ŚwiatPisarz, który za dużo kłamał

Pisarz, który za dużo kłamał

Amerykanie zakochali się we wspomnieniach Jamesa Freya, twardego wyrzutka społecznego, który wyszedł z nałogów. A potem odkryli, że ich oszukał.

Pisarz, który za dużo kłamał

09.02.2006 | aktual.: 09.02.2006 10:21

Trzy i pół miliona sprzedanych egzemplarzy książki "A Million Little Pieces" czyni z niej jeden z największych bestsellerów ostatnich lat. Jej autor, James Frey, był na amerykańskim rynku wydawniczym objawieniem. Był też bohaterem, którego ceniono za brutalną szczerość i siłę wypowiedzi. Ale też za to, co przeżył i jak z tego wyszedł - przynajmniej do momentu, gdy okazało się, że jego wspomnienia mają niewiele wspólnego z prawdą. Teraz jest bohaterem dyskusji o tym, czy pisarz może kłamać o własnym życiu.

Namaszczony przez Oprah

W swoim życiu James Christopher Frey najwyraźniej długo szukał celu. W ciągu 37 lat zdążył napisać kilka scenariuszy filmowych, jeden film nawet wyreżyserował, pracował jako sprzedawca deskorolek, był bramkarzem w barze i ochroniarzem w hotelu. Zdarzyło mu się nawet przebierać za Świętego Mikołaja i wielkanocnego króliczka w dużym domu towarowym. Ale większą część dorosłego życia spędził, walcząc z nałogiem alkoholowym i narkotykowym. Po kilku latach abstynencji postanowił napisać o swoich przeżyciach książkę. Długo szukał wydawcy - rękopis został odrzucony 17 razy! W końcu wspomnienia pod tytułem "A Million Little Pieces" opublikował w 2003 roku Random House, duże i prestiżowe wydawnictwo, część medialnego koncernu Bertelsmann AG. Książka stała się bestsellerem, a we wrześniu 2005 roku James Frey dostąpił nie lada zaszczytu - sama Oprah Winfrey, nie tylko wielka gwiazda telewizji, ale też postać kluczowa dla amerykańskiego rynku wydawniczego, wybrała jego książkę do swojego Book Clubu. Miesiąc później Frey
pojawił się na kozetce u Oprah, z której wstał już jako literacka sensacja Ameryki. Program zatytułowano: "Człowiek, przez którego Oprah całą noc nie zmrużyła oka" ("The Man Who Kept Oprah Awake At Night").

Wspomnienia Freya ponownie podbiły listy bestsellerów - 1,77 miliona egzemplarzy zeszło w samym 2005 roku. Tylko najnowsza część przygód Harry'ego Pottera sprzedała się w Stanach lepiej. Tak dobrze nie rozchodziła się żadna z 56 książek wybranych do tej pory do Book Clubu, choć przecież nalepka z napisem "Oprah's Book Club" czyni cuda.

Nie taki znów poszukiwany

Tu jednak na scenę wkracza The Smoking Gun (Thesmokinggun.com), witryna internetowa należącą do medialnego koncernu Time-Warner. Jej redaktorzy oświadczają, że przeprowadzili sześciotygodniowe śledztwo, które pokazało, że w rzeczywistości życie, jakie prowadził James Frey, nie do końca zgadza się z tym, co opisał w swoich wspomnieniach. Zarzucają, że Frey kłamał, przeinaczał, wyolbrzymiał i fabrykował fakty. Na stronie Thesmokinggun.com 8 stycznia pojawia się raport zatytułowany "Człowiek, który wywiódł Oprah na manowce" ("The Man Who Conned Oprah"). TSG wpadło na trop przypadkowo. Redaktorzy szukali bowiem zdjęć Freya zrobionych na potrzeby kartotek policyjnych - bo dział zawierający tak zwane celebrity mug shots, czyli zdjęcia sławnych ludzi aresztowanych przez policję, stanowi znaczną część The Smoking Gun. Z książki wynikało, że autor był wielokrotnie aresztowany, więc dotarcie do zdjęć miało być proste. Okazało się jednak, że Frey mocno przesadził, opisując swoją kryminalną przeszłość, odsiadkę w
więzieniu i status "poszukiwanego w trzech stanach".

Redaktorzy serwisu odkryli, że Frey - który opisał w książce swoją trzymiesięczną odsiadkę - nie spędził w więzieniu nawet dnia, ledwie parę godzin. I aresztowano go tylko raz. Słowem - że nie jest aż tak złym człowiekiem, za jakiego próbował uchodzić w "A Million Little Pieces". Dziennikarze TSG dotarli też do uczniów i nauczycieli ze szkoły średniej, do której uczęszczał Frey, by sprawdzić, czy James rzeczywiście był powszechnie znienawidzonym, sprawiającym trudności dzieckiem. Okazało się, że zapamiętano go jako sympatycznego chłopca z zamożnej rodziny. Co więcej, raport TSG podważa i inne opisane w książce fakty - Frey nie brał udziału w wypadku, w którym zginęli uczniowie z jego szkoły, nie był wcale głównym podejrzanym w śledztwie FBI i w żadnym razie nie mógł się poddać leczeniu kanałowemu zęba bez znieczulenia. Redaktorzy TSG sprawdzili wszystko, słowo po słowie. Z rzekomej biografii wyszła fabuła.

