem ustawiają się dwie kobiety: jedna z niemowlęciem na ręku, druga z małym kalekim chłopczykiem. Nie są do siebie nastawione miłosiernie i handryczą się o lepsze miejsce, co najmniej jak prostytutki o swój rewir. Postawy żebracze przybierają dopiero w obliczu nadchodzących do kościoła wiernych.
Na flaszkę
Daj pani złotówkę na kawałek chleba - ileż to razy słyszymy. Kiedy jednak faktycznie dajemy, np. całą kanapkę, możemy nią oberwać. Wtedy wiadomo: chodzi o gotówkę na flaszkę. Przykłady takie można mnożyć w nieskończoność. Bywa, niektórzy żebracy są tak bezczelni, że piszą wprost: zbierają na piwo.
Na chorobę i kalectwo
Nie wiem, czy kiedykolwiek przyzwyczaimy się do takiego widoku: na chodniku przy ruchliwej ulicy siedzi człowiek w mało estetycznej odzieży, często z dziećmi, trzyma w ręku kartkę z tragiczną historią swoją, bądź rodziny, a przed nim pudełko na datki.
Co mówią przepisy
W świetle polskiego prawa nachalne żebractwo dorosłych stanowi wykroczenie przeciwko porządkowi publicznemu i podlega karze. W przypadku, kiedy żebrakami są dzieci, jest to klasyfikowane jako objaw demoralizacji i podlega jurysdykcji sądów rodzinnych i dla nieletnich. Policja i służby miejskie zwykle nie interweniują, dopóki nie mają sygnałów, że żebrzący zakłócają spokój lub kradną, bądź są agresywni, a także wtedy, gdy dzieciom przebywającym z nimi dzieje się krzywda.
Trudny problem
Wszyscy załamują ręce nad problemem i jego rozmiarami, ale żadna instytucja nie jest w stanie tak naprawdę nic zrobić. Żebrzący najczęściej nie chcą rozmawiać z pracownikami socjalnymi, rezygnują też często z oferowanej pomocy. Należałoby więc zmienić organizację instytucji pomocowej na skuteczniejszą, aby plaga żebraków zniknęła z naszych ulic. Prawdziwa bieda, która dotyka już ponad połowę naszego społeczeństwa, na ulicę nie wychodzi. Wstyd i godność nie pozwalają na wyciągnięcie ręki do innych. Na pewno część z nich, u kresu wytrzymałości, wychodzi na ulicę, ale większość to cwaniacy, którzy w żebraniu widzą możliwość łatwego zarobku i zajęcie to traktują niemal zawodowo. Niestety, nie łatwo odróżnić jednych od drugich.
Maria de Hernandez-Paluch