Plaga lisów w Szczecinie
Kilkanaście wezwań dotyczących dzikich lisów
otrzymuje miesięcznie miejski łowczy. Te, które pojawiają się
wśród ludzi w ciągu dnia, prawie na pewno są chore - pisze "Głos
Szczeciński".
Zwierzęta są sporym problemem dla portowców. Lisy podkopują magazyny, przynoszą padlinę, zostawiają po sobie nieczystości, wzbudzają niepokój wśród pracowników - powiedział gazecie miejski łowczy Ryszard Czeraszkiewicz.
Łowczy zastawia na nie w nocy specjalne klatki z przynętą. Po złapaniu zwierzęta wywożone są kilkadziesiąt kilometrów od aglomeracji. Lisy można spotkać na Cmentarzu Centralnym, w Lasku Arkońskim, na Gontynce, na terenach zakładów pracy. Ulubionym miejscem ich pobytu są tory i nasypy kolejowe, zwłaszcza te nieużywane.
Populacja lisów nadmiernie się rozrasta. Jesteśmy zmuszeni ją redukować - powiedział dziennikowi Czeraszkiewicz.
W Polsce wciąż występuje zagrożenie wścieklizną. Zdrowe lisy nie pokazują się w ciągu dnia w miejscach, gdzie przebywają ludzie. Zwierzęta, które garną się do ludzi, zwykle posiadają grzybice lub pasożyty. Oprócz wścieklizny groźną chorobą jest bąblowica - przestrzega "GS".