PIP: w firmie Mard tuszowano wypadki przy pracy
W świadczącej usługi górnicze firmie Mard, gdzie pracowało 15 spośród 23 ofiar listopadowej katastrofy w kopalni "Halemba", przez kilka lat tuszowano wypadki przy pracy, także ciężkie - ustaliła Państwowa Inspekcja Pracy, która po tragedii rozpoczęła kontrolę w firmie.
23.02.2007 | aktual.: 23.02.2007 15:47
PIP wykryła w Mardzie także wiele innych nieprawidłowości.
Właściciel i prezes firmy uważa raport Inspekcji za krzywdzący. Jak mówi, przejęcie części dokumentacji przez prokuraturę ogranicza możliwości obrony.
Z rejestru w firmie Mard wynika, że od 2003 do października 2006 r., jej pracownicy nie ulegli ani jednemu wypadkowi przy pracy. Tymczasem z ustaleń Inspekcji wynika, że w tym czasie doszło do co najmniej dziewięciu różnych wypadków, co najmniej dwa z nich można zakwalifikować jako ciężkie. Np. jeden z górników, który doznał rany szarpanej czoła, spędził na zwolnieniu aż 50 dni.
Wśród innych uchybień w Mardzie inspektorzy wymieniają nieprawidłowości w szkoleniach. Jak wyjaśnił rzecznik okręgowego inspektora pracy w Katowicach Przemysław Pogłódek, pracownicy powinni być szkoleni przez 3-10 dni, w zależności do stażu pracy. Przez ten czas powinni pracować w obecności instruktora. Z ewidencji czasu pracy wynika, że dwaj młodzi pracownicy Mardu, którzy zginęli w katastrofie - 21- i 23-latek - na dziesięć dniówek, które miały być szkoleniowe, ani jednej nie spędzili z instruktorem - mówił Pogłódek.
W firmie, gdzie praca wykonywana jest w tak trudnych warunkach, szkolenia z zakresu bhp odgrywają olbrzymią rolę - podkreślił rzecznik.
Kontrola wykazała również nieprawidłowości w zakresie wyposażenia załogi w odzież i obuwie robocze oraz czasu pracy. Zdarzało się, że zatrudnieni w Mardzie pracowali czasem 11 dni z rzędu, bez 35- godzinnego odpoczynku w ciągu tygodnia. Inspekcja zarzuca też firmie uchybienia w działalności służby bhp. Osoba, która miała się tym zajmować, miała powierzane dodatkowe obowiązki przez pracodawcę.
Inspektorzy zarzucają też firmie ciągłe zawieranie umów o pracę na czas nieokreślony, nieprzestrzeganie wymogów dotyczących urlopów i niewypłacalnie dodatków: za pracę nocą, w szkodliwych warunkach i za nadgodziny. Chodzi łącznie o 133 tys. zł.
PIP doniesie do prokuratury nie tylko w sprawie ukrywania wypadków, ale też poświadczania nieprawdy w kartach szkolenia i utrudniania działalności inspektora pracy. Wobec pracodawcy wszczęto postępowanie dotyczące łamania praw pracowniczych i nakazano mu wpłatę należnych świadczeń.
Firmę Mard kontrolował zespół złożony z siedmiu inspektorów PIP z Katowic - specjalistów w zakresie prawa pracy i górnictwa. Kontrolerzy skupili się na działalności firmy Mard w ostatnich latach, teraz mają także brać udział w wyjaśnianiu okoliczności listopadowej tragedii, jako uczestnicy prac specjalnej komisji Wyższego Urzędu Górniczego, badającej przyczyny katastrofy.