Opowiem ci moją historię

Tu pojawia się zasadniczy problem. "A Million Little Pieces" zostało sklasyfikowane przez wydawcę jako wspomnienia, według anglojęzycznej nomenklatury - memoir. Dziennikarze próbują zdefiniować na nowo, co znaczy ten termin. Czy autor własnych wspomnień ma prawo być subiektywny? Czy musi pisać prawdę? Jak daleko może posunąć się z interpretacją faktów? Krytycy literaccy podkreślają, że memoir to subiektywna wersja historii, że wspomnienia często mijają się z prawdą, a wreszcie - że pisarze od zawsze fabrykowali i ubarwiali swoje życie. Tu podają przykład Kosińskiego i "Malowanego ptaka". Od lat furorę w USA robią kiss'n'tell stories, opowieści o sławnych osobach walczących z nałogami albo molestowanych seksualnie w dzieciństwie. Plotkarskie serwisy medialne donoszą o nowych umowach na książki opisujące prawdziwe historie z życia sławnych i bogatych. Rzadko się jednak zdarza, by na łamy prasy trafiło oskarżenie pisarza o pisanie nieprawdy. Do tej pory to raczej dziennikarzy przyłapywano na mijaniu się z
prawdą. Dwa największe skandale dotyczą Jaysona Blaira z "New York Timesa" (2003 rok) i Janet Cooke z "Washington Post" (1981). Ich kłamstwa nadwerężyły zaufanie do prestiżowych tytułów i oboje zostali zmuszeni do odejścia z redakcji.

Ale cała awantura wokół książki Freya tylko wzmaga zainteresowanie - "A Million Little Pieces" ląduje na pierwszym miejscu list sprzedaży w Amazon.com, sieci księgarni Barnes&Noble oraz na liście "New York Timesa". Warner Bros. (również część Time-Warnera, oczywiście) kupuje prawa do ekranizacji i pracuje nad projektem razem z firmą producencką należącą do Brada Pitta i Johna Wellsa. Scenariusz pisze sam Frey, a reżyserować ma słynny twórca wideoklipów i filmu "Zdjęcie w godzinę" Mark Romanek. Całość planowana jest jeszcze na 2006 rok i anonsowana jako... wspomnienia.

Teraz to naprawdę prawda

Jeszcze przed publikacją raportu Frey zatrudnił Martina Singera, prawnika z Los Angeles, który reprezentuje interesy takich gwiazd, jak Jennifer Aniston, Catherine Zeta-Jones i Britney Spears. Adwokat zagroził procesem i wysokim odszkodowaniem, jeśli na The Smoking Gun pojawi się choć jeden zarzut na poparcie tezy, że James Frey jest kłamcą. Gdy jednak raport się ukazał, do procesu nie doszło. Ba, Frey podczas jedynego wywiadu, jakiego udzielił Larry'emu Kingowi z CNN (również część Time-Warner), przyznał w końcu, że zmieniał fakty dla wzmocnienia dramaturgii, bo planował wydanie swej książki jako powieści, ale to wydawca uznał, że lepiej będzie opublikować ją jako wspomnienia. Amerykański rynek lepiej reaguje na literaturę faktu. Wspomnienia dobrze się sprzedają, a wydawanie książek to przecież też biznes.

Frey podkreśla, że dochodzenie TSG dotyczy tylko 18 z 430 stron książki, a reszta jest prawdziwa - opowiada o nałogach i walce z nimi. Tłumaczy, że książka została napisana z jego punktu widzenia, że to subiektywna i osobista historia. Autora wspiera wydawca Random House i sama Oprah, która niespodziewanie dzwoni podczas wywiadu Larry'ego Kinga z Freyem i mówi na antenie, że wciąż uważa "A Million Little Pieces" za wspaniałą, mocną literaturę. - Nadal wspieramy książkę, ponieważ wiemy, że zmieniła ona życie setkom tysięcy ludzi. Przesłanie zawarte w twojej książce oddziałuje na mnie i na miliony innych osób - mówi Winfrey. Dodaje też, że rozważania dotyczące tego, czy brał udział w wypadku albo jak długo siedział w więzieniu, nie mają znaczenia dla opowiadanej przez niego historii. Według Winfrey zdefiniowanie kategorii i rodzaju publikowanej książki to rola wydawców. Co więcej, to na nich spoczywa odpowiedzialność za sprawdzenie autentyczności informacji. James Frey jest wyraźnie zadowolony.

