Piotr Wawrzyk, czyli geniusz tragikomedii [OPINIA]
Gdy tylko powołano Piotra Wawrzyka na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych, wiedziałem, że będzie śmiesznie. Ale przyznaję, że nie spodziewałem się, iż aż tak śmiesznie. Choć do śmiechu nam być nie powinno, bo przecież człowiek ten przez lata ośmieszał polskie państwo.
14.09.2023 15:22
Wiceminister MSZ Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list Prawa i Sprawiedliwości, bo pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych - podał dziś Onet.
I jak słusznie napisała Barbara Kasprzycka z "Dziennika Gazety Prawnej", aż chciałoby się napisać, że tekst Onetu jest niewiarygodny - bo nie ma takiego kretyna, który by się na taki proceder zdecydował, przecież to masa śladów i świadków zostaje. A potem sobie człowiek przypomina, że chodzi o Wawrzyka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwsze spotkanie
Piotra Wawrzyka poznałem kilkanaście lat temu. Ja byłem studentem bezpieczeństwa wewnętrznego, on młodym doktorem. Uczył mnie podstaw prawa unijnego. I był to najgorszy, najnudniejszy i najgłupszy wykładowca, jakiego spotkałem podczas studiów. I nie mówię tego z żadną złością do niego, bo przedmiot zaliczyłem bez kłopotu, nawet na niezłą ocenę. Po prostu Wawrzyk był fatalny.
Przypomniałem sobie o nim po kilku latach. "Wprost" bowiem ujawnił, że Wawrzyk w swojej rozprawie habilitacyjnej umieścił fragment pracy zaliczeniowej swojej studentki.
W historii uniwersyteckiego kopisty Wawrzyka najzabawniejsze jest zaś to, że powołano wydziałową komisję. I przewodniczący tej komisji, nieżyjący już prof. Tadeusz Mołdawa, stwierdził, że ciężko mówić o plagiacie, bo skopiowany fragment rozprawy był bezwartościowy naukowo.
Wawrzykowi więc łatki plagiatora przykleić nie można - nie wiedział bowiem nawet, który fragment skopiować, żeby coś wnosił do rozprawy.
Rządowy blask
I gdy byłem przekonany, że już nigdy o człowieku nie usłyszę, został w 2018 r. wiceministrem spraw zagranicznych, a w 2019 r. posłem.
Przyznaję, że mnie to rozśmieszyło, bo - przepraszam za dobitność - uważałem i nadal uważam, że ani cech intelektualnych, ani moralnych to pan Wawrzyk do zasiadania w rządzie nie miał, nie ma i nigdy miał nie będzie.
Co zresztą udowodnił, poprawiając dosłownie wszystkie oświadczenia majątkowe, które złożył jako poseł. I to naprawdę nie z powodu chęci ukrycia czegoś, tylko nie umiał ich poprawnie wypełnić.
A tu Prawo i Sprawiedliwość chciało nam zgotować dodatkowego psikusa i postanowiło, że Wawrzyk zostanie rzecznikiem praw obywatelskich.
Na szczęście dla obywateli - nie został.
Został za to pośmiewiskiem internetu, gdy po mediach społecznościowych zaczęło krążyć nierówne starcie wiceministra Wawrzyka. Starcie ze spodniami. Tak się bowiem złożyło, że wiceminister Wawrzyk udzielał wywiadu z domowego zacisza. I na krześle, na którym siedział, wisiały spodnie. Wawrzyk dostrzegł je w kadrze, więc postanowił je zrzucić na ziemię. Szło mu, ujmując delikatnie, niewybitnie.
Geniusz czy geniusz zbrodni
Taki to był wiceminister - trochę śmieszny, trochę straszny, dość groteskowy.
Teraz zaś się dowiadujemy od Andrzeja Stankiewicza z Onetu, że tenże Wawrzyk stoi za procederem nielegalnego ściągania ludzi do Polski, by mogli ostatecznie trafić do USA.
Krótko mówiąc – Onet wskazał, że Wawrzyk stoi za gigantyczną aferą korupcyjną, która może skompromitować Polskę na arenie międzynarodowej. I która powinna poskutkować serią dymisji, a w sprawnie funkcjonującej demokracji mógłby nawet upaść rząd.
I być może Wawrzyk jest geniuszem zbrodni, jak niektórzy sądzą. Być może przez te wszystkie lata tylko udawał niekumatego. Ale ja w to nie wierzę. Ktoś go musiał wykorzystać.
Nie da się przez dziesięciolecia tak doskonale udawać. Trzeba by było być dosłownie geniuszem.
Zobacz także
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl