PiS zmienia wizerunek, zapłacą podatnicy

W zeszły czwartek PiS wypuścił szeroko komentowany spot telewizyjny z udziałem posłanek Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Grażyny Gęsickiej i Aleksandry Natalli-Świat, ochrzczonych „aniołkami Jarosława”. Eksperci cieszyli się, że wreszcie partia zwróciła się w stronę kobiet i doceniła ich profesjonalizm. Dzięki umieszczeniu płci pięknej na pierwszej linii, PiS miał też pokazać swoją „sympatyczniejszą twarz”. Zwłaszcza, że od dawna zwracano uwagę, że partia potrzebuje zmian, „nowego otwarcia”. Rzeczywiście na eleganckie posłanki miło popatrzeć, tylko czy uroda pań jest warta swojej ceny? Reklamówkę przygotowaną przez renomowaną agencję reklamową emitują telewizja publiczna, Polsat, TVN, TVN24. Pierwsze cztery dni, kiedy spot pokazano 61 razy kosztowały 700 tys. Jak wyliczył „Dziennik”, na dwutygodniową kampanię w telewizji PiS wyda w sumie 4 miliony złotych. Sam wyprodukowany przez agencję Odeon filmik kosztował między 150 a 180 tysięcy. A trwa pół minuty. Słowem, sekunda kosztowała podatnika 5 tysięcy złotych.
Tak podatnika, bo całe przedsięwzięcie PiS finansuje oczywiście z 35,5 mln dotacji budżetowej. Do tego jeszcze kampania billboardowa i tysiące plakatów na ulicach polskich miast. Widać wyraźnie, że w obliczu kryzysowego zagrożenia, PiS nie przejmuje się niczym i kieruje wyłącznie doraźnymi korzyściami partii. Chce politycznie ugrać na kryzysie jak najwięcej.

I nie uspokaja wcale informacja, że partia zaoszczędziła na weekendowym kongresie, który zorganizowano w hali targowej w Nowej Hucie, zamiast w eleganckim hotelu (jak mówił jeden z uczestników, hala z zewnątrz wyglądała jak hurtownia). Czy to, że partia zapłaciła tylko za noclegi posłów, a reszta delegatów musiała płacić sama. Co z tego, że delegaci narzekali, że brakowało jedzenia, a kawa kończyła się po dwóch godzinach. W czasie kryzysu takie właśnie cięcie kosztów to norma.

Podczas gdy Polacy obawiają się, że z dnia na dzień wylądują na bruku, bo wszędzie zwalniają, PiS myśli o wyborach do Parlamentu Europejskiego (pojawił się nawet zarzut o falstart w kampanii wyborczej). Kampanii medialnej partii przyświeca hasło "Czyny, nie cuda", ale to rząd realizuje plan oszczędnościowy i zaproponował m.in. zniesienie finansowania partii politycznych z budżetu. Czy w obliczu tak dużych wydatków Prawa i Sprawiedliwości na poprawę wizerunku, dziwi informacja, że partia jest zdecydowanie przeciwna takim zmianom? Kto wtedy by zapłacił za reklamówki w TV, plakaty, doradców, kongresy? Tłumaczenia Przemysława Gosiewskiego, że taka zmiana prawa, spowoduje, że partie zaczną być finansowane przez wielki biznes, nie przekonują. Cięta była riposta Marka Goliszewskiego, który napisał w liście, że Gosiewski „wyciera sobie twarzy słowem ‘biznes’, tak jak mali ludzie używają pogardliwie słowa ‘Żyd’ czy ‘pedał’”, ale racji mu odmówić nie można. Nic dziwnego, że złośliwi już hasło PiS przemianowali na
"Słowa, nie czyny".

Czy za nasze pieniądze wydane na reklamówki, PiS udało się chociaż poprawić wyniki sondażowe? Jak wynika z najnowszego badania Wirtualnej Polski, kampania medialna przyniosła partii tylko niewielki wzrost popularności partii – słupki podskoczyły o 3%. Dziś partia Jarosława Kaczyńskiego cieszy się 19-procentowym poparciem. Do Platformy Obywatelskiej wciąż brakuje jej drugie tyle. Wygląda na to, że żeby zawalczyć o lepszy wynik wyborczy, PiS będzie musiał się bardziej postarać.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska