Płacą za kratami abonament i oglądają sobie telewizję
Kraty ponurego gmachu przy ul. Podwale w Lubaniu przyozdobione są antenami szerokopasmowymi, a talerz anteny satelitarnej rzuca się w oczy nawet tym mniej spostrzegawczym przechodniom. - Dobrze tam mają - żartuje Apolonia Smyk. Ale zaraz dodaje, że ci, którzy siedzą w takich miejscach, powinni się cieszyć, że mają ciepło i jedzenie za darmo, a nie telewizję oglądać - czytamy w "Gazecie Wrocławskiej".
07.01.2009 | aktual.: 07.01.2009 08:09
- Ciekawe, czy abonament płacą - zastanawia się Wiktor Pogorzelski z Lubania. - Płacą - zapewnia mjr Waldemar Czarniecki, dyrektor lubańskiego aresztu. - Warunkiem posiadania przez osadzonych telewizora jest okazanie książeczki opłat RTV - zaznacza. Przyznaje jednak, że okazanie odbywa się jednorazowo, przy podejmowaniu decyzji i robi to rodzina, która potem taką książeczkę zabiera do domu. Czy później abonament jest regularnie opłacany, tego tak naprawdę nie wie nikt. - Od ściągania tej opłaty jest Poczta Polska.
To ona dochodzi wszystkich należności - zaznacza mjr Czarniecki. A możliwość oglądania telewizji jest regulaminową ulgą i jeśli ktoś dobrze się sprawuje, on nie widzi powodów, żeby tej regulaminowej ulgi nie zastosować. Dlatego w lubańskim areszcie, który jest przewidziany na 131 osadzonych (przebywa ich znacznie więcej, ale dyrektor nie ujawnia ilu), zgodę na telewizor w celi otrzymało około trzydziestu więźniów. Jeżeli przyjąć, że cele są średnio czteroosobowe, to w każdej z nich jest odbiornik.
- Ale antena satelitarna jest tylko jedna - zastrzega dyrektor Czarniecki. W areszcie są dwa programy telewizji publicznej, Polsat, kilka kanałów czeskich i niemieckich. A jak komu mało, to nawet pakiet stacji satelitarnych.