Właściciel firmy Mard, Marian Długosz, uważa raport PIP za krzywdzący. Tłumaczy, że z powodu zajęcia dużej części dokumentacji firmy przez prokuraturę niemożliwe było przedstawienie kontrolerom wszystkich dokumentów, dotyczących np. odzieży roboczej czy prowadzonych szkoleń dla pracowników. Długosz nie zgadza się z zarzutem tuszowania wypadków w firmie. Według niego, w przypadku np. drobnych skaleczeń górnicy mogą wrócić do pracy po opatrzeniu. Nie odniósł się do stwierdzonych przez PIP, a niezgłoszonych, ciężkich wypadków w jego spółce. Jak mówił, musiałby porozmawiać o tych konkretnych sprawach z pracownikiem dozoru odpowiedzialnym za bhp, a ten w związku z katastrofą w "Halembie" trafił do aresztu.
Szef firmy Mard poinformował, że wcześniej inspektorzy PIP trzy razy kontrolowali jego firmę, znajdując jedynie drobne uchybienia. Zapewnił, że wszystkie zalecenia inspekcji były wykonywane. Długosz zamierza szczegółowo przeanalizować wyniki kontroli i odnieść się do nich w przyszłym tygodniu. Dziwi go, że Inspekcja upubliczniła raport nie czekając na stanowisko zainteresowanej firmy.
Właściciel Mardu zapewnił, że wykona wszystkie zalecenia PIP. Jak mówił, już wypłacił pracownikom ponad 30 tys. zł zaległych dodatków za pracę w godzinach nocnych, na co zwróciła uwagę Inspekcja. Fakt ich niewypłacania tłumaczył brakiem doświadczenia księgowej. Podkreślił też, że zarobki w jego firmie są porównywalne z płacami w kopalniach, więc górnicy - jak powiedział - nie narzekają.
Stwierdzone przez PIP uchybienia w zakresie czasu pracy górników Długosz tłumaczył m.in. sytuacjami, w których sami górnicy proszą dozór o wygodne dla nich ułożenie harmonogramu pracy. Podkreślił, że jako właścicieli firmy nie jest w stanie kontrolować każdego kroku swojej załogi, zamierza jednak zwiększyć nadzór, aby do takich sytuacji nie dochodziło.
Mard działa od grudnia 2002 roku. Świadczy specjalistyczne usługi, m.in. w zakresie likwidacji ścian wydobywczych. Obecnie firma realizuje podpisane w przeszłości kontrakty w dwóch kopalniach, liczba jej pracowników zmniejszyła się z ok. 135 do 110. Długosz obawia się, że atmosfera wokół firmy może przeszkodzić jej w pozyskaniu nowych zleceń i doprowadzi spółkę do bankructwa.
Uczestnicy konferencji podkreślali, że w ostatnich latach wielokrotnie informowano o nieprawidłowościach w firmach zewnętrznych, świadczących swe usługi w kopalniach. O tym, że w firmach usługowych pracujących na terenie kopalń nie dzieje się najlepiej Rada Ochrony Pracy informowała już 2005 r. w swoim stanowisku - powiedziała na konferencji prasowej główna inspektor pracy Bożena Borys-Szopa.
Zwracano wówczas uwagę, że firmom zewnętrznym brak wystarczającego doświadczenia w pracy pod ziemią i na braki doświadczonych specjalistów w samych kopalniach - dodała.
Zastępca głównego inspektora pracy Roman Giedrojć ocenił, że kopalnie starają się ograniczać koszty i przesuwają zadania na inne podmioty, zrzucając na nie odpowiedzialność.
Okręgowa inspektor pracy w Katowicach Teresa Różańska powiedziała, że od pewnego czasu firmy działające w kopalniach są pod stałą kontrolą inspekcji pracy. Niestety nasze zalecenia nie zawsze są wykonywane. Taki przypadek miał miejsce w Mardzie - powiedziała. Przedstawiciele PIP zapowiadają dalsze kontrole - zarówno w firmach zewnętrznych, jak i samych kopalniach.
Do wypadku w "Halembie" doszło 21 listopada ub. roku. Po wybuchach metanu i pyłu węglowego 1030 metrów pod ziemią zginęło 23 górników. Zarzuty w tej sprawie prokuratura postawiła na razie dwóm osobom - sztygarowi z kopalni i nadsztygarowi z firmy Mard. Komisja WUG ustaliła, że w kopalni łamano procedury bezpieczeństwa.