Pijany i naćpany Polak siał strach na drodze
Tylko cud sprawił, że Polak kierujący samochodem po dwóch winach i amfetaminie, nie zabił nikogo na drodze. Mężczyzna jechał jak wariat przez ok. 100 km, a później porzucił płonący samochód. Sąd skazał go na 14 miesięcy więzienia i zabrał prawo jazdy.
27.10.2011 | aktual.: 28.10.2011 10:14
Sędzia Sean Morris, który prowadził proces Polaka, określił jego sprawę, jako przykład najbardziej niebezpiecznego prowadzenia samochodu, z którym miał do czynienia podczas swojej kariery sądowniczej. 30-letni Grzegorz P. wczoraj stawił się przed sądem w Lincoln - czytamy w portalu watfordobserver.co.uk.
Nasz rodak pędził przez blisko 100 kilometrów, swoją jazdą siał strach na drodze wśród innych kierowców. W końcu samochód Polaka uderzył w środkową barierę na dwujezdniowej drodze. Grzegorz P. był pijany i pod wpływem narkotyków. Być może, dlatego, kiedy jego samochód zaczął się palić, mężczyzna nie chciał go gasić. Z policyjnych ustaleń wiadomo, że kierowca wypił wcześniej dwie butelki wina, piwo i zażywał amfetaminę.
Widzą szaloną jazdę Polaka, inni kierowcy zaczęli dzwonić na policję. Zgłaszano, że niebieskie audi a4 jedzie zygzakiem na trasie A1 w pobliżu Peterborough. Zdaniem prokuratora podczas jazdy doszło do wielu niebezpiecznych sytuacji, kiedy to samochód dosłownie o włos ocierał się o inne mijane pojazdy. Kolejni kierowcy dzwonili na policję, gdy samochód kierowany przez Grzegorza P. zjechał z trasy A1 i zaczął pędzić wymijając auta na drodze A46.
W końcu Polak stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w barierę. Nad samochodem pojawiła się chmura dymu, dookoła znajdowały się kawałki opon. Jednak 30-latek usiłował jechać dalej na samych felgach i szczątkach opon. W ten sposób sprawił, że pojawił się ogień nad kołami. Po jakimś czasie znowu uderzył w barierę i na tym 96-kilometrowy rajd się zakończył. Wtedy mężczyzna wysiadł z samochodu i sobie poszedł. Auto w tym czasie zaczęło się palić na dobre.
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu, zatrzymali Grzegorza P. idącego poboczem drogi. Mężczyzna widząc policję, zaczął się obnażać. Po chwili udało się go doprowadzić do radiowozu. Tam Polak odmawiał poddania się badaniu alkomatem.
Obrońca Polaka tłumaczył jego zachowanie depresją i poczuciem bezradności. Jednocześnie przyznał, że to cud, że nikt nie zginął podczas tej jazdy. Polak przyznał się do zarzutu niebezpiecznej jazdy, nie zatrzymywania się na wezwanie policji, nie poddaniu się badaniu alkomatem i obnażaniu się w miejscu publicznym.
Sędzia skazał Polaka na 14 miesięcy więzienia. - Powinieneś dziękować Bogu, że nikogo nie zabiłeś. Jechałeś jak wariat - mówił sędzia. Polak ma również dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. Musi zdać też egzaminy na prawo jazdy.
Małgorzata Słupska