Płaca jak za Gierka, ceny na szczęście nie
Polacy zarabiają średnio 2464 zł brutto. To
prawie tyle samo co w 1972 r. - 2509 zł. "Gazeta Wyborcza"
przypomina - z lekkim przymrużeniem oczu - co można było wtedy za
to kupić.
Przymrużenie oczu jest konieczne, bo inne były złotówki, inna gospodarka, inne państwo, pisze "Wyborcza". Ale spróbujmy wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia 1972 r. To był trzeci rok rządów Edwarda Gierka, który po zgrzebnym Władysławie Gomułce przyniósł Polsce trochę nowoczesności. Dość powiedzieć, że wraz z nim pojawił się w Polsce pierwszy dezodorant w sprayu Dorado. Rok później debiutowała pralka automatyczna, a w 1972 r. - coca-cola.
Przyjmijmy, że z okazji świąt niczego w sklepach nie brakowało. Były karpie (30 zł za kg), pomarańcze (40 zł za kg), masło eksportowe (75 zł za kg) i szynka (90 zł, popularna dziś szynka "Jak za Gierka" miałaby pewnie mniejsze wzięcie, gdyby kosztowała tak jak za Gierka).
Święta w 1972 r. były raczej bez telewizora, który był dobrem luksusowym. Czarno-biały kosztował prawie trzy średnie pensje, kolorowy, z olbrzymim ekranem 58 cali - 58 tys. zł.
W lodówce (6100 zł) chłodziło się białe wino (najtańsze - 47 zł). Pod rzadko którą choinkę trafiały takie luksusy jak magnetofon kasetowy (3440 zł) czy rower składak (1900 zł).
Było - z reguły - o wiele drożej niż teraz. Choć trzeba także pamiętać, że wysokie ceny żywności, na którą szła większość domowego budżetu, były w pewnym stopniu rekompensowane: niski był czynsz (ok. 3 zł za metr kw.), półdarmo była woda, centralne ogrzewanie, energia. Tańsze były usługi (strzyżenie męskie w Warszawie - 10 zł). I nie było poczucia niedostatku, bo wszyscy wokół mieli mniej więcej tyle samo, mówi Waldemar Kuczyński, publicysta i ekonomista.