ŚwiatPiS chce odrzucenia informacji premiera ws. budżetu UE

PiS chce odrzucenia informacji premiera ws. budżetu UE

PiS chce odrzucenia informacji premiera nt. nowego budżetu UE. Naszymi pieniędzmi dołożył się pan do cięć budżetowych w UE - mówił Krzysztof Szczerski (PiS) do premiera Donalda Tuska w sejmie. Zarzucił rządowi, że ws. budżetu UE wpadł w "ekstazę samozachwytu". Szef klubu PO Rafał Grupiński wyraził nadzieję, że opozycję z prawej strony sceny politycznej uda się przekonać do ratyfikacji unijnego paktu fiskalnego. Jak podkreślał, pakt jest "gwarancją rozwoju w naszej części świata".

PiS chce odrzucenia informacji premiera ws. budżetu UE
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński

Szczerski złożył też w imieniu swojego klubu wniosek o odrzucenie w drugim czytaniu projektu ustawy zezwalającej na ratyfikację unijnego paktu fiskalnego. - To jest tak zły dokument, że szkoda go omawiać - ocenił.

Jak argumentował, pakt jest niezgodny z konstytucją, zarówno co do treści, jak i sposobu ratyfikacji. Dlatego - według niego - PiS będzie go traktował jako nieobowiązujący, "per non est, jakby nigdy nie istniał".

"Jak za propagandy w PRL"

Odnosząc się do negocjacji budżetowych, poseł ocenił, że "trzeba w końcu przekłuć ten balon napompowany jak za propagandy PRL-owskiej przez rządowych urzędników".

Szczerski podkreślił, że zamiast przyznać, że rząd wziął, "co mu dawali", popadł "w ekstazę samozachwytu", co - ocenił - jest niedopuszczalne. Według posła PiS w trakcie negocjacji Polska straciła "co najmniej 14 miliardów euro". Podkreślił, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polska dostała mniej niż większość krajów naszego regionu.

- Dołożył się pan więc naszymi pieniędzmi do cięć budżetowych w Unii - powiedział Szczerski. Jak przekonywał, budżet UE działa tak, że m.in. są do niego wpływy ze składek poszczególnych krajów, które następnie dzieli się między polityki europejskie zgodnie z celami traktatowymi. - Pieniądze dzieli się więc według reguł prawa, a nie wedle dobrej woli tych, czy innych państw - powiedział.

Jak mówił, Polska płaci pełną - coraz wyższą - składkę i w zamian powinna mieć pełny udział w wydatkach budżetu.

- Dlaczego więc rząd PO-PSL zgodził się, by w kwestii rolnictwa ta zasada nie obowiązywała? W polityce na rzecz wsi, mimo że płacimy wszystko co powinniśmy, dostajemy mniej niż powinniśmy. Zapłacił pan interesami polskich rolników za realizację obietnicy wyborczej swojej partii, a teraz będzie miał pan dopłacać z budżetu państwa, żeby dołożyć te pieniądze, które utracił w czasie negocjacji - podkreślił Szczerski.

Poseł PiS ocenił, że rząd podczas negocjacji nad budżetem nie wywalczył - chociaż mógł i powinien - wielu dodatkowych środków, tylko zadowolił się "tym, co wynika z naszej biedy i ani euro więcej".

Szczerski podkreślił, że gdy premier Donald Tusk zaczynał wydawać unijne pieniądze na początku swoich rządów, bezrobotnych było 1 mln 700 tys., a - zaznaczył - "po 5 latach największego zastrzyku finansowego w dziejach Polski" jest ich 2 mln 300 tys., a prawie 2 mln Polaków wyjechało za granicę, wielu pracuje w szarej strefie. - To tak, jakby pan wysłał za te pieniądze na bezrobocie wszystkich zdolnych do pracy razem wziętych mieszkańców Wrocławia, Poznania, Gdańska, Krakowa, Szczecina i Lublina - powiedział.

- Teraz, gdy pan zapowiada kolejne lata wydawania w ten sposób pieniędzy europejskich, strach myśleć, co byłoby za kilka lat, gdyby pan dalej rządził Polską. Rok 2018 - 3 mln bezrobotnych, 4 mln za granicą, PKB na minus 7 procent i pusta Polska pokryta siecią wyprysków autostradowych i obwodnic wokół miast, gdzie rządzi Platforma. Czasami mam wrażenie, że pan jest jak Neron, tak pan kocha Polskę, że aż postanowił ją spalić - zwrócił się Szczerski do premiera.

Szczerski zaznaczył, że PiS sprzeciwia się planom premiera dot. wprowadzenia euro w Polsce. Według niego wejście kraju do strefy euro byłoby dla nas niekorzystne - m.in. pozbawiłoby nas możliwości obrony przed kryzysem za pomocą niezależnej polityki kursowej.

Polityk ocenił, że plany premiera ws. euro "to sygnał, że stracił kontakt z rzeczywistością". "Jak to mówiło się kiedyś w slangu młodzieżowym "nie kuma pan bazy" i to w dosłownym sensie tego słowa - nie pojmuje pan stanu bazy gospodarczej i społecznej kraju. Bo pan ma plan, ale na drodze jego realizacji stoją trzy drobne przeszkody: Polacy, gospodarka i konstytucja - ironizował.

Poseł PiS podkreślił, że nie można zacząć przygotowań do wejścia do strefy euro, dopóki obowiązuje obecna konstytucja. Dodał, że PiS nie pozwoli na zmianę ustawy zasadniczej.

- Będziemy bronić konstytucji i to niestety przed panem (...) Nie będziemy brać udziału w "euromagdalence", czyli w zmowie ponad głowami Polaków. Ewentualna decyzja o porzuceniu złotego musi być dokonana przez odrębne referendum - powiedział Szczerski.

