PiS idzie na wojnę z Rafałem Trzaskowskim. Poszło o wywóz śmieci
Warszawa od półtora miesiąca wysyła śmieci swoich mieszkańców w Polskę. Odpady trafiają w sumie do sześciu województw – ustaliła Wirtualna Polska. To efekt nowej polityki stołecznego Ratusza. Na celownik wziął ją właśnie odpowiedzialny za śmieci wiceminister klimatu Jacek Ozdoba. – Warszawa zalewa Polskę odpadami! Analizujemy, jak to ograniczyć – mówi Wirtualnej Polsce polityk Solidarnej Polski.
22.05.2021 12:02
Czy sprawa warszawskich śmieci będzie początkiem kolejnej politycznej wojny? Wiele na to wskazuje. Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach żartują, że Rafał Trzaskowski, który właśnie ruszył w Polskę z promocją swojego nowego projektu "Campus Polska Przyszłości”, podąża śladem warszawskich śmieci. Sprawa jest poważna, bo parol na prezydenta stolicy zagiął jeden z ziobrystów - Jacek Ozdoba, który – jak słyszymy w Zjednoczonej Prawicy – "wzorem Zbyszka” pracuje na miano szeryfa, tyle że w branży śmieciowej.
Jeśli Ozdoba faktycznie chce iść na wojnę śmieciową, to sprawa warszawska może stanowić idealny pretekst. Wirtualna Polska ustaliła listę miejscowości, do których trafiają obecnie śmieci mieszkańców stolicy. Znajdują się na niej Wrocław, Tarnów, Kamieńsk (Łódzkie), Pełkinie (Podkarpacie), Jaroszów (Dolny Śląsk), Rudna Wielka (Dolny Śląsk), Wola Ducka (Mazowsze).
Tego, żeby Ozdoba podjął działania w sprawie Warszawy, oczekują zresztą wszyscy politycy PiS zajmujący się samorządem. – Sejmowa komisja samorządu powinna zbadać tę sprawę. Trzeba naciskać na władze Warszawy, aby zaczęły prowadzić racjonalną gospodarkę odpadami, zgodnie z polskim i europejskim prawem. Trzeba także domagać się od Ministerstwa Klimatu działań, oczekują tego mieszkańcy zarówno Warszawy, jak i regionów, do których trafiają warszawskie śmieci – mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS Piotr Uściński, który w przeszłości był starostą wołomińskim.
Śmieci z Warszawy pojadą na Podhale?
Wszystko wskazuje na to, że ta sytuacja nie zmieni się przez kolejne półtora roku, bo warszawskie MPO w ciągu kilku tygodni ma rozstrzygnąć przetargi na przetwarzanie odpadów pochodzących ze wszystkich dzielnic. Udział biorą w nich głównie podmioty spoza stolicy – te, które przyjmują warszawskie śmieci obecnie oraz kilka nowych. Wśród nich jest na przykład konsorcjum FCC, które zgłosiło się do MPO z trzema zakładami. Jeden z nich mieści się 390 km od Warszawy, w… Nowym Targu, stolicy Podhala.
- Prowadzenie gospodarki odpadami jest co prawda decyzją autonomiczną, ale ministerstwo analizuje i rozważa kroki prawne z uwagi na psucie rynku przez Warszawę. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski dużo mówi o ekologii, a tymczasem nie uwzględnia kryterium środowiskowego przy prowadzeniu gospodarki odpadami – mówi Wirtualnej Polsce Ozdoba.
Poseł Uściński zwraca z kolei uwagę, że problem warszawskich śmieci daleko wykracza poza granice stolicy.
- Jest to także problem innych regionów, gdzie te śmieci trafiają, są składowane i przetwarzane. Polityka władz Warszawy różni się od polityki wielkich miast i innych stolic europejskich. Śmieci powinny być przetwarzane blisko miejsca ich wytworzenia, to tańsze i bardziej ekologiczne. Władze Warszawy muszą zmienić swoje podejście do problemu śmieci, nie mogą ich podrzucać innym regionom licząc na to, że bogaci mieszkańcy Warszawy i tak zapłacą za transport – mówi poseł. Zaznacza też, że część stołecznych śmieci od niedawna trafia na składowisko w jego Wołominie: - Mieszkańcy są bardzo zaniepokojeni tą sytuacją
Dlaczego stołeczne śmieci kursują po Polsce? Bo Warszawa to jedyny samorząd w Polsce, który podzielił odpady na dwie części. Pierwsza, opłacana przez Ratusz, to opróżnienie śmietników i wywóz. Drugą stanowi tzw. zagospodarowanie, czyli sortowanie, recykling i składowanie na wysypiskach. Za to ostatnie komunalne MPO płaci prywatnym firmom. Efekt? Stołeczne instalacje do przetwarzania odpadów stoją puste, a śmieci warszawiaków podróżują po Polsce, bo MPO wybiera firmy śmieciowe z innych województw.
