PolskaPijani młodzi ludzie okupują nocą łódzkie place zabaw

Pijani młodzi ludzie okupują nocą łódzkie place zabaw

Podpici chuligani nocami okupują place zabaw dla dzieci w Łodzi. - Najgorzej jest w weekendy. Zaczynają się schodzić po godz. 21. Wyciągają alkohol i imprezują nawet do rana - mówi Dominika, studentka z łódzkiego Karolewa, która mieszka blisko niewielkiego placu zabaw.

28.07.2010 | aktual.: 29.07.2010 10:46

Gdy wieczory są chłodne, zamyka okno, wtedy można pospać. Gorzej w upał. Okna nie zamknie, bo duszno. Przy otwartym musi wysłuchiwać przekleństw, krzyków i pisków. - Dzwonię po straż miejską. Ale to nie zawsze pomaga. Ostatnio na placu piło siedem osób. Zanim przyjechała straż, już poszli. Po półgodzinie wrócili. Koszmar... - załamuje ręce.

Maria Marcinkowska przechodzi często wieczorem koło placu zabaw przy ul. Armii Krajowej na Retkini. Ostatnio widziała tam pana z psem. Pies oczywiście siedział w piaskownicy. Zachowanie młodzieży, która schodzi się tu wieczorami, określa jednym słowem: skandal!

W bliskim sąsiedztwie tego placu mieszkają z kolei pani Kasia i pan Marcin. Proszą, żeby nie drukować ich nazwisk, bo zwyczajnie się boją. Ich problemy zaczynają się ok. godz. 23. - Wywracanie koszy na śmieci, tłuczenie butelek w piaskownicy, oto co słyszymy - mówią. Pani Kasia nie pozwala dwuletniemu Alankowi i pięcioletniemu Mikołajowi chodzić po trawie boso. I z przerażeniem patrzy, jak inne dzieciaki biegają tam bez butów. - Za każdym razem zbieram szkło i wyrzucam do śmieci. Ale to syzyfowa praca - mówi.

Co na to straż miejska i policja? - Na zgłoszenia pod 997 nie zawsze reagują. Często przyjeżdżają po długim czasie. Dwa tygodnie temu była tu duża impreza. Przyjechały dwa radiowozy. Wandale śmiali się z funkcjonariuszy, nikogo nie zabrano na izbę wytrzeźwień i nikt nie dostał mandatu. Tylko ich wylegitymowano - wspomina pan Marcin.

Większość placów zabaw w Łodzi podlega spółdzielniom mieszkaniowym. Mieszkańcy skarżą się na brak reakcji ze strony administracji. - Niech mi pani da uprawnienia takie, jakie ma policja. Od utrzymywania porządku i ładu to oni są. Place zabaw są ogrodzone, żeby psy nie wchodziły. A od karania za łamanie prawa są służby porządkowe - mówi prezes spółdzielni mieszkaniowej "Retkinia - Północ" Andrzej Katelański.

Władze miasta również nie mają pomysłu, jak rozwiązać problem. - Od egzekwowania prawa jest policja i straż miejska. Trzeba zgłaszać wszystkie przypadki zakłócania porządku- mówi Wojciech Janczyk, rzecznik prezydenta Łodzi.

Plac zabaw może być zadbany
W Warszawie przy okazji rewitalizacji parku Żeromskiego na Żoliborzu wybudowano olbrzymi plac zabaw. Uchodzi za najbardziej atrakcyjny w mieście. Ma 2 tys. mkw. I jest niemal sterylnie czysty. Żadnych puszek po piwie czy podejrzanego towarzystwa, także wieczorami. - Plac jest zamykany o zmierzchu. Zimą wcześniej, latem później. To chroni go przed nieproszonymi gośćmi - mówi Andrzej Kawka, rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Warszawa-Żoliborz. Dodatkowo plac zabaw i okoliczny park są pod całodobową ochroną. Tuż przy placu stoi budka strażnicza. Dzielnicę kosztuje to 188 tys. zł rocznie.

Kraków również postawił na patrole policji i straży miejskiej, które ciągle nękają pijących alkohol w parkach i na placach zabaw mandatami i wnioskami do sądów grodzkich.
- Młodzi ludzie często próbują zgrywać bohaterów, udają, że nic sobie z tego nie robią. Jednak jak przyjdzie im ponieść konsekwencje finansowe, nabierają rozumu - mówi Jerzy Filipczuk ze Straży Miejskiej w Krakowie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)