Poseł PiS skrytykował też pakt fiskalny. Jego zdaniem to "potworek prawny", który rozbija jedność w UE, niszczy jej instytucje, "pozbawia Polskę własnych narzędzi polityki rozwoju".

Szczerski ocenił, że politykę premiera wobec faktu fiskalnego najlepiej określają dwie myśli Forresta Gumpa: "Jeśli widzisz kolejkę, to stań w niej, co ci szkodzi" oraz "Zawsze jak gdzieś szedłem, to biegłem".

Zapowiedział też, że parlamentarzyści PiS złożą w najbliższym czasie projekt ustawy o gwarancjach suwerenności państwowej. Ma on konkretyzować, jakie kompetencje Polska może przekazywać w drodze umowy międzynarodowej.

Odnosząc się do wystąpienia Szczerskiego minister ds. europejskich Piotr Serafin oświadczył, że było "rozczarowujące" i "nie odnoszące się do przedmiotu decyzji". - Dziś decydujemy, czy polski głos ma być obecny w dyskusjach o przebudowie unii walutowej. (...) Przeciwko (ratyfikacji paktu) niech głosują ci, którzy uważają, że powinniśmy w ich czasie stać z boku, znaleźć się na peryferiach Europy - oświadczył Serafin. Zaznaczył też, że polski głos w dyskusjach to nie tylko udział przywódców w unijnych szczytach, ale też udział we współpracy parlamentarnej. - Parlamentarzyści też będą mieli wpływ na architekturę unii gospodarczej i walutowej - podkreślił minister.

"Prezes Kaczyński mógłby pogratulować premierowi"

Podczas sejmowej debaty o informacji premiera na temat wyników szczytu UE w sprawie budżetu na lata 2014-2020 oraz o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji paktu fiskalnego Grupiński podkreślał, że odpowiedzialność za kondycję gospodarczą kraju rozkłada się równo na koalicję rządową i opozycję.

- Uważam za oczywiste, że akceptacja całości systemu europejskiego bezpieczeństwa finansowego powinna być wspólnym przekonaniem i dziwić muszą głosy opozycji z prawej strony, że w sprawie paktu fiskalnego chciałaby głosować inaczej niż za przyjęciem - powiedział. Jest to - według szefa klubu PO - "zastanawiające i niepokojące". Wyraził jednocześnie nadzieję, że uda się prawą stronę sceny politycznej przekonać do poparcia paktu fiskalnego.

- Do starszych przedstawicieli prawej strony sceny politycznej chciałbym zaapelować: część z was walczyła o Polskę wolną i ci, którzy wtedy nas i was zwalczali jako opozycję, bardzo by się zdziwili, że wy dzisiaj do Europy chcecie się obrócić tyłem - powiedział przewodniczący klubu Platformy.

- Prezes Kaczyński mówił, że 470 mld złotych to jest to, czego oczekuje opozycja od rządu, jeśli chodzi o efekt negocjacji. Licząc w cenach zmiennych to jest blisko 500 mld złotych. Wobec tego, wydaje mi się, że prezes Kaczyński mógłby się udać do świeckiej Canossy i pogratulować premierowi tego sukcesu - powiedział Grupiński, nawiązując do wypowiedzi prezesa PiS, że minimum, jakie Polska powinna uzyskać w budżecie UE na lata 2014-2020 to 470 mld złotych.

- Nie ma sensu powtarzać od rana do wieczora, a nawet przez sen, że nam, pokiereszowanym przez historię od Europy należy się wszystko, ale my Europie niczego dawać nie musimy, bo jesteśmy tacy wspaniali i samowystarczalni - mówił Grupiński. Jego zdaniem tego rodzaju podejście jest niepoważne i "w efekcie długofalowym ma charakter samobójczy".

Według polityka Platformy "retoryka pseudopatriotyczna nie jest w tak ważnych sprawach istotna". - Istotne jest to, jak myślimy o Polsce, jak odpowiedzialnie - powiedział Grupiński. - UE musi być zdrowa wewnętrznie, musi się rozwijać w obliczu globalnej konkurencji, musi mieć zdrowy kręgosłup, a tym zdrowym kręgosłupem są: zdrowa gospodarka i zdrowe finanse - przekonywał.

Grupiński zaznaczył, że Polska powinna być zainteresowana jak najsilniejszą UE, bo "sami w niej chcemy być jak najsilniejsi". - Nie powinniśmy wobec tego wznosić okrzyków o utracie suwerenności, kompletnie nieodpowiedzialnych - uważa polityk Platformy.

Jak przekonywał, pakt fiskalny to zarazem "prawa i zobowiązania" i "wprowadzenie bardziej niż dotąd restrykcyjnych zasad wspólnej polityki fiskalnej, wymagania zrównoważonego budżetu, zasad, które będą przeciwdziałały nadmiernym deficytom". - Ale to jest przede wszystkim pewna solidarna zgoda co do tego, że wszyscy bierzemy odpowiedzialność w Europie za stan Wspólnoty - podkreślił polityk Platformy.

- Zwiększona dyscyplina finansowa, którą wprowadza pakt fiskalny jest tak istotna, bo jest gwarancją rozwoju w naszej części świata - uważa Grupiński. Jak podkreślił, dla Polski "z tego płyną bardzo konkretne korzyści", w tym bezpieczeństwo przyszłych budżetów Polski i wszystkich innych krajów UE. - W efekcie tego jest to bezpieczeństwo naszych portfeli, dochodów wszystkich obywateli - dodał Grupiński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (629)