Z zestawienia uzyskanego przez WP wynika, że Warszawa właściwie nie przetwarza swoich odpadów na miejscu. Na liście przekazanej przez MPO znajdują się tylko trzy niewielkie zakłady zlokalizowane na terenie stolicy: dwa należące do Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania i jeden prywatny, zajmujący się makulaturą. Reszta śmieci od półtora miesiąca jeździ w Polskę.
- Brak instalacji, skansen inwestycyjny i brak racjonalnej polityki doprowadziły do tego, że dzisiaj Warszawa zalewa całą Polskę odpadami. Prowadzenie gospodarki odpadami jest co prawda decyzją autonomiczną, ale analizujemy różne scenariusze, które mogą ograniczyć taką działania – mówi Ozdoba.
MPO, spółka byłych ministrów skarbu
Stołeczne śmieci nie od dziś są tematem politycznym. Władze Warszawy kilka miesięcy temu opłaciły kampanię billboardową informującą, że podwyżki cen dotyczących śmieci to wina rządowej ustawy. W reakcji stołeczni radni PiS zaatakowali Trzaskowskiego za jej koszt (ponad 800 tys. zł), a Ministerstwo Klimatu wypuściło swoje plakaty obciążające winą ekipę Trzaskowskiego.
Współautorem polityki śmieciowej stolicy jest były minister skarbu w rządach Platformy Włodzimierz Karpiński – do niedawna szef MPO a dziś sekretarz miasta. Na czele miejskiej spółki jego zajął kilka tygodni temu Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Koszty warszawskiej turystyki śmieciowej są porażające. Zdaniem ekspertów – ze stolicy co miesiąc rusza ponad 2,5 tys. tirów wyładowanych śmieciami. Kurs jednej z nich do najdalej oddalonej instalacji to koszt sięgający 8-9 tys. zł. W sumie daje to ok. 150 mln zł rocznie. Chcieliśmy skonfrontować te szacunki z danymi Ratusza.
Biuro prasowe urzędu Warszawy nie odpowiedziało jednak na nasze pytana o koszt odpadowych wojaży. Tak czy inaczej, to, że MPO wybiera instalacje, w których przetwarzanie odpadów jest najtańsze, daje oszczędności tylko na papierze. Bo doliczając koszty przewozu śmieci, okazuje się, że taniej byłoby zostawić śmieci w stolicy. Według szacunków ekspertów instalacje zlokalizowane w Warszawie i okolicy są w stanie przerobić ok. 30 proc. odpadów wytwarzanych przez mieszkańców.
Sojusz spółdzielni kontra Trzaskowski
Nie tylko politycy PiS krytykują politykę śmieciową Trzaskowskiego. Sprzeciwia się jej także bardzo wpływowe środowisko stołecznych spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Kilkadziesiąt z nich podpisało się pod listem otwartym w tej sprawie. Ich diagnoza niewiele się różni od oceny wiceministra klimatu: u podstaw problemu leżą wieloletnie zaniedbania władz stolicy.
- Brak przemyślanej, długofalowej polityki dotyczącej gospodarki odpadami w Warszawie, a co a tym idzie - odpowiedniej infrastruktury służącej do zagospodarowania odpadów komunalnych np. spalarni ma znaczący wpływ na koszt odbioru odpadów od mieszkańców i konieczność ich transportowania wiele kilometrów poza Warszawę – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Zaprawa ze spółdzielni RSM Praga. W efekcie, zauważa, mieszkańcy muszą płacić maksymalną ustawową stawkę opłat za śmieci, która wynosi 12,73 zł/m3 zużytej wody. - Jest nawet o około 3 zł wyższa niż w innych dużych miastach – dodaje.