Pijacy blokują nam szpitale
W Jeleniej Górze i Wałbrzychu brakuje izby wytrzeźwień.
17.09.2009 | aktual.: 17.09.2009 12:04
Najbardziej odczuwają to szpitale w obu miastach. Bo policjanci czy ratownicy pogotowia nie mają co zrobić z zamroczonym alkoholem, leżącym na ulicy człowiekiem.
- Jeśli taka osoba jest kontaktowa to funkcjonariusze odwożą go do domu - mówi podinspektor Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. - Ale jeśli nie są w stanie stwierdzić jaki jest stan jego zdrowia, muszą go zawieźć do szpitala - wyjaśnia.
A to powoduje, że jeleniogórski Szpitalny Oddział Ratunkowy prawie każdego dnia przyjmuje pijanych ludzi.
W szpitalu lekarze zajmują się nimi w pierwszej kolejności. To oznacza, że inni pacjenci czekają w kolejce. Tak było kilka dni temu, kiedy w ciągu kilku godzin na szpitalny oddział trafiło trzech pijaków. Tymczasem 13-letni chłopiec ze złamaną ręką czekał na przyjęcie ponad dwie godziny. Bo lekarze muszą sprawdzić czy upojonemu alkoholem nic nie jest i dokładnie przebadać. A to spory wydatek.
Podobny problem istnieje w Wałbrzychu, gdzie sześć lat temu zlikwidowano izbę wytrzeźwień. Do szpitala zwłaszcza w weekendy policjanci także przywożą uciążliwych pacjentów. - Docierają do mnie takie sygnały od dyrektorów szpitali - mówi Małgorzata Sadowy-Piątek, rzecznik praw pacjenta we Wrocławiu. Jak dodaje, tacy ludzie nie mają często ubezpieczenia zdrowotnego i potem trudno obciążyć ich kosztami za pobyt w szpitalu.
- Z drugiej strony nie można każdego leżącego na ulicy traktować jak zwykłego pijaka, bo może rzeczywiście potrzebuje pomocy - zauważa Sadowy-Piątek.
Takich kłopotów nie ma w innych dolnośląskich miastach, w których działają izby wytrzeźwień. Tak jest m.in. w Legnicy, Głogowie i Lubinie.
- To ogromny problem - przyznaje Stanisław Woźniak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Jeleniej Górze.
Alkoholicy są przywożeni do szpitala przez policjantów lub pogotowie ratunkowe i przyjmowani w pierwszej kolejności. Tymczasem pacjenci potrzebujący pomocy muszą czekać po kilka godzin.
Kłopotem są także koszty, jakie lecznica wydaje na badania. Średnio na jednego pijanego jest to kwota około dwóch tysięcy złotych. A na całą dobę działalności SOR-u szpital dostaje z Narodowego Funduszu Zdrowia tylko 9 tys. zł. I za taką kwotę powinien obsłużyć stu pacjentów.
- Przecież naszym celem jest leczenie ludzi, którzy tego naprawdę potrzebują - zżyma się Stanisław Woźniak.
Na dyżurze przez całą dobę pracuje dwóch lekarzy, którzy muszą swój czas dzielić na pacjentów i alkoholików. Ci drudzy przysparzają dodatkowej pracy, bo trzeba ich umyć i doglądać, aby nie zadławili się wymiocinami.
- Szpitalne oddziały ratunkowe dostają ryczałtowo 9 tys. zł dziennie za gotowość do pracy - potwierdza Joanna Mierzwińska, rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu. Jak dodaje, przydzielona kwota jest niezależna od tego, ilu i jakich pacjentów zostanie przyjętych.
Ten sam problem istnieje w Wałbrzychu, gdzie od 2004 roku nie działa izba wytrzeźwień. Była nieopłacalna, bo trafiające do niej osoby nie opłacały pobytu i zwracały się o umorzenie długów. A te sięgały często kilku tysięcy złotych. Teraz nietrzeźwi trafiają do policyjnego aresztu lub na oddział ratunkowy. Zwłaszcza w weekendy takich pacjentów nie brakuje.
- Jeżeli jesteśmy wezwani do pacjenta, który leży na ulicy, a na miejscu okazuje się, że jest po prostu pijany, nie możemy go zostawić. Zabieramy zwykle do szpitala - wyjaśnia nam jeden z ratowników.
- Nieraz musimy potem sprzątać karetkę przez pół dnia - narzeka.
Zdaniem dyrektora Woźniaka, rozwiązaniem kłopotliwej sytuacji byłoby otwarcie w mieście izby wytrzeźwień lub powstanie innej instytucji, gdzie pijani uzyskaliby pomoc.
Jerzy Lenard, wiceprezydent Jeleniej Góry, zastanawia się, czy możliwe byłoby powstanie oddzielnego pomieszczenia w szpitalu, które spełniałoby funkcję małej izby wytrzeźwień, ale nie generowało tak dużych kosztów.
- Będziemy szukać jakiegoś rozwiązania - zapewnia wiceprezydent Lenard.
Utrzymanie izby wytrzeźwień bardzo słono kosztuje samorząd
Izby wytrzeźwień to samorządowe instytucje zdrowotne, pracujące przez całą dobę, wspomagające działanie służb porządku publicznego. Są utrzymywane przez samorządy powiatowe lub gminne. W Lubinie utrzymanie izby wytrzeźwień kosztuje gminę rocznie około 900 tys. zł.
Natomiast w Głogowie - około 800 tys. zł. Do jej utrzymania dokładają się gminy z powiatu głogowskiego.
Według obowiązujących przepisów, zadaniem izb wytrzeźwień jest m.in. odpłatne opiekowanie się osobami w stanie nietrzeźwości, zadbanie o ich higienę, przyjmowanie pijanych, którzy swoim zachowaniem dają powód do zgorszenia w miejscu publicznym lub w zakładzie pracy, zachęcanie i motywowanie ich do podjęcia leczenia odwykowego.