Piotrkowska tonie w długach
Ekskluzywne butiki i kafejki przy ulicy Piotrkowskiej miały wabić gości z całego świata, a kasie miejskiej przysparzać wielomilionowych zysków. Tymczasem Piotrkowska, reklamowana jako najdłuższy pasaż handlowy Europy, tonie w długach! Lokale użytkowe wynajmuje tu 116 osób.
26.10.2003 18:36
Obecne władze miasta dały kupcom "zielone światło", czyli niespotykane dotąd ulgi i bonifikaty w czynszach. Mimo to aż połowa handlowców nie płaci regularnie czynszu. Większość dłużników ma dwumiesięczne zaległości, ale są i tacy, którzy mają "pod kreską" po kilkadziesiąt tysięcy zł. Po pierwszym półroczu z tytułu zaległych czynszów ze strefy "0" do kasy miejskiej nie wpłynęło 5,5 miliona złotych!
Część pomieszczeń stoi pusta. Kupcy szukają lokali w dużych centrach handlowych, do których klienci przyjeżdżają całymi rodzinami, by zjeść obiad, wpaść do fryzjera i zapłacić rachunki. Wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski nie przejmuje się tym stanem rzeczy. - Wiadomo, że od kiedy wprowadziliśmy bonifikaty, do kasy miejskiej wpływa mniej pieniędzy. Pojawiło się za to pewne ożywienie, kupcy pytają o możliwość wynajmu pomieszczeń, oferują interesujące stawki - mówi. - Być może w przyszłości zdecydujemy się na prywatyzację lokali w strefie "0"… Rzecz w tym, że wtedy przestaniemy mieć wpływ na to, jak zostaną wykorzystane lokale. Nie będziemy mieć też instrumentu kształtowania czynszów.
Skansen do zwiedzania
Piątek, godzina 13. Dwóch chłopaków z puszkami piwa w dłoniach nabija się z ordynarnego skrótu, wydrapanego na białej farbie, którą zamalowano wystawę opustoszałego lokalu. Po Piotrkowskiej pospiesznie przemykają przechodnie. Zmoknięte dziewczyny wchodzą do butików bardziej po to, żeby się ogrzać, niż coś kupić. Musiałyby oszczędzać co najmniej pół roku, żeby kupić eleganckie buty. Sweterek za 180 zł to dla większości nastolatek marzenie ściętej głowy. Znudzeni sprzedawcy taksują wzrokiem wchodzących. W sklepach z biżuterią, precjozami i męskimi garniturami pustki. Na utarg mogą liczyć jedynie sklepy oferujące wyprzedaż towarów, końcówki serii ubrań lub tanie obuwie. Jedyni, którzy mają powody do zadowolenia, to aptekarze. Zakatarzeni klienci kilogramami wykupują pastylki na ból gardła i grypę.
Piotrkowska w 2003 roku nie przypomina już tętniącej życiem ulicy sprzed dziesięciu lat. Stała się bardziej elegancka, czysta i... pusta. Odnowiono kamienice, sklepy oferują wysokiej klasy markowe towary, w restauracjach podaje się homary i wina z całego świata. Tyle że reprezentacyjna ulica miasta z dnia na dzień zmienia się w skansen do zwiedzania.
Upust, obniżka, bonifikata...
Piotrkowska jest oczkiem w głowie obecnego prezydenta Łodzi. Jeszcze przed zaprzysiężeniem martwił się, że sklepy wypierane są przez banki, że rodzimych handlowców położą na łopatki supermarkety i wielkie galerie handlowe, że po godzinie 17 na ulicy zamiera życie. Obiecał, że zrobi wszystko, by pomóc kupcom.
- Zrobiliśmy głęboki ukłon w stosunku do kupców. Obniżyliśmy czynsze za pomieszczenia socjalne o 25 procent, a za piwnice o 50 procent. Każdy lokal gastronomiczny, który udostępni toaletę przechodniom, ma gwarantowaną obniżkę czynszu o 500 złotych. Ten, kto przez rok regularnie płacił czynsz, może liczyć na 15-procentową bonifikatę w comiesięcznych opłatach. Natomiast wszyscy najemcy, którzy wynajmują pomieszczenia co najmniej rok, otrzymali 20-procentową zniżkę czynszu - wylicza Wojciech Kuś, dyrektor Wydziału Budynków i Lokali UMŁ.
Mimo tak licznych ulg, najemcy lokali w strefie "0" wciąż nie są w stanie płacić czynszów. Połowa regularnie opóźnia się z opłatami. Część pertraktuje z gminą o rozłożenie zaległości na raty. Z niektórymi z dłużników miejscy prawnicy rozmawiają już wyłącznie za pośrednictwem sądów. Nie zawsze skutecznie…
- Co z tego, że mamy wyrok zasądzający od jednego z dłużników zwrot na rzecz miasta 584 tysięcy złotych, skoro komornik przynosi nam z tego co miesiąc 218 złotych? W innym przypadku, z zasądzonych 319 tysięcy zł komornik oddaje 127 złotych miesięcznie. Na zwrot całej kwoty będziemy czekać całe wieki - mówi dyrektor Kuś.
Będą ugody
Według dyrektora Wojciecha Kusia, rekordzista winien jest miastu milion 200 tysięcy zł. Tymczasem w ostatnich dniach listopada ubiegłego roku pracownicy wydziału budynków powiedzieli "Dziennikowi", że firma "Image", należąca do Ewy K., winna jest miastu 3 mln 200 tys. zł z tytułu wynajmu czterech lokali przy Piotrkowskiej. Dziś w tych lokalach są już sklepy innych właścicieli. Ewie K. miasto wypowiedziało umowy najmu. Długi pozostały. Miasto zaś od 1996 roku nie wyegzekwowało należnych sobie pieniędzy. Mężem Ewy K. jest redaktor naczelny radia "Parada". Na jego antenie chętnie wypowiadali się politycy i przedstawiciele władz Łodzi.
Na początku urzędowania wiceprezydent Tomaszewski był zaskoczony kwotą, jaką winna jest miastu właścicielka firmy "Image". - Skoro przez tyle lat, przy tylu zmieniających się prawnikach nie udało się zakończyć sprawy, widzę jedno wyjście: zawarcie ugody z dłużnikiem - powiedział wówczas "Dziennikowi". Minął prawie rok, ale ugody sądowej nie zawarto. Dyrektor Wojciech Kuś zarzeka się jednak, że doprowadzi do ugody i z Ewą K., i z innymi dłużnikami: - Proszę mi wierzyć i dać trochę czasu. Biegli ocenią, ile pieniędzy jesteśmy w stanie odzyskać. Poczekamy, zobaczymy…
Wkrótce w Łodzi powstanie Manufaktura. Mówi się, że znaczna część kupców przeniesie tam swoją działalność. Piotrkowska może opustoszeć, a gmina pozostanie z pustymi lokalami i mnóstwem niespłaconych długów z tytułu wynajmu pomieszczeń przy reprezentacyjnej ulicy.
- Przecież teraz wielu kupców ma swoje stoiska w Galerii Łódzkiej, a nie ucieka z Piotrkowskiej. Poczekajmy na efekty, zobaczymy - odpowiada wiceprezydent Tomaszewski. Powstają pytania, dlaczego miasto nie umie wyegzekwować swoich pieniędzy za lokale na Piotrkowskiej i czy był sens wprowadzania tak dużych bonifikat w czynszach. Ile kosztuje wizja władz miasta, upierających się przy utrzymaniu handlowego charakteru tej ulicy?
Anna Kulik