Piraci rowerowi czują się bezkarni. "Ścieżka to nie ulica. Nie obowiązują nas przepisy"
- Przepisy? Nie obowiązują nas żadne przepisy. Ścieżka rowerowa to przecież nie ulica - mówi Wirtualnej Polsce cyklista, który chwilę wcześniej prawie przejechał pieszego przechodzącego po pasach na trasie dla jednośladów. Czy użytkownicy ścieżek rowerowych rzeczywiście mogą czuć się na nich bezkarni?
23.07.2015 | aktual.: 25.07.2015 10:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W polskich miastach zapanowała moda na rower. Powody wsiadania na siodełko bywają różne. Jedni jeżdżą rekreacyjnie, dla innych pojazd na dwóch kółkach jest podstawowym środkiem transportu, np. w drodze do pracy. Żeby jeździć, nie trzeba być właścicielem jednośladu. W wielu polskich miastach jak grzyby po deszczu wyrastają wypożyczalnie rowerów miejskich. Dzięki nim dostęp do pojazdów stał się łatwiejszy, co w połączeniu z wciąż rozwijającą się infrastrukturą rowerową sprawia, że w Polsce przybywa miłośników jednośladów. Niestety, rośnie też liczba piratów rowerowych.
Żeby móc poruszać się jednośladem, nie wystarczy sama umiejętność jazdy. Rowerzysta powinien znać również przepisy ruchu drogowego. Wiedzą z tej dziedziny nie wszyscy użytkownicy tych pojazdów mogą się jednak pochwalić. Nikt też tego od nich nie wymaga. W przeciwieństwie do kierowców samochodów, cykliści nie muszą zdawać prawa jazdy, aby uzyskać uprawnienia do poruszania się po drodze. Za łamanie przepisów, jak każdy uczestnik ruchu drogowego, mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności przez policję lub straż miejską. Z tym, że kontrole tych służb ograniczają się głównie do ulic. Na ścieżkach rowerowych cykliści czują się bezkarni, na co zwracają uwagę inni użytkownicy tych dróg.
- Ratowałam się zjazdem na chodnik. Mało brakowało, a sama potrąciłabym pieszego. Wszystkiemu winien był rowerzysta pędzący z przeciwka, który wyprzedzał kolumnę cyklistów. Biorąc pod uwagę prędkość z jaką się poruszał, nasze zderzenie mogło skończyć się tragicznie - relacjonuje Wirtualnej Polsce Ania, 30-latka z Warszawy. Wyprzedzanie na trzeciego, zbyt szybka jazda czy zajeżdżanie drogi innym, to najczęstsze zarzuty, jakie padają pod adresem rowerowych piratów.
Darek, rowerzysta ze stolicy, który jednośladem każdego dnia dojeżdża do pracy, tłumaczy, że komfort jazdy na ścieżkach z roku na rok się pogarsza. Jego zdaniem przyczyną tej sytuacji są miejskie wypożyczalnie. - Wystarczy mieć trochę drobnych w portfelu i już można mieć rower. To nic, że nie zna się przepisów - mówi mężczyzna. I dodaje, że wypożyczalnie często zlokalizowane są przy ścieżkach, co sprawia, że osoby wypożyczające blokują pas ruchu. - Ścieżka służy do jazdy, to nie miejsce parkingowe - tłumaczy rozmówca WP.
Zdaniem Darka, najgorszymi użytkownikami ścieżek rowerowych są pary oraz rodziny z dziećmi. - Nie jeżdżą wężykiem tylko obok siebie, blokując całą ścieżkę. Nie można ich wyprzedzić, a jadąc z przeciwka trzeba uważać, aby się nie zderzyć - mówi 42-latek. Darek uważa, że rowerzysta na ścieżce powinien zachowywać się jak kierowca samochodu na drodze, a więc jechać blisko prawej strony, nie spowalniać innych oraz wyprzedzać wtedy, gdy nie nadjeżdża nikt z naprzeciwka. Do tych zasad nie stosuje się duża część rowerzystów.
Dla Ani największym kłopotem są tzw. zawodowi cykliści. - Markowy rower, okularki, kask i sportowy strój. Po tym można ich rozpoznać. I jeszcze jedno, nie znają słowa hamulec, a ścieżkę traktują jak tor wyścigowy - tłumaczy 30-latka. I dodaje, że te osoby są nie tylko postrachem innych rowerzystów, ale i pieszych. - Często się tak zdarza, że trasa dla cyklistów krzyżuje się z chodnikiem. W tym miejscu najczęściej namalowane są pasy, na których należy przepuścić pieszego. "Zawodowcy" nic sobie nie robią z faktu ich istnienia. Moja mama prawie została kiedyś w ten sposób potrącona - mówi Ania.
Jestem świadkiem podobnego zdarzenia. Starszy mężczyzna przechodzi po zebrze w miejscu, w którym chodnik krzyżuje się ze ścieżką. Tuż przed nim przejeżdża rozpędzony cyklista. Rowerzysta zatrzymuje się, ale dopiero kilka metrów dalej na skrzyżowaniu. Schodzi z jednośladu i coś poprawia. Jest okazja, żeby porozmawiać. Pytam dlaczego się nie zatrzymał. Na początku nie odpowiada. Po chwili milczenia wyciąga słuchawki z uszu i raz jeszcze rozpoczynamy naszą rozmowę. - A dlaczego miałem się zatrzymać? - pyta zdziwiony. Gdy mówię o przepisach i obowiązku ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, on odpowiada. - Przepisy? Tutaj nie obowiązują nas żadne przepisy. Ścieżka rowerowa to przecież nie ulica. Przepraszam, mam zielone, muszę jechać - żegna się i przejeżdża przez pasy na jezdni.
- To, że rowerzysta porusza się po ścieżce dla rowerów, nie oznacza, że może tam uprawiać tak zwaną wolną amerykankę. Ta trasa należy do drogi publicznej i należy zachować na niej ostrożność - tłumaczy Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji. I przypomina, że cyklista jest takim samym uczestnikiem ruchu, jak wszyscy. - Ma jeździć rozważnie, ostrożnie i nie może stwarzać zagrożenia bezpieczeństwa innym uczestnikom ruchu - wyjaśnia policjant.
Rozmówca WP odniósł się również do jazdy po ścieżce obok siebie. - Poruszamy się przy prawej krawędzi. To powinno być jasne jak słońce. Wyprzedzając, zachowujemy szczególną ostrożność i bezpieczny odstęp, nie zajeżdżamy nikomu drogi - tłumaczy Kąkolewski. Warto wspomnieć, że na ścieżce dla jednośladów policja ma prawo egzekwować przestrzegania tych przepisów tak samo, jak na ulicy. Lepiej o tym wiedzieć, bo nieznajomość prawa szkodzi.