"PiS chętnie podsłuchiwało, obserwowało, prowokowało"
Władza PiS chętnie podsłuchiwała, obserwowała i prowokowała - powiedział premier Donald Tusk, komentując doniesienia "Gazety Wyborczej", że w latach 2005-2007 służby objęły kontrolą operacyjną telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów.
08.10.2010 | aktual.: 08.10.2010 12:05
- Nie dziwcie się tak. Tamta władza chętnie korzystała z tego typu narzędzi i podsłuchiwała, obserwowała, czy prowokowała i nie tylko dziennikarzy - powiedział szef rządu dziennikarzom w Sejmie.
Jak dodał, pamięta jak pojawiły się pierwsze informacje, które dotyczyły polityków ówczesnej opozycji. - Ta sprawa szybko zniknęła z obszaru zainteresowania. Chyba wszyscy zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, że to co się kojarzy z PiS, to przede wszystkich podsłuchy i manie prześladowcze, które każą bać się dziennikarzy - ocenił Tusk.
Podkreślił, że jako premier nie ma wielkiego pola do popisu i "może jak najskuteczniej nadzorować służby państwowe, by tego typu pokusom nie ulegały". - Co do wykroczeń czy przestępstw trzeba rozmawiać z prokuraturą - dodał.
- Służby na całym świecie i do końca świata ulegały pokusom by nadużywać władzy, a zadaniem uczciwej, demokratycznej władzy jest, by te służby powściągać. Wtedy tamte służby nie tylko miały swoje pokusy, ale spełniały też zamówienie polityczne - uważa Tusk.
- Nie jestem ciekawy o czym rozmawiacie przez telefon po północy - zwrócił się premier do dziennikarzy.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do materiałów ze śledztwa, które prowadziła i w maju br. umorzyła, nie stwierdzając przestępstwa, zielonogórska prokuratura. Według informacji gazety, służby sięgały do historii połączeń nawet sprzed dwóch lat. Jednym z celów było ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, krytykujących poczynania ówczesnych władz państwowych.