Piłka nożna: żal po porażce z Żalgirisem
- Powinniśmy co najmniej zremisować - powiedział kierownik drużyny Ruchu Chorzów, Leszek Osada po meczu z Żalgirisem Wilno. Litewski zespół, choć lideruje w lidze i uznawany jest za najlepszy klub tego kraju, można uznać za co najwyżej przeciętny spośród uczestników Pucharu UEFA. Szkoleniowiec Jan Żurek zapytany przez jednego z miejscowych dziennikarzy o ocenę gospodarzy wybrnął: - Trudno mi ich ocenić po jednym spotkaniu. Nie wiadomo czy był to najlepszy mecz Żalgirisu, czy być może słaby. Wyróżniłbym natomiast kilku zawodników - odpowiedzialnego za konstruowanie akcji Pukeleviciusa, Bareviciusa oraz Białorusina Osipowicza. Szkoleniowiec gospodarzy również docenił klasę Pukeleviciusa, ale był także zadowolony z gry Andrejusa Sorokinasa i Sergejusa Novikovasa. - To najstarsi piłkarze w drużynie. Wzięli na siebie ciężar gry i wywiązali się z tego bez zarzutu - powiedział trener * Eugenijus Riabovas.
Żalgiris był w tym spotkaniu równorzędnym rywalem dla Ruchu. Sukces przyniosła mu chaotyczna, żywiołowa gra, a także brak respektu piłkarzy polskiego zespołu do założeń taktycznych. _- Mieliśmy grać z większym naciskiem na defensywę i kontratakować. Kluczem do sukcesu miało być opanowanie środka boiska_ - powiedział *Mariusz Śrutwa. Po zdobyciu gola na 1:0 jednak coraz częściej chorzowianie próbowali otworzyć drogę do bramki długimi podaniami oraz dośrodkowaniami, grali mniej kombinacyjnie. W efekcie mnożyły się straty piłki. Nie uniknął ich także zespół Żalgirisu. Z obu stron brakowało składnych akcji i mecz stopniowo tracił na atrakcyjności.
Obie bramki dla gospodarzy padły w bardzo podobnych sytuacjach. Defensywa Ruchu pozwoliła przedostać się zawodnikom gospodarzy na pole karne i wyłożyć piłkę dobrze ustawionym kolegom. - Nie ma w tym winy Jakuba Wierzchowskiego. W obu sytuacjach był bezradny. Zawinili obrońcy - ocenił szkoleniowiec, Żurek. Kluczowe znaczenie w kontekście rewanżu i awansu do kolejnej rundy może mieć gol zdobyty przez Sławomira Palucha. - To bardzo ładna bramka. Szkoda, że później już nie mogliśmy trafić do siatki rywala - dodał trener. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego aktywnego Łukasza Surmy „Palec” ubiegł defensywę i strzałem głową pokonał reprezentacyjnego bramkarza Litwy, Pavelasa Leusasa. Szansę na podwyższenie rezultatu mieli także m.in. Śrutwa oraz rumuński pomocnik Marcel Baban. - Przeszkodziła mi nierówność na boisku. Już składałem się do strzału, gdy zobaczyłem jak piłka zmienia lot - oświadczył napastnik. W podobnej sytuacji był również Baban. - To kartoflisko. Jak można na czymś takim grać? -
ocenił stan murawy Bartosz Tarachulski.
Niektórych mogła zdziwić decyzja trenera Żurka, który w podstawowym składzie nie wystawił Krzysztofa Bizackiego. - On nie jest w najlepszej dyspozycji. Mam nadzieję i wierzę w to, że już wkrótce będzie grał równie dobrze jak w poprzednim sezonie - powiedział szkoleniowiec. - Nie dzieje się dobrze. Sytuacja nie należy do najlepszych. Jestem bezsilny - dodał „Bizak”.
Z trybuny zajmowanej przez grupę sympatyków Ruchu dało się pod koniec meczu słyszeć słowa niechęci do zarządu klubu oraz trenera. Głośne „Edward Lorens! Edward Lorens!" odbiło się echem od skromnie zapełnionego stadionu. Fani „Niebieskich” nie pozostawili dobrego wrażenia w stolicy Litwy, przed meczem uczestniczyli bowiem w bójkach z nacjonalistycznie nastawionymi pseudokibicami Żalgirisu. - Przepraszam za ich zachowanie. Nie wiemy jednak, kto rozpoczął te przykre incydenty - odpowiedział trener Żurek na pytanie miejscowych dziennikarzy o zaistniałą sytuację.
Bardzo skryty przed spotkaniem, mało rozmowny szkoleniowiec Żalgirisu także po meczu - mimo zwycięstwa - nie tryskał radością. - Jestem zadowolony z wyniku, ale aż 21 zawodników z kadry uda się przed rewanżem na zgrupowanie reprezentacji olimpijskiej Litwy. Mimo wszystko postaramy się nie zawieść i awansować do kolejnej rundy Pucharu UEFA - oświadczył Riabovas. Jest on jednak także opiekunem wspomnianej kadry, więc będzie miał swoich podopiecznych z klubu pod opieką.
Pewne jest, że Ruch w rewanżu wystąpi w roli zdecydowanego faworyta. Wystarczy mu 1:0, a stać go nawet na bardzo wysokie zwycięstwo. Znajdą się jednak tacy, którzy zastanawiają się zapewne, czy wszystkim na tym zależy...
Z Wilna Sławomir Gerej