Niezadowoleni są za to inni pisarze, dziennikarze, psycholodzy i terapeuci zajmujący się uzależnieniami oraz liczni bloggerzy - ci bez końca analizują sprawę. Niewiele osób broni Freya, ale książka wciąż się sprzedaje. Właściwie należy napisać, że książki, bo drugi tytuł opublikowany przez Freya, "My Friend Leonard", również radzi sobie znakomicie. Tyle że ten zawiera już adnotację, iż nie wszystkie fakty i postaci w nim opisane są prawdziwe.

Oprah się wścieka Przychodzi sądny czwartek 26 stycznia. Gościem programu "Oprah Winfrey Show" jest znowu James Frey. Nie wie, że czeka go upokarzające zadanie. Musi przyznać publicznie, że raport TSG jest prawdziwy i rzetelny. Oprah Winfrey też przeprasza. Mówi widzom, że żałuje, iż zadzwoniła z poparciem podczas programu Larry'ego Kinga. Domaga się od Jamesa, by powiedział jej, czemu skłamał, zarzuca mu, że zdradził czytelników. Frey jest zdenerwowany, a Oprah - wręcz rozjuszona. Wypytuje Freya o nieścisłości i kłamstwa zawarte w książce, zmusza go do wyznania, że skłamał. - To, że stworzyłem czarny portret samego siebie, to był mechanizm obronny - uznaje Frey. Winfrey pyta, czy nie brał też pod uwagę atrakcyjności książki. Na to Frey, że owszem, "zapewne chodziło o obie rzeczy".

Cała scena wpisuje się w serię sławnych mea culpa - przypomina moment, gdy prezydent Bill Clinton przepraszał naród amerykański za swoje kontakty ze stażystką, a aktor Hugh Grant w talk-show Jaya Leno opowiadał o tym, jak policja przyłapała go z prostytutką. Tamte oba nagrania też wielokrotnie pokazywała telewizja.

Wydawnictwo Random House również przeprasza czytelników. Publikuje oświadczenie, w którym informuje, że do kolejnych wydań "A Million Little Pieces" zostaną dołączone listy od autora i wydawcy. Bo w tym samym czasie przygotowuje - co jasne - kolejny dodruk. Pojawiła się bowiem cała rzesza nowych czytelników zainteresowanych dowiedzeniem się, co wywołało aż taki skandal.

Efekt Freya

Poważniejsze są konsekwencje całej sprawy dla rynku książki. "W zeszłym tygodniu 8 na 10 książek z czołówki listy bestsellerów stanowiły wspomnienia. Dlaczego? W epoce reality TV ludzie po prostu wybierają wspomnienia, bo te mówią "prawdę" w przeciwieństwie do powieści, których autorzy z natury są właśnie "kłamcami" - pisał niedawno "New Statesman". A krytycy literaccy straszą, że wobec takiego obnażenia popularnego gatunku stracą pisarze i wydawcy. Przy każdej książce wspomnieniowej czy autobiografii będzie się odtąd pojawiać pytanie: ile z tego jest prawdą? Brukowce w pogoni za sensacją zaczną sprawdzać fakty z życia autorów wspomnień. A sprzedaż książek typu memoir może spaść. Na pewno jednak przemysł wydawniczy będzie musiał wypracować procedury związane ze sprawdzaniem autentyczności wydarzeń opisanych w rękopisach. O tym wspominają komentatorzy. Zaś autorzy wspomnień muszą się przygotować, że dziennikarze i czytelnicy będą się domagać dokumentów potwierdzających zawartość książki.

Dlaczego dopiero teraz ktoś się zainteresował, na ile prawdziwe są wydawane wspomnienia? Być może chodziło o sukces, jaki osiągnął swoją książką Frey? Może sprawa stała się tak sławna, bo pośrednio dotyczyła najbardziej wpływowej osoby w amerykańskiej telewizji? Gdyby Oprah nie wybrała "A Million Little Pieces" do swojego Book Clubu, nikt nie byłby zainteresowany rozważaniem, czy i gdzie autor skłamał.

To chyba żadne pocieszenie dla Freya, który zamierza napisać powieść, żeby udowodnić, iż jest dobrym pisarzem. U Larry'ego Kinga zapowiedział, że już nigdy nie będzie pisał o sobie. Cynicy odpowiadają, że przecież nigdy o sobie nie pisał. Na razie Freya opuściła jego dotychczasowa agentka. Czy będą pozwy oszukanych czytelników? To czas pokaże. Tymczasem kolejna książka wybrana przez Oprah do Book Clubu to "Night" Elie Wiesela. Znów wspomnienia.

Paulina Kozłowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)