Piotr Gliński wypomina: pan Shrek był wszędzie
Opozycja nie miała praw. Taka była demokracja, nie dopuszczano nas do debaty. Pan Shrek może wszędzie występować, w każdych mediach. Ja nie miałem dostępu do mediów w tamtym czasie - stwierdził wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Tak skomentował porównanie jego kandydatury na premiera z 2012 roku do lidera Grzegorza Schetyny, nazwanego przez polityków PiS "premierem Shrekiem".
- Sytuacja obecnej opozycji jest zupełnie nieporównywalna - mają swoje zaprzyjaźnione media, mogą funkcjonować w debacie publicznej- mówił Gliński w rozmowie z RMF FM. Jak dodał, w tamtym czasie był wygumkowywany na całe miesiące.
Wicepremier odniósł się też do ustaleń przedstawionych przez podkomisję smoleńską. - Jako Polak, chyba każdy z nas śledzi to trochę ze smutkiem, bo po 7 latach w sytuacji takiej, jak były te sprawy prowadzone, trudno jest mieć nadzieję, że będziemy mieli 100 proc. pewności, co do wyjaśnienia katastrofy - mówił Gliński. Zaznaczył, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o rozdźwięku między podkomisją MON i prokuraturą.
Opowiedział się także za dwoma pomnikami na Krakowskim Przedmieściu: wszystkich ofiar katastrofy i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Myślę, że to jest oczywiste. Coraz więcej Polaków się do tego przekonuje. Pan prezydent zaapelował i to był bardzo wyraźny apel także do władz Warszawy, żeby już nie robić z tego komedii - zaznaczył minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Robert Mazurek zapytał wicepremiera także o brak nazwiska byłej wicepremier Izabelli Jarugi-Nowackiej na tablicy ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej w Kancelarii Premera. Gliński wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć.
"Dynamika zmian"
- Myśmy szli do wyborów z hasłem zmiany i musimy te zmiany realizować. Tę dobrą zmianę w wielu wymiarach realizujemy. Jeżeli w jakichś kwestiach nam się to nie udaje, to chcemy o tym mówić i jesteśmy gotowi na korektę. Wiemy także, że społeczeństwo może się czuć zmęczone pewną dynamiką zmian. To naturalne zjawisko społeczne - mówił Gliński.
Dodał, że "Polska transformacja poszła w takim kierunku, który był nie do zaakceptowania dla milionów Polaków". - Dlatego najprawdopodobniej wygraliśmy wybory, chociaż nikt się nie spodziewał, że będzie taka zmiana polityczna - stwierdził wicepremier.