Pitera: Polska jest skłócona - nie tylko na Wiejskiej
Niepokoi mnie atmosfera społeczna, jaka panuje po roku rządów PiS. Polska jest skłócona, nie tylko na Wiejskiej. Wszyscy kłócą się o jakieś wirtualne sprawy światopoglądowe. Taką atmosferę pamiętam z pierwszej połowy lat 90., z czasów "wojny na górze" – powiedziała posłanka PO Julia Pitera w "Salonie Politycznym Trójki".
02.11.2006 12:02
Michał Karnowski: Rok solidarnego państwa. Premier świętuje. Martwi się, jak ten sukces podzielić - mówi, że nie chce urazić koalicjantów. Czy to był dobry rok? Jest powód, żeby aż tak się martwić?
Julia Pitera: Mnie ten rok niepokoi w sferze społecznej, ponieważ w sferze ekonomicznej wszyscy dyskutują o wskaźnikach i różnych rzeczach, które się stały. Oczywiście opozycja twierdzi, że się nie stały. Rzeczywiście, tych ustaw gospodarczych tak naprawdę nie było. Zmian w podatkach nie było. Mnie niepokoi co innego. Mnie niepokoi atmosfera społeczna. Ja sporo jeżdżę po Polsce i przyglądam się, że nie jest to tylko problem Warszawy, jak niektórzy chcą widzieć, że się kłóci ul. Wiejska i różne salony wokół Wiejskiej. Niestety problem polega na tym, że skłócona jest Polska. I to jest bardzo niedobre, bo wszyscy się kłócą o jakieś wirtualne sprawy światopoglądowe - bliżej nie sprecyzowane. Ja taką atmosferę napięcia pamiętam bardzo dobrze z pierwszej połowy lat 90. Z czasów wojny na górze, kiedy był taki pierwszy okres, kiedy ludzie troszkę przestali uczestniczyć, czy też zapowiadali, że przestaną uczestniczyć w procesach demokratycznych. I teraz jest druga taka fala tych ogólnych awantur. Jeżeli one
schodzą nawet na środowiska lokalne, to się dzieje bardzo źle.
Pytanie, czyja to wina? Bo może także opozycja narzuca pewien język, który destruuje przestrzeń debaty publicznej?
- Oczywiście nam wytykają słynne berety, ale PiS-owi wytykają ZOMO. Berety są obraźliwe, dotknęły szereg osób w sensie osobowościowym. Natomiast określenie ludzi per ZOMO jednak dotknęło bardzo głęboko.
Też w sensie osobowościowym.
- Jednak troszkę głębiej. W sensie historycznym, biograficznym. To jednak troszkę inaczej dotknęło.
Maciej Rybiński, publicysta, żartuje dzisiaj w "Dzienniku", że Polska solidarna zaczęła się od tego, że PiS solidaryzowało się z PO. Donald Tusk z Jarosławem Kaczyńskim. A nawet Stefan Niesiołowski solidaryzował się przez jakiś czas z Jackiem Kurskim. Jeszcze może sięgnijmy do przyczyn. Dlaczego to się aż tak rozbiło? Dlaczego pojawiła się wręcz, jak mówią niektórzy - i chyba słusznie, nienawiść?
- Jest coś takiego, jak niszcząca siła osobowości. Bywa coś takiego, że wydaje się, że powinno powstać coś dobrego i okazuje się, że na przeszkodzie staje bardzo prosty powód. Przyglądając się temu wszystkiemu zaczęłam się zastanawiać, czy jest w ogóle realne, żeby Jarosław Kaczyński był w stanie koło siebie wytrzymać drugiego, równorzędnego lidera. I umiem odpowiedzieć na to pytanie. Twierdzę, że nie. Jarosław Kaczyński musi zawsze górować. I bardzo wątpię, żeby wokół siebie wytrzymał człowieka i był w stanie w sposób realny, a nie deklaratywny dzielić się władzą, ale nie w sensie stołków, bo po tych nieszczęsnych taśmach wszystko sprowadzamy do jakichś tam stołków i podziałów władzy. Nie. Takiego decydowania o państwie i dyskusji o państwie jakoś trudno mi zobaczyć koło Jarosława Kaczyńskiego równorzędnego lidera, z którym on się liczy, dyskutuje i wspólnie uzgadniają pewną strategię. Nie wierzę w to.
Ta nasza rozmowa dobrze pokazuje to, co się w Polsce dzieje, bo jakoś nie mam wrażenia, żeby Panią poseł, czy w ogóle PO, interesowała debata o rozwoju regionalnym, o pieniądzach unijnych, o bezrobociu, o wzroście gospodarczym. To wszystko jest odsuwane i zaczynamy rozmawiać o cechach charakteru Jarosława Kaczyńskiego. Debata o cechach charakteru każdego lidera politycznego, oboje dość długo obserwujemy politykę, o cechach każdego lidera byłaby bardzo ciekawa. Każdy ma coś.
- Problem niestety polega na tym, że funkcja parlamentu bardzo się zmieniła w tej chwili. Bardzo trudno w parlamencie uzgadniać stanowiska i dyskutować nad rozwiązaniami, być może dlatego polityka zeszła w sferę psychologii. Zwracam uwagę na sprawy choćby szkoły. Skoro powiedział Pan o sprawach regionalnych, zwracam uwagę na spór w dwóch kwestiach - kwestia ordynacji wyborczej do samorządu terytorialnego. Nam nawet nie dano dyskutować na ten temat. Przypominam, to się wszystko odbyło nieomal z dnia na dzień, z powołaniem całkiem nowego składu komisji. Głosowanie było w nocy. Odwołano wysłuchanie publiczne. Nas na końcu oskarżano, ponieważ tak, jak SLD nie chcieliśmy zaakceptować tej ordynacji. Na końcu o to, że współpracujemy z SLD. Mieliśmy do wyboru, albo poprzeć - nie ma innej formy zachowania w Sejmie - albo mieliśmy do wyboru poparcie projektu, który dla nas był niedopuszczalny i właśnie kompletnie antyregionalny, albo głosować tak, jak głosowała reszta opozycji, co wcale nie oznacza, że to jest
zapowiedź jakiejś dalszej współpracy. To jest taki sam szantaż psychologiczny - bardzo niedobry.