Piotr Niemczyk dla WP: przecieki ws. "tajnej grupy" w MSW niewiarygodne
Piotr Niemczyk, z którym rozmawiała Wirtualna Polska jest sceptyczny wobec doniesień "Gazety Wyborczej" o istnieniu rzekomej tajnej grupy w MSW, która w szczycie afery podsłuchowej inwigilowała byłych szefów ABW, SKW, BOR i ich zastępców oraz urzędującego szefa CBA. Prawdopodobnie nadużywając prawa. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek. - Mam wątpliwości, co do wiarygodności tych przecieków - mówi były dyrektor Biura Analiz i Informacji UOP, a później zastępca szefa Zarządu Wywiadu UOP.
07.03.2015 | aktual.: 07.03.2015 22:30
Z informacji "Wyborczej" wynika, że grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wydzielono latem 2014 r. z oficjalnie funkcjonującego pod kierunkiem ABW zespołu badającego tzw. aferę podsłuchową. Zadaniem grupy było sprawdzenie, czy za nielegalnie nagranymi rozmowami polskich ministrów, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych stoją byli szefowie trzech służb specjalnych (wszyscy w stopniu generała), ich zastępcy oraz szef CBA Paweł Wojtunik. Według źródeł "GW" grupę nadzorował Sienkiewicz.
Jak napisała gazeta, funkcjonariusze naginali prawo, popełniając takie same nadużycia, o jakie oskarżano służby specjalne w czasach rządów PiS: - wystąpili do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN, mimo że było wiadomo, do kogo należą podsłuchiwane telefony; dzięki temu uzyskali zgodę na podsłuchy od czerwca do września 2014 r.; - wprowadzili w błąd sąd i prokuraturę, kwalifikując przestępstwo jako skierowane przeciwko konstytucyjnemu organowi państwa; - część operacji, m.in. inwigilację bezpośrednią, prowadzili pod pozorem ćwiczeń.
Warszawska prokuratura okręgowa wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające pod kątem ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Minister Sienkiewicz od początku zaprzeczał, że taka grupa istniała, a on stał na jej czele. "Nigdy nie zlecałem, nie miałem wiedzy ani żadnych intencji w zakresie prowadzenia działań operacyjnych wobec poszczególnych szefów służb mnie podległych - takie sugestie muszę traktować jako insynuacje i pomówienia" - napisał w odpowiedzi na pytania "GW". Także w piątkowym wywiadzie dla dziennika "Polska-The Times" powtórzył, że "nie było tajnego zespołu ds. spisku 'tłustych misiów'". "Widać komuś przeszkadzam nawet jako analityk. Ale nie mam pomysłu dlaczego, ani nie mam pomysłu, jak się z tym uporać. W codziennej pracy taka sytuacja mi jednak nie przeszkadza. (...) Ewidentnie moja osoba komuś przeszkadza. Dlaczego? Komu? Nie mam zielonego pojęcia - i proszę mnie nawet o to nie pytać, bo nie mam nawet teorii na ten temat" - mówił.
- Minister nie ma uprawnień, żeby tego rodzaju grupę powoływać. Musiałaby ona mieć status głęboko nieformalny, w związku z czym niezwykle trudno zweryfikować, czy w ogóle mogła istnieć. Kluczowe pytanie jest takie, czy ludzie, którzy przekazali informacje na ten temat redaktorowi Czuchnowskiemu (autor artykułu - przyp. js) działali w dobrej wierze. Niestety mam obawy, że załatwiają jakieś prywatne porachunki - komentuje Niemczyk. Zdaniem rozmówcy WP niektóre szczegóły pojawiające się w artykule np. te dotyczące wyglądu samochodów, z których korzystają ekipy obserwacyjne świadczą o tym, że informatorzy "GW" to osoby, które niekoniecznie wiedziały, o czym mówią.
Zdaniem Niemczyka sprawa "generałów na podsłuchu" absolutnie wymaga weryfikacji. - Ustalenie, czy podsłuchy istniały jest dosyć proste, choć czasochłonne. Dokumentacja dotycząca podsłuchów leży nie tylko w służbach specjalnych, ale też w prokuraturze i sądach. Można precyzyjnie odtworzyć zadania poszczególnych funkcjonariuszy, którzy musieli w tym procederze uczestniczyć i sprawdzić, jakie były uzasadnienia ich działań. Do sprawdzenia są też wszystkie sprawy związane z wykorzystaniem obserwacji. Jeśli pretekstem do niej były ćwiczenia, to również można odtworzyć przebieg ćwiczeń - wymienia.
- Dawno minęły czasy, w których szef MSW ingerował w czynności operacyjno-rozpoznawcze, chociażby w ten sposób, że zatwierdzał wnioski do prokuratury. Minister jest od pokazywania pewnych kierunków działania, a nie od bezpośredniego zarządzania służbami. Od tego są szefowie służb - tłumaczy Niemczyk.
Czy sprawa może być przejawem rywalizacji między służbami? - Służby nie zawsze się lubią i ze sobą współpracują, ale informacje o konfliktach są głęboko przesadzone. Być może występują jakieś personalne animozje, ale na pewno nie rywalizują ze sobą w takim stopniu, że posunęłyby się do nielegalnej działalności. Włożyłbym to między bajki - mówi Niemczyk. Pytany o to, komu przeszkadzała osoba Sienkiewicza, przyznaje: - Niewątpliwie miał przeciwników z powodu zmiany podejścia do zorganizowanej przestępczości gospodarczej. - Mam przekonanie, że szefowie służb kontrolują to, co się w nich dzieje. W wielotysięcznych społecznościach zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie kombinował na boku, ale patologie to sprawy mierzone w promilach aktywności tych służb - mówi Niemczyk.
W opinii byłego szefa UOP również czynione w tekście analogie z czasami IV RP nie mają uzasadnienia. - Fabrykowanie dokumentów o transakcji sprzedaży jakiegoś gruntu i taniego odrolnienia czy tworzenie pozornej transakcji prywatyzacyjnej po to, żeby złapać kogoś za rękę to jest zupełnie coś innego niż sprawdzanie, czy osoba, która miała kiedyś dostęp do informacji niejawnych, nie robiła czegoś, co rodziłoby podejrzenia. Tutaj nikt nikogo nie próbował wkręcić, namówić do nielegalnego działania. Za czasów rządów PiS kreowano takie sytuacje - mówi.
Zdaniem rozmówcy WP nie ma przesłanek, żeby łączyć sprawę rzekomej "tajnej grupy" z aferą podsłuchową. - Skręcanie tych dwóch spraw jest nadużyciem - ocenia.
Rzeczniczka resortu spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak zapewniła, że w MSW "nie działała żadna tajna grupa wykonująca czynności w tzw. aferze podsłuchowej". "Policja, w tym Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji nie prowadziły żadnych czynności wobec szefów służb wymienionych w treści artykułu" - poinformowano w oświadczeniu MSW i policji.
Także SKW i ABW zaprzeczają, by prowadziły takie działania.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska