Piotr Walentynowicz: pośmiertnie wymierzono policzek mojej babci
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, których ciała poddano ekshumacji, mają pretensje do władz nie tylko o zamienienie ciał, lecz też o atmosferę, w której ekshumacje się odbyły. - Położyliśmy wiarę w osobie, która ugodziła nas brutalnie. (...) Pośmiertnie wymierzono policzek mojej babci - twierdzi Piotr Walentynowicz. Wnuk Anny Walentynowicz nie kryje oburzenia słowami prokuratora Andrzeja Seremeta dotyczące tego, że przyczyną "pierwotnej nieprawidłowej identyfikacji" dwóch ciał ofiar katastrofy smoleńskiej było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin.
28.09.2012 | aktual.: 28.09.2012 13:49
Kilka dni temu doszło do ekshumacji ciał dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Następnie Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że z przeprowadzonych badań genetycznych wynika jednoznacznie, iż ekshumowane ciała "zostały ze sobą wzajemnie zamienione". Jedna z ofiar to Anna Walentynowicz, druga - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska.
W czwartek podczas dyskusji o zamianie ciał, prokurator generalny Andrzej Seremet oświadczył, że przyczyną "pierwotnej nieprawidłowej identyfikacji" dwóch ciał ofiar katastrofy smoleńskiej było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin.
Rodziny i bliscy Walentynowicz i Walewskiej-Przyjałkowskiej są oburzeni wypowiedzią Seremeta. Mają do niego żal, że nie skontaktował się z nimi przed swoim wystąpieniem. - Mamy dowody, że Seremet kłamie. On chce odwrócić uwagę opinii publicznej - mówił Piotr Walentynowicz. Wnuk Anny Walentynowicz stwierdził, że słowa Prokuratora Generalnego to "pośmiertny policzek", bowiem rodzina nie chciała ujawniać bolesnych szczegółów dotyczących zmarłej. Zaznaczył też, że tego typu wypowiedzi hańbią tego człowieka i jego